„Dziewczyna musi klaszczyć cały dzień na trybunie, patrzeć tylko kiedy on trenuje/medale przekłada z półki na półkę, dyplomy odkurza i przestawia” - tak Mister D., muzyczne alter ego Doroty Masłowskiej podsumowuje w nowej piosence niełatwy los żony piłkarza.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Poklatkowo animowany teledysk w miniaturowej scenografii stworzonej przez Marię Strzelecką, przywodzi na myśl kultowe bajki z łódzkiego studia Semafor. Oczywiście filmik powala precyzją wykonania detali, ale jeszcze bardziej bystrym okiem scenografki.
Strzelecka idealnie oddała wystrój mieszkania w bloku z wielkiej płyty, gdzie tania, hipermarketowa nowoczesność spotyka się w pół drogi z reliktami PRL-u jak meblościanka czy koc z grubej wełny z motywem głowy tygrysa. Artystka oprócz scenografii stworzyła także figurki tytułowych żon, do złudzenia przypominające Dodę i Victorię Beckham.
Już mało kto pamięta początki kariery tej ostatniej. I nie mam tu na myśli czasów, kiedy jako Posh Spice zachęcała nas z koleżankami z zespołu do doprawienia naszego życia, lecz jej pierwsze kroki jako WAG.
Ten angielski akronim (wives and girlfriends) odnoszący się do partnerek znanych piłkarzy prowadzących wystawne życie i często pojawiających się w mediach, doczekał się już nawet miejsca w Oxford Dictionary of English.
Po okresie bycia najbardziej stylową członkinią girlsbandu Victoria zajmowała się głównie kibicowaniem klubowi partnera, sporadycznie uciekała też przed paparazzi w kusych szortach. Zaledwie dekadę temu można ją było poznać po sztucznej opaleniźnie i silikonowych piersiach niepasujących do jej filigranowej figury.
Ciężko w to dziś uwierzyć (ale można zobaczyć), patrząc na stylową Victorię stojącą na czele domu mody i zbierającą pochlebne recenzje od takich tuzów branży jak Suzy Menkes.
Podobny look, wzbogacony o chętnie eksponowane loga drogich marek prezentowała wówczas inna bohaterka teledysku Masłowskiej - Doda, którą porównania jej małżeństwa z Radosławem Majdanem do stadła Beckhamów wyraźnie cieszyły.
W zamierzchłym 2006, kiedy nikt nie słyszał o Irinie Shayk i Ronaldo, a żony brytyjskich napastników nosiły jeszcze sukienki za kolano, WAGs wydawały się w celebryckim świecie zjawiskiem tyle egzotycznym, co marginalnym.
Dziś partnerki znanych, polskich zawodników są znacznie popularniejsze niż topowe aktorki czy piosenkarki. Marina Łukczenko, Sara Boruc czy Anna Lewandowska to postaci często google'owane i z podobną częstotliwością hejtowane bez litości. I to wcale nie dlatego (parafrazując słowa innej piosenki Mister D.), że społeczeństwo jest niemiłe.
WAGs to w istocie współczesna realizacja wiecznie żywego marzenia o byciu księżniczką, które, choćby w marginalnym stopniu, jest udziałem każdej kobiety. Żony i dziewczyny na swoje strojne suknie, szklane pantofelki i drogocenne klejnoty zasłużyły wszak dzięki miłości księcia – dzielnego wojownika walczącego o punkty dla swojego klubu i bohatera „zwykłych mężczyzn”.
Dziewczynom piłkarzy znacznie bliżej do archetypicznego wyobrażenia o życiu księżniczki niż Kate Middleton. Chociaż żona następcy tronu Wielkiej Brytanii otrzymała tytuł królewski, jej życie ciężko określić mianem bajki - rozliczne obowiązki, konieczność przestrzegania etykiety i raczej przymus niż możliwość pojawiania się w mediach sprawiają, że to nie jej zazdroszczą tysiące kobiet.
Anonimowe głosy zarzucają WAGs brak własnych ambicji i interesowność. Piętnują głupotę, o której rzekomo mają świadczyć częste zakupy, egzotyczne wypady i seksowne zdjęcia. Wydawać by się mogło, że już nikt nie wierzy w bezinteresowną miłość. Nawet Mister D., uosabiająca dziewczynę z bloku urodzoną w latach 80.
Mylą się Ci, którzy uważają, że pisarka zdecydowała się na projekt muzyczny, ponieważ chciała być zabawna. Rozbawienie gawiedzi nie było jej celem ani teraz, ani też dwa lata temu, kiedy w jej pierwszym teledysku „Chleb” (5 mln wyświetleń na YouTubie) wystąpiła Anja Rubik wystylizowana na osiedlową maniurę.
Teledyski Mister D. to surrealistyczny rajd po wizualnej rzeczywistości lat 90., ale także przegląd ówczesnych pragnień - "z hajsem, kanapki z hajsem, z Egiptem, z audi i ze smalcem", śpiewa w piosence „Hajs” Dorota, odwołując się do wyobrażeń o bogactwie pierwszej dekady kapitalizmu.
Masłowska kreuje rodzaj nowej mitologii, magicznego świata dzieciństwa osób z jej pokolenia, oddając ulotne wrażenia przy pomocy zlepku słów i obrazów. W utworze „Prezydent" stylizowanym na piosenkę śpiewaną przez przedszkolaki pokazuje różnicę wyobrażeń o politykach kilkulatków i dorosłych - "Prezydent, prezydent ma kłopotów sto/Prezydent, prezydent stoi sam długo w noc, pyta gwiazd co przyniesie nowy dzień, no co" - zawodzą dzieci.
Tytułowy bohater to połączenie postaci superbohatera i Lecha Wałęsy z pierwszych lat prezydentury. Podobnie jak Batman zapala nad miastem reflektor (wyświetlając na niebie zamiast nietoperza orła białego) i martwi się poważnymi sprawami dorosłych. Trochę nie wiadomo o co w nich chodzi, ale wiążą się z niespaniem w nocy, co dla kilkulatków jest jednym z głównych wyznaczników dorosłości. Z Wałęsą łączy go wizualnie sumiasty wąs, turecki sweter i mieszkanie w bloku z lat 80. oraz grana przez Masłowską żona - pokorna gospodyni domowa podająca rosół.
Dla dziewczyny z blokowiska zarówno Victoria Beckham, jak i Doda są laskami z podwórka, w zasadzie do niej podobnymi, choć może z większymi biustami i designerskimi lampami. Wydaje się absurdalne? A czy nie były zwykłymi dziewczynami, które znakomicie wykorzystały swoje pięć minut w mediach?
Mister D. to postać naiwnej hejterki sprzed ery internetu, która zamiast zazdrościć racjonalizuje świat utwierdzając się w przekonaniu, że bycie żoną piłkarza to nic fajnego. Tak jak Anja Rubik i jej pląsy z groźnym karkiem były dresiarskim wyobrażeniem o love story, tak zaprezentowane w nowym klipie scenki, to artystyczna wizja Strzeleckiej i Masłowskiej naśladująca tok myślenia blachary o świecie sławnych i bogatych.
Pisarka kolejny raz wskazuje palcem uwierające niemiłe społeczeństwo zjawisko. O WAGs pisze się i mówi coraz więcej i z pewnością nie zmieni się to za naszego życia. No chyba, że ludzie przestaną interesować się piłką nożną. Ale na to jednak bym nie liczyła.