Miejski przecinak lub atomowa pchła (tak, tak wołają też na Messiego) - to pierwsze skojarzenia, które wpadły mi do głowy już po kilku kilometrach za kierownicą Mini Coopera S. Ten karykaturalny na swój sposób samochód jest "wykręcony" pod każdym możliwym względem. I na zewnątrz, i w środku, i wtedy, gdy wciśniemy gaz do dechy. Oto 9 momentów, jakich doświadczy każdy kierowca tego Mini.
REKLAMA
1. Tytułem wstępu

Miejski przecinak lub atomowa pchła (tak, tak wołają też na Messiego) - to pierwsze skojarzenia, które wpadły mi do głowy już po kilku kilometrach za kierownicą Mini Coopera S. Ten karykaturalny na swój sposób samochód jest "wykręcony" pod każdym możliwym względem. I na zewnątrz, i w środku, i wtedy, gdy wciśniemy gaz do dechy. Oto 9 momentów, jakich doświadczy każdy kierowca tego Mini.
2. Mini jest naprawdę Mini

Nieczęsto zdarza się, by nazwa tak dobrze pasowała i oddawała charakter auta. Testowany Mini Cooper S to wręcz czysta definicja słowa "mini". Swoją wyjątkowo charakterystyczną sylwetką przypomina legendarny samochód Jasia Fasoli, który na pewno kojarzycie z filmów. I nie ma w tym przypadku, bo Mr. Bean kierował właśnie tym brytyjskim modelem. Gdyby dziś kręcili kolejną wersję filmowego hitu, Jaś Fasola swojego Mini pewnie nie zamykałby już własnoręcznie na kłódkę, ale nie ma chyba innego wystarczająco nietuzinkowego modelu, który by do niego lepiej pasował.
3. Mały, ale nie delikatny

Tu trochę sprzeczności, ale pozytywnej. Bo choć Mini jest malutkie, wcale nie sprawia wrażenia auta kruchego. Wysoki przód z niejako dwoma, oddzielnymi grillami, szeroki wlot powietrza na masce czy solidne nadkola, dodają mu może nie powagi, ale na pewno siły. Gabarytowo Mini jest autem idealnym do miasta, gdzie zwinnie przemyka między kolejnymi samochodami, a z głowy kierowcy zdejmuje problem z szukaniem wystarczająco dużego miejsca parkingowego.
4. Mała wyścigówka

Jednak to, co w kwestii wizualnej idealnie podsumowuje Mini Coopera S, to jeden szczegół z tyłu samochodu. Mam na myśli niestandardowo, bo na samym środku, zamontowany podwójny wydech. I nie chodzi tylko o fakt, że się pod tym względem wyróżnia. Dzięki temu zaczął wyglądać trochę jak mała wyścigówka z doczepionym z tyłu lontem. Czemu lontem? To już kwestia tego jak jeździ, ale o tym za chwileczkę.
5. Ładnie i kolorowo

Wnętrze Mini Coopera S to ciekawa kontynuacja tego, co dostajemy na zewnątrz. Mini ma za zadanie się wyróżniać i robi to dobrze, choć w środku dostrzeże to jedynie kierowca i pasażerowie. Cooper S w środku jest po prostu... ładny. Ładny w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Wzrok najpierw leci do eleganckich skórzanych foteli, by chwilę później zatrzymać się na dłużej przy kilku charakterystycznych rozwiązaniach, na jakie zdecydowali się projektanci. To na przykład wielki srebrny okrąg wokół ekranu. Okrąg okręgiem, ciekawym rozwiązaniem jest fakt, że jego kolorystyka zmienia się zależnie od opcji, z których korzystamy np. reaguje na tryb jazdy, w którym jesteśmy lub temperaturę, którą ustawiamy. Podobne "fikuśne kolorki" są też w drzwiach.
6. Nie wszystko złoto, co się świeci

Naprawdę doceniam projektantów za kombinowanie, na jakie pozwolili sobie wewnątrz Mini Coopera. Rozwiązania, na które w innym samochodzie pewnie patrzyłbym krzywo, tutaj doceniam za to, że konsekwentnie wpisują się w hasło „nietuzinkowe”. To na przykład środkowy panel z przyciskami, które przypominają nieco przełączniki w kokpicie samolotu. Niestety w tym wszystkim jest sporo plastiku, który w dotyku nie sprawdza się już tak dobrze, jak w wyglądaniu. Wspomniany okrąg zmieniający kolory „chodzi” i trzeszczy niemiłosiernie, jak tylko się go dotknie, a imitacja drewna… Powiedzmy tylko, że można ją było sobie darować. Jej jedyny plus to fakt, że przy pasażerze chowa się za nią dodatkowy spory schowek otwierany po przyciśnięci tego fragmentu.[photo position="inside"]456703[/photo]
7. Ile to ma miejsca?

Mini jest także mini, jeśli chodzi o ilość dostępnego miejsca. Z przodu nie jest to problemem, bo po odsunięciu foteli jesteśmy w stanie siedzieć naprawdę komfortowo. Po 500-kilometrowej trasie nie czułem zmęczenia. Niestety z tyłu wciśnie się co najwyżej dziecko lub torba na trening. Zrobienie tego zdjęcia wymagało trochę ekwilibrystyki. [photo position="inside"]456665[/photo]
8.Eko kontra Sport

Do dyspozycji kierowcy Mini Coopera S są trzy tryby jazdy które zmieniamy dużym pokrętłem przy skrzyni biegów. Jest z nim ten samym problem, co z innymi elementami: skrzypiący i luźny plastik. Żonglujemy pomiędzy sportowym, zwykłym i ekonomicznym. Ten ostatni to trochę tryb takiego Jasia Fasoli. W sam raz do miasta lekko ospale (względem tego, co prezentuje w innym trybie), z nie za szybką reakcją na gaz, za to szybkim wrzucaniem wyższych biegów. Byle tylko za dużo nie spalić. I faktycznie, dużo nie pali. Nie tylko w trybie eko, ale ogólnie. Zrobiłem nic 500-kilometrową trasę, naprawdę sporo pojeździłem po mieście, a i tak do rezerwy jeszcze trochę zostało. Spalanie na poziomie 6,5-7l na 100km.
9. Kiedy Mini staje się gokartem

Tak naprawdę Mini staje się Cooperem przy włączeniu trybu Sport. Wtedy staje się tym małym przecinakiem lub atomową pchłą z 2-litrowym silnikiem diesla i 170 końmi mechanicznymi. Strzela niczym z procy, zostawiając za samą ze zdziwionymi minami kierowców dużo większych aut. Zanim zorientują się, co to za maluch ich wyprzedził, zobaczą jedynie tył wydechu. Producent reklamuje ten tryb „gokartową frajdą z jazdy” i mniej więcej tak można się poczuć w środku Mini Coopera S. Na trasie było wesoło, trochę mniej już za to, gdy zjechałem z głównej drogi w asfaltową, ale nieco wyboistą. Kilkunastometrowy odcinek w takich warunkach za kierownicą Mini dało się szybko odczuć na żołądku, bo auto trochę skakało. Przy większych prędkościach szybko odczuwamy także fakt, że jedziemy niewielkim samochodem: w środku czuć je dużo mocniej niż u większych kolegów.
10. Podsumowanie

Mini Cooperowi S nie można odmówić nietuzinkowości. Skierowany raczej do specyficznego kierowcy, który chce się wyróżnić, nie potrzebuje dużo miejsca i raczej jest singlem (a na pewno nie ma rodziny). Ten samochód zwraca uwagę nie tylko tym, jak wygląda, ale i jak jeździ. W tej wersji potrafi bardzo miło zaskoczyć, w końcu jest małym gokartem. Żeby wrażenie było do końca dobre, musi jednak popracować nie tylko nad wyglądem, ale i jakością wykonania niektórych elementów wewnątrz.
