
Dwie wydawczynie TVP Info pożegnały się z pracą. Zostały zwolnione, bo chciały pokazać transmisję z marszu KOD. Dziś obie przyznają, że nie mają sobie nic do zarzucenia, bo – ich zdaniem – zachowały się dokładnie tak, jak powinny.
REKLAMA
Magdalena Siemiątkowska i Izabela Laśkiewicz 12 marca, wbrew zaleceniom kierownictwa, postanowiły skupić się na demonstracjach KOD. Odrzuciły pomysł, by najważniejszą informacją dnia była ta o Światowych Dniach Młodzieży. – Odbędą się latem, marsz KOD-u był w sobotę, kiedy miałyśmy dyżur. Co pokazać najpierw, jest chyba oczywiste – mówi Onetowi Siemiątkowska. Uważa, że jej praca polega na uczciwym informowaniu, a szefostwo narzuciło narrację, która taka by nie była. – Skoro marszu nie miałyśmy pokazywać na żywo, a jedynie nagrać setki mówiące o rzekomej nienawiści do władzy i wszystko to podpiąć pod tezę o biciu demonstrantów za PO, to nie mogłyśmy się pod tym podpisać – tłumaczy.
Brak zgody na taką interpretację zdarzeń skończył się dla wydawczyń upokorzeniem. – To była pełna gala. Wezwano cały zespół TVP Info i publicznie dokonano na nas linczu – opowiada Laśkiewicz. Redakcja usłyszała, że koleżanki "sprzeniewierzyły się obowiązkom dziennikarskim". Mało tego, zależało im też na promocji KOD. – To był monolog na zasadzie: "zło trzeba wyrwać z korzeniami" – dodaje dziennikarka.
Czy teraz postąpiłyby podobnie? – Dla mnie sprawa jest prosta – o rzeczywistości, która się obok nas dzieje, nie należy milczeć. A tym bardziej pokazywać jej tylko w ograniczonym zakresie – odpowiada Siemiątkowska. – Mamy psi obowiązek o tym poinformować – konstatuje. Jak pisaliśmy, dyrektor TAI Mariusz Pilis zarzucił wydawczyniom niesubordynację. – To był spór dotyczący tego w jaki sposób należy relacjonować wydarzenia tamtego dnia, a nie cenzura – tłumaczył później swoją decyzję.
źródło: onet.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
