Pogłoska o tym, że ten serial miałby podzielić losy „Klanu” i zniknąć z anteny TVP zelektryzowała tysiące widzów. A może nawet więcej, bo „Ojca Mateusza” wciąż ogląda ponad 4 miliony ludzi. W ciągu ośmiu lat emisji serial urósł do rangi kultowego, jego fani grupują się w sieci, organizują zloty, a Sandomierz, gdzie rozgrywa się akcja, tylko zaciera ręce. Dzięki „Ojcu Mateuszowi” miasto się wzbogaciło i przyciąga takie tłumy turystów, jakich nigdy wcześniej nie pamiętało.
„Prezes Kurski pozbędzie się „Ojca Mateusza?”, „Kolejne rewolucje w TVP! „Ojciec Mateusz” również zniknie z anteny?!” – alarmowały w ostatnich dniach portale internetowe. Plotka wzburzyła fanów. „Tylko nie zdejmujcie tego serialu!”, „Ja chcę więcej odcinków!” – pisali na Facebooku. Producent serialu też nie wiedział, co będzie dalej. Informował, że nie są prowadzone żadne rozmowy, że nic oficjalnie nie wiadomo o możliwości kontynuacji serialu. Że nie otrzymał żadnej odpowiedzi na pismo wysłane do TVP i nie miał żadnego spotkania z władzami telewizji.
Tym bardziej, że zdarzyło się przecież ostatnio, że zamiast "Ojca Mateusza" pokazywano w TVP co innego. Niepokój widzów można więc było uznać za nieco uzasadniony.
Zamieszanie powstało niemałe. Jak zwykle, w ostatnich miesiącach, nikt nic nie wie, nie wiadomo, na czym stoi. A terminy gonią. Rolnicy nie mogli doczekać się dotacji, bo w poprzednich latach dotrzymywane terminy, w tym roku minęły i o czasie nie dostali nic. Tak samo w telewizji. Były terminy, które minęły, a tu cisza....
– Zastanawialiśmy się już, czy pisać scenariusze do czegoś, co może nie będzie realizowane. Czekaliśmy, było trochę zamieszania – przyznaje w rozmowie z naTemat producent "Ojca Mateusza", Krzysztof Grabowski.
Scenariusze można pisać
Sytuacja, można powiedzieć, zmieniła się diametralnie w czwartek i właśnie ona powinna ucieszyć tych, którzy kochają serial o księdzu rozwiązującym kryminalne zagadki. – Dostaliśmy zaproszenie do pisania scenariuszy na rok 2017. Oficjalne pismo będzie w poniedziałek, ale wygląda na to, że wszystko będzie dobrze. – mówi Krzysztof Grabowski. I wyjaśnia w czym rzecz. Co roku o tej porze, z końcem lutego i początkiem marca, telewizja zwracała się do nich z prośbą o przygotowanie scenariuszy a także przygotowanie się do podpisania umowy na kolejny okres emisyjny. W tym roku czekali jednak dłużej, opóźnienie było znaczące. Aż do czwartku.
- Czy to oznacza, że możemy uspokoić widzów, iż do końca 2017 roku będą oglądać swój serial?
- Uspokoić widzów to będziemy mogli wtedy, gdy podpiszemy umowę. Na razie jej nie podpisaliśmy. Na razie spełniony jest tylko pierwszy etap, którego dotychczasowe niespełnienie napawało nas dość dużym strachem i niepewnością, czy będziemy kontynuować serial w przyszłym roku – pada odpowiedź producenta.
Chyba jednak serial chcą
Produkcja serialu rządzi się swoimi prawami. A najważniejsze z nich to działanie z dużym wyprzedzeniem. Na dzień dzisiejszy umowa w kwestii „Ojca Mateusza” podpisana jest z TVP do końca 2016 roku i do tego czasu widzowie na mur obejrzą nowe odcinki. Walka – jeśli możemy użyć tego słowa – szła o rok 2017. Żeby widzowie mogli wtedy obejrzeć nowe odcinki, produkcja musi ruszyć w tym roku.
– Jeśli umowa zostanie podpisana, widzowie zobaczą w 2017 roku 26 odcinków – wiosną i jesienią po 13. Ale podkreślam, jeszcze jej nie podpisaliśmy – mówi Krzysztof Grabowski. Dodaje, że wszystko powinno się wyjaśnić w ciągu miesiąca, dwóch. Jeszcze nigdy umowa z TVP nie była podpisywana później niż w maju. – Na razie jesteśmy zachęceni przez TVP do pisania scenariuszy, co daje nadzieję, że oni ten serial chcą – mówi z optymizmem.
Jak poradzi sobie Sandomierz?
W Sandomierzu nawet nie chcą o tym myśleć, co by było gdyby. Gdyby „Ojciec Mateusz” nagle z telewizji zniknął. Choć od dawna przygotowują się na taką ewentualność. – Wiadomo, że serial kiedyś się skończy – im później, tym lepiej. Ale musimy o tym myśleć, musimy mieć alternatywę. Dlatego podejmujemy szereg innych działań, rozwijamy imprezy cykliczne, np. Festiwal Młodego Wina, czy Festiwal Sera i staramy się. By nie było tak, że jak serial się skończy, nagle okaże się, ze mamy pustkę. I nagle nie ma powodu, żeby do nas przyjeżdżać – mówi Dariusz Socha, który w sandomierskim ratuszu odpowiada za promocję miasta.
Ale serial to jest to. Najważniejszy czynnik, który przyciąga turystów do Sandomierza. Jego siła jest ogromna. – „Ojciec Mateusz” jako serial, jest najważniejszy. Nasze miasto jest dziś z nim kojarzone i jest to pierwsze skojarzenie. To serial, który przyczynił się do ponownego odkrycia Sandomierza. Gdyby zniknął z anteny, na pewno byłoby ciężko. Dla nas nie byłaby to dobra wiadomość – przyznaje Dariusz Socha.
"Śladami Ojca Mateusza"
Oglądalność serialu wciąż jest na bardzo wysokim poziomie. I cały czas, od emisji pierwszego odcinka w 2008 roku, sprzyja rozwojowi turystyki w Sandomierzu. Ma bezpośredni wpływ na liczbę turystów, co - jak słyszę - jest zauważalne gołym okiem. Wielu przyjeżdża tylko z powodu serialu, a tutejsze biura podróży już w standardzie mają wycieczki „Śladami Ojca Mateusza”.
W Sandomierzu w ogóle nie widać, by serial miał tracić oglądalność. Czegoś takiego nie ma. Widać i tłumy ludzi, i nowe hotele, i nowe restauracje, co przekłada się na nowe miejsca pracy. Sandomierz, można powiedzieć, w bardzo dużym uproszczeniu, bardzo się na „Ojcu Mateuszu” wzbogacił. I jeszcze bardziej wypiękniał. – Możemy powiedzieć, że Sandomierz był prekursorem w promocji miast przez seriale. Za nami poszli inni – mówi Dariusz Socha.
Trudno się dziwić, że w Sandomierzu tak mocno związali się z tym filmem. – Każdy z nas musi się liczyć z tym, że nic nie trwa wiecznie. Ale w momencie, gdy serial jest tak lubiany i oglądany, to najbardziej poszkodowani byliby widzowie – mówi grająca w serialu Tamara Arciuch.
Jego oglądalność rośnie
Fani serialu, trzymajcie zatem kciuki za umowę. Tym bardziej, że w TVP też mówią, że ostatnie rewelacje mediów to nieprawda. – To plotki. "Ojciec Mateusz" jest na antenie i nie znika – powiedziała nam rzecznika telewizji Aleksandra Gieros-Brzezińska. Przesłała też oficjalny komunikat z datą 18 marca, w którym czytamy, że „Ojciec Mateusz” to jeden z najchętniej oglądanych seriali Jedynki, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem widzów: "17 marca trzeci odcinek 15. serii przyciągnął 4 mln 633 tys. osób. Udziały wyniosły 29,62 proc. Są to najlepsze wyniki obecnie emitowanego sezonu. Jednocześnie, tego dnia był to najchętniej oglądany program telewizyjny". Tytuł komunikatu brzmi: "Rośnie oglądalność 'Ojca Mateusza'".