W małej, urokliwej miejscowości oddalonej o niecałą godzinę jazdy od Stambułu, można poczuć się jak w domu. Nie ma w tym przesady - tam, w Adampolu, nazywanym też po prostu "polską wsią" (Polonezköy), po dziś dzień kultywuje się narodową tradycję i używa ojczystego języka. Tak, jak chcieli tego nasi dzielni rodacy, którzy po klęsce powstania listopadowego osiedli na gościnnej, anatolijskiej ziemi.
Słowiańska wieś w na wskroś muzułmańskim kraju przez lata budziła, i budzi wciąż, nieskrywany zachwyt. Opisywali ją w superlatywach zagraniczni podróżnicy, zapuszczający się w granice Imperium Osmanów. Odwiedzając ówczesny Konstantynopol (a dzisiejszy Stambuł), słyszeli o niewielkiej społeczności, którzy uciekali przed gniewem rosyjskiego cara. A że w połowie XIX stulecia Rosja i Turcja były dla siebie poważnymi rywalami, Polaków przyjęto nadzwyczaj serdecznie. Tym bardziej, że sułtan nigdy nie uznał rozbiorów kraju nad Wisłą!
Zanim na turecką ziemię przybył wieszcz Adam Mickiewicz, dożywając tam swych ostatnich dni (zmarł w 1855 roku w Konstantynopolu), jego rodacy mieszkali już w Adampolu. Tak, na cześć księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, nazwano osadę założoną z jego polecenia ok. 30 km na północny-wschód od największego miasta w Turcji. Założyciel paryskiego Hotelu Lambert wybrał to miejsce głównie z powodów politycznych. Nic dziwnego, że spotkał się z niechęcią rosyjskiej ambasady.
W 1841 roku ks. Czartoryski posłał nad Bosfor swojego zaufanego - Michała Czajkowskiego (później przejdzie na islam i zostanie zapamiętany jako Sadyk Pasza), aby wyjednał u Turków poparcie dla "sprawy polskiej". Co wysłannik zastał na miejscu? Zetknął się z polskimi emigrantami, którzy niegdyś walczyli o niepodległość. Część trafiła tu samoistnie uciekając z kraju, inni znajdowali się w niewoli. Handel niewolników kwitł w tym potężnym mieście od stuleci. Teraz jednak uwięzieni mogli mówić o niebywałym szczęściu.
Wykupieni za pieniądze Czartoryskiego, stali się mieszkańcami osady, tworzonej na terenie wydzierżawionym od francuskich zakonników od św. Łazarza. Poświęcenie pierwszej chaty w Adampolu, skromna, ale wielce symboliczna uroczystość, zapoczątkowała długą obecność Polaków na obcej ziemi. Był 19 marca 1842 roku.
Z biegiem lat do wioski napływali kolejni rodacy, głównie uczestnicy powstań narodowych na Węgrzech (1848-1849) i w Polsce (1863-1864). Wśród znanych byli Ludwika Śniadecka, ukochana samego Juliusza Słowackiego oraz gen. Konstanty Borzęcki, znany (i uwielbiany) szerzej jako Mustafa Dżaleddin-Pasza. W międzyczasie Turcja zaangażowała się przeciw Rosji w konflikt o Krym. A w Adampolu? Życie płynęło swoim rytmem...
Wszyscy, którzy choć raz widzieli na oczy życie w urokliwej wsi, nie kryli zachwytów. Pięknie położonej na równinach, wokoło lasy, pola, łąki. Widok znajomy, przypominający Polskę.
Swego czasu w Adampolu gościły wielkie osobistości świata kultury. Był węgierski pianista Ferenc Liszt oraz francuski pisarz Gustave Flaubert, później także pierwszy człowiek w Turcji Mustafa Kemal Atatürk. Czeski pisarz i podróżnik Karel Droz, który przybył do tej malowniczej wioski w 1904 roku, nie miał wątpliwości - to wręcz przedsionek ziemskiego raju!
Adampol był swoistym skrawkiem Polski na ówczesnej mapie, zwłaszcza, że zabrakło na niej miejsca dla trzykrotnie podzielonej Rzeczpospolitej. Kultywowano tam rodzimą kulturę, uczono ojczystego języka. Na dalekiej ziemi rodziły się kolejne pokolenia Polaków, złączone z ojczyzną szczególną więzią, choć znające ją li tylko z opowieści rodziców czy dziadków.
Od 1923 roku Turcy mówią na tę położoną blisko Stambułu miejscowość "Polonezköy" ("Polska wieś"). Piętnaście lat później wszyscy jej mieszkańcy uzyskali tureckie obywatelstwo.
Polska wieś przetrwała wszystkie zawirowania historii, z dwoma wojnami światowymi włącznie, a także epokę komunizmu, gdy kontakt miejscowych Polaków z ojczyzną był wyraźnie utrudniony. Mimo całej gamy trudności, Adampol istnieje. W latach 60. XX stulecia wyraźnie jednak zmienił swój charakter - stał się miejscowością wypoczynkową, chętnie odwiedzaną przez turystów. Z myślą o nich powstało wiele prowadzonych przez Polaków gospód. Serwują jednak tureckie smakołyki.
Obecnie miejscowość zamieszkuje kilkaset osób, a Polacy są w wyraźnej mniejszości. Nie ma ich nawet stu. Nie wszyscy, którzy mają polskie pochodzenie, mówią płynnie w ojczystym języku. Ale "polskość" jest tam widoczna i zdecydowanie wyczuwalna. Tym bardziej, że - zgodnie z tradycją - każdorazowo na wójta wybiera się Polaka.
Do dziś funkcjonują w Adampolu: kościół katolicki (pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej), szkoła, Dom Kultury. Obecni są franciszkanie, którzy jeszcze w końcu XIX wieku zastąpili francuskich lazarystów. O polsko-tureckiej więzi przypomina popiersie Mickiewicza, ufundowane w 1933 roku.
Jest też nekropolia, na której spoczywają polscy powstańcy (wśród nich także bohaterowie walk o Turcję) i ich potomkowie. Między innymi Zofia Ryży, córka Ignacego - jednego z pierwszych osadników, krzewicielka polskiej kultury na tureckiej ziemi. Warto odwiedzić poświęcony jej Dom Pamięci. Zgromadzone w nim dokumenty i fotografie przybliżają niemal 175-letnią historię Adampola.
Robi się szczególnie pięknie, gdy zakwitną czereśnie. To właśnie im poświęcony jest adampolski festiwal, organizowany rokrocznie w czerwcu. Biorą w nim udział lokalni politycy. Kolorytu dodają artyści w ludowych strojach, którzy na tę okazję przyjeżdżają z ojczyzny. Nie bez powodu nazywa się te dni "polskim świętem".
A w herbie miejscowości, obok tureckiego półksiężyca, uwieczniono orła białego.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl.
Reklama.
Karel Broz
Niczym kawałek raju uśmiechała się do mnie ta słowiańska wieś. (...) W mym wzruszonym sercu czułem, jakbym był blisko rodzinnego domu. (...) Brzmi to jak bajka, ale jest to prawda. Daleko, daleko od ojczyzny, gdzieś na pokrytych lasami wzgórzach anatolijskich ukrywa się polska wieś. Turcy nazywają ją Czingiane Konak, Polacy Adampolem.