– Kiedyś to były programy – powiedział Andrzej Kurek w którymś z odcinków programu „Sonda”. – Proszę Pana, wszystko zawsze wydaje się ludziom lepsze, co było kiedyś – odpowiedział mu Zdzisław Kamiński, współprowadzący legendarny program. W poniedziałek wieczorem w Telewizji Polskiej swoją premierę miała „Sonda 2”.
Autor konceptu i prowadzący odnowionego programu doktor Tomasz Rożek zgadza się z tym twierdzeniem. Na samym początku przyznał, że jako dziecko oglądał "Sondę" i prawdopodobnie między innymi dzięki niemu zainteresował się fizyką. Dziś to doktor Rożek ma szansę rozbudzić zainteresowanie naukami ścisłymi, tak jak kiedyś tragicznie zmarli Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński. Chociaż do oglądania "Sondy 2" należy zmienić nastawienie i zapomnieć o oryginale.
Przez pierwsze minuty trwania programu czułam lekki zawód – pomyślałam, że to już nie jest ten sam program. Ale w trakcie oglądania drugiego odcinka byłam pewna, że jest równie dobry. Dwudziestominutowe odcinki trzymają widza w ciągłym zaciekawieniu, a charyzmatycznego i miłego prowadzącego aż chce się oglądać. Tomasz Rożek nie zanudza swoich widzów, serwuje im wiedzę, która otwiera oczy na naukę i jest szalenie ciekawa!
W „Sondzie 2” konfrontuje Pan wiedzę sprzed 40 lat z nowoczesnością. W programie przedstawia pan archiwalne nagrania z udziałem Kamińskiego i Kurka i odpowiada pan na podobne pytania, które oni sobie zadawali.
Ja nie lubię słowa konfrontacja, ponieważ ono zakłada, że ktoś ma rację, a ktoś nie. Albo zakłada, że jest jakiś konflikt. Zamiast tego wolę używać słowa spór. Spór coś kreujący. Nie chcę się konfrontować, ja chcę kontynuować to, co oni zaczęli. To jest jedna z tych rzeczy, która się nigdy nie skończy. Czyli pewien sposób opowiadania o rzeczywistości, która nas otacza, o tej jej części, która jest mierzalna i materialna. Głęboko wierzę, że poza tym, co można dotknąć, jest cała masa rzeczy, które nam umykają.
Na przykład w trzecim odcinku będę zajmował się sztuczną inteligencją, będę mówił o takich jej cechach jak świadomość. To są takie sprawy, o których my w zasadzie nic nie wiemy. To jest niesamowite, że potrafimy dolecieć na inną planetę, potrafimy wylądować na jej księżycu, potrafimy lądować na komecie i nie mamy bladego pojęcia, jak działa mózg.
Ja nie chcę się konfrontować na takiej zasadzie, że teraz przywołuję materiały archiwalne sprzed czterdziestu lat i mam świetną zabawę, że oni się pomylili albo czegoś nie wiedzieli. Jestem pełen szacunku dla ludzi, którzy czterdzieści lat temu mieli taką wiedzę i taką umiejętność przewidywania przyszłości. Nie na podstawie wróżenia z fusów, ale na podstawie twardych faktów.
O Kurku i Kamińskim mówi się tylko pozytywnie, ale mówi się też, że prowadzili ze sobą spór. Wprowadzili do telewizji nowy zwyczaj prowadzenia programu. Natomiast bardzo rzadko mówi się o tym, że mieli niesamowitą zdolność przewidywania przyszłości. Ja chcę to wziąć i zastanowić się razem z widzami, gdzie zmierzamy z tym wszystkim, co nas otacza.
Na początku pierwszego odcinka powiedział pan, że prawdopodobnie to „Sonda” zaciekawiła pana naukami ścisłymi i być może dzięki niej jest pan fizykiem.
Ja byłem wtedy małym dzieckiem i rzeczywiście oglądałem „Sondę”. Pewnie nie wszystkie odcinki, ale pamiętam je do dziś, choć trochę jak przez mgłę. Jak się jest dzieckiem, to co nas otacza, ma bardzo duży wpływ na nasze przyszłe życie. Te inspiracje i ten wpływ są nieuświadomione.
Mając 30 czy 40 lat nie jesteśmy w stanie powiedzieć: zostałem dziennikarzem czy zostałem fizykiem dlatego, że w wieku pięciu lat robiłem to i to. To jest jednak bardziej skomplikowane. Natomiast nie mam żadnej wątpliwości, i to nie jest kwestia mojej opinii tylko faktów naukowych, że mózg dziecka kilkuletniego, do 9 - 10 lat, to jest biała kartka. I to jest mózg potencjalnego geniusza w każdej dziedzinie.
To jest niesamowite, że to, co wtedy zasiejemy, prawdopodobnie w wieku lat kilkunastu czy kilkudziesięciu zbierzemy. Więc nie wykluczam tego, że także oglądanie „Sondy”, ale i to, że moja mama jest chemikiem, a tata inżynierem, miało wpływ na moje zainteresowania. Nigdy nie czułem lęku przed naukami ścisłymi, ale absolutnie nie mówię, że zawsze umiałem nauki ścisłe, matematykę, fizykę, chemię. Nie umiałem, bo nie uczyłem się rewelacyjnie. Nie dlatego że nie potrafiłem, tylko wokół było wiele ciekawszych rzeczy do zrobienia. W każdym razie nie mogę wykluczyć, że być może także dzięki „Sondzie” zostałem fizykiem.
A czy ma pan już jakieś dane, jak duża była oglądalność pierwszych dwóch odcinków „Sondy 2”?
Premierowy odcinek obejrzało ponad 1,34 mln widzów. Nie martwię się o oglądalność pierwszych odcinków, dlatego że patrząc na akcję promocyjną tego programu i na oczekiwania, to nawet jakbym tylko stanął i zaśpiewał „Wlazł kotek”, to oglądalność pierwszego odcinka byłaby bardzo duża. Dla mnie ważne jest, ile osób dotrwało do końca, ile osób obejrzało pierwszy i drugi odcinek i ile zakończyło tylko na pierwszym. Ale jeszcze cenniejszą informacją będzie, ile osób obejrzy program w przyszłym tygodniu.
Czego widzowie mogą spodziewać się po kolejnych odcinkach?
Wszystkiego. Na pewno będziemy chcieli zająć się nowoczesnym sportem, albo sportem w nowoczesnym wydaniu. Łącznie z dopingiem chemicznym i technologicznym. Coraz częściej technologia umożliwia nie tyle udoskonalenie, co wzbogacenie człowieka o elementy sztuczne, po to, żeby w danej dziedzinie sportu był bardziej wydajny. Wydaje mi się to bardzo ciekawe.
Na pewno będziemy robili materiał o bakteriach i o wirusach, pokazując niebezpieczeństwo, na jakie sami skazaliśmy się zbyt częstym używaniem antybiotyków. Będzie odcinek o kryminalnych zagadkach, bo kryminalistyka jest teraz w stanie bardzo dużo powiedzieć o człowieku na podstawie włosa, śliny, głosu i wielu różnych elementów, które pojawiają we popularnych wszystkich serialach kryminalnych.
Ważnym tematem dla mnie, choć z pozoru nudnym, są źródła energii odnawialnej. Czyli to, czym stoi nasza cywilizacja. Coś bez czego absolutnie nie wyobrażamy sobie życia, ale z drugiej strony bardzo chętnie kupujemy kolejne urządzenia, które zużywają coraz więcej prądu i nie zastanawiamy się, jakie są tego konsekwencje. W zasadzie nie znamy sposobu na produkcję prądu, która nie rujnowałaby środowiska naturalnego.
To typowa sytuacja, w której to do nas należy decyzja, czy chcemy żyć w świecie brudnym i zniszczonym, czy w czystym. To jest trochę związane z naszymi przyzwyczajeniami konsumenckimi. Chcę mówić o technologiach, dzięki którym dzisiaj produkujemy prąd, ale też o technologiach, które w przyszłości dadzą nam ten prąd lepszy.
Czy dla producentów „Sondy 2” oczywiste było, że to pan, ze swoim bogatym dorobkiem naukowym i doświadczeniem w mediach będzie prowadził ten program?
Nie brałem udziału w żadnym castingu, a dla producentów to było o tyle oczywiste, że ja to będę prowadzącym, ponieważ to jest moja koncepcja. To jest mój program autorski. To nie było tak, że ktoś ten program wymyślił na zebraniu zarządu, usiadł i powiedział, dobra, mamy taki program, to teraz poszukajmy, kto mógłby go prowadzić. Koncepcja tego programu, nieco inna, bo trochę ją zmieniłem, ale w bardzo podobnej formie, była zrobiona.
Gdy szefem TVP2 został Maciej Chmiel, bardzo szybko chciał ją wprowadzić w życie. Dla niego to było bardzo ważne. Nie pamiętam, czy już tego samego dnia, czy dzień przed tym, zanim został oficjalnie dyrektorem "Dwójki", zadzwonił do mnie.
Poprosił o spotkanie i o jakiejś niedyrektorskiej porze, dosyć wcześnie rano, spotkaliśmy się. Po jakimś czasie, w którymś z wywiadów przeczytałem, że po tym pierwszym spotkaniu, dyrektor już wiedział, że będę prowadził „Sondę”.
To oczywiste, ale nie jestem jedyną osobą, która pracuje nad tym programem. Jest normalna redakcja, jest szef redakcji, jest producent, więc to jest bardzo duża grupa ludzi. Nie przypisuję całego splendoru. Bardzo cieszę, że dostaję sygnały, że ludziom się podobało. Są oczywiście uwagi, które są dla mnie sygnałem, w którym kierunku program zmieniać, ale nie spotkałem się jeszcze z taką, która by była obraźliwa albo chamska.
Jakie są najważniejsze różnice pomiędzy „Sondą” duetu Kurek – Kamiński, a „Sondą 2”?
Nie staram się szukać różnic. Patrzę na oryginalną „Sondę” i próbuję zrozumieć, co takiego w niej było, że po prawie 30 latach od ostatniego odcinka do dzisiaj się o nim pamięta. To jest ewenement. Dochodzę do wniosku, że przede wszystkim oni nie traktowali swojego odbiorcy jak idioty. Mam wrażenie, że to jest bolączka dzisiejszych mediów. Spłycamy przekaz tak bardzo, że wydaje się, że bardziej się nie da, a w końcu okazuje się, ktoś potrafi je spłycić jeszcze bardziej. Albo z tematów, które podejmujemy robimy pustą zabawę.
W „Sondzie” tego nie było. Kurek i Kamiński bawili się na poziomie. I ludzie to doceniają. Mam wrażenie, że nawet odbiorca, który o wielu rzeczach słyszy po raz pierwszy, oglądając program popularnonaukowy czuje, że ja do niego mówię z szacunkiem. Pokazuję mu świat i nie oceniam, czy on powinien to wiedzieć, czy nie. Staram się go tym zainspirować. Jeżeli mi się uda, to będzie moim prawdziwym sukcesem.