
– Klienci indywidualni, zarówno kiedyś, jak i nawet teraz, nie są wystarczająco dobrze zaznajomieni z ryzykiem kursowym. Nawet my, w banku, nie byliśmy w stanie przewidzieć, jak będzie kształtował się kurs danej waluty na przestrzeni 30 lat. Doradzaliśmy naszym klientom kredyty w złotówkach, ale oni byli zainteresowani tylko niską ratą – tak mówią przedstawiciele jednego z największych banków w Polsce.
Tuż po 2000 roku zapadła decyzja o nieudzielaniu kredytów walutowych. Nie pamiętam aby, była na ten temat jakaś specjalna narada. Niewątpliwie podjęcie tak kluczowej decyzji wymagało wszechstronnej analizy i szeregu spotkań. Bank kierował się doświadczeniem płynącym z innych krajów, np. z Wielkiej Brytanii z lat 70., Australii, czy Włoch. Nie było żadną tajemnicą, że doświadczenia tych krajów z kredytami walutowymi były trudne.
Okazuje się, że włoscy menedżerowie Pekao już ponad 10 lat temu wiedzieli, czym grozi igranie z ryzykiem walutowym. A już na pewno obarczanie nim klientów, których "wiedza"ograniczała się do podpisania w umowie formułki sprowadzającej się do "wiem, że waluta może podrożeć, ale jakoś dam radę". Dokładnie w 1992 roku włoski rynek hipoteczny został zmasakrowany decyzją o dewaluacji narodowej waluty - Lira Włoskiego. Wcześniej bankowcy w tym kraju wpadli na doskonały pomysł. Skoro udzielanie kredytów w lirze jest bardzo drogie, to zrobią hipoteki oparte o franka szwajcarskiego i markę niemiecką. Zamiast ponad 12-14 proc. odsetek rocznie, klienci będą płacić tylko 2,5 proc. To oznaczało, że więcej osób będzie stać na kupno domu w kredycie. A to więcej marż, więcej ruchu w biznesie nieruchomościowym, wzrost cen i jeszcze wyższe nominalnie kredyty – no po prostu rzeka złota.
Podejmując tę niepopularną decyzję byliśmy świadomi utraconych korzyści, ale bezpieczeństwo klientów było ważniejsze niż krótkoterminowe zyski. Klienci indywidualni, zarówno kiedyś, jak i nawet teraz nie są wystarczająco dobrze zaznajomieni z ryzykiem kursowym, a bank nie jest wstanie przewidzieć, jak będzie kształtował się kurs danej waluty na przestrzeni 30 lat. Te przesłanki były fundamentem decyzji Pekao, że klient powinien brać kredyt w walucie, w której zarabia.
Dla Pekao równie trudne, co podjęcie decyzji o nie udzielaniu kredytów walutowych, było wytrwanie przy tym postanowieniu w latach boomu na tego typu produkty. Bo kiedy inni zarabiali na potęgę, oni musieli zaciskać zęby. Już w od 2005 popularność tego typu kredytów zaczęła dynamicznie rosnąć. W latach 2006-2008 banki udzieliły 924 tys. kredytów mieszkaniowych, z czego prawie połowa była we franku szwajcarskim (436 tys.). Co oznaczało, że połowa rynku kredytów hipotecznych była niedostępna dla Pekao. Za to bank płacił określoną cenę w oczach analityków, jak i dziennikarzy, którzy nieprzychylnie patrzyli na instytucję finansową, tracącą udziały w rynku kredytów hipotecznych.
Próbowaliśmy przekonywać klientów, opinię publiczną, że nie da się oszacować ryzyka kursowego w długim terminie, dlatego kredyt walutowy nie jest bezpiecznym rozwiązaniem. Kredyty walutowe to kasyno, gdzie można wygrać, ale ryzyko porażki jest bardzo realne. Mieliśmy świadomość, że klienci nie są spekulantami walutowymi, a interesuje ich koszt miesięcznej raty, który ze względu na różnicę w stopach procentowych był zdecydowanie mniejszy przy kredycie walutowym.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
