
Nikt nie jest w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie czekają w kolejce do Manekina. Są miejsca, gdzie jest taniej. Są takie, gdzie jest smaczniej. Ale to właśnie do Manekina niemal zawsze ustawia się dłuuuga kolejka. Sprawdziliśmy, ile czasu trzeba czekać godzinach szczytu oraz... co można by w tym czasie zrobić. Ale o tym później.
REKLAMA
To samo jest w Warszawie, Bydgoszczy, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Opolu i oczywiście w Toruniu (skąd pochodzi Manekin). Powód, dla którego ludzie stoją w kolejce do Manekina jest wciąż nieznany . To miejska zagadka i stały element krajobrazu.
Niektórzy twierdzą, że chodzi o stosunek ceny do jakości – banał, jest tam po prostu dosyć tanio, ale w końcu serwują tam głównie naleśniki! Inni wskazują na brak możliwości rezerwacji stolika – z pewnością nie jest to bez znaczenia. Manekiny są zawsze w dobrych punktach i mają zupełnie niezłą estetykę, choć na pewno nie są to wytworne restauracje – jest dosyć standardowo i restauracja nie wyróżnia się pod tym względem na tle konkurencji.
– Ani niesmaczne, ani smaczne. Ot, zapychacz żołądka, który w nocnych sytuacjach okołoklubowych pochłania się nawet z pewną satysfakcją – pisze w recenzji restauracji Manekin Maciej Nowak.
Zagadkowość kolejek do Manekina sprawiła, że od lat funkcjonuje popularny fanpage – Beka z ludzi stojących w kolejce do Manekina. Jest on oczywiście prześmiewczy, bo ludzie potrafią spędzić / stracić naprawdę dużo czasu w kolejce aby zjeść naleśnika. Ale trzeba przyznać, że każdy restaurator chciałby widzieć przed swoimi lokalami takie tłumy. Coś w tym po prostu jest.
Nasuwa się jednak kolejne, dość oczywiste pytanie – czy warto. Na nie każdy musi odpowiedzieć sobie samemu. My natomiast sprawdziliśmy, ile trzeba czekać, by wejść do Manekina w zwykłe, czwartkowe późnej popołudnie. Zobaczcie sami.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
