Najnowsze doniesienia o sprawie Ewy Tylman mrożą krew w żyłach. I wcale nie dlatego, że jej ciała wciąż nie udało się odnaleźć. Przerażające jest to, że grupy poszukiwawcze znalazły w Warcie męską dłoń, a później troje innych topielców. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele ciał znajduje się wokół nas, a o których istnieniu być może nigdy się nie dowiemy.
– To się dopiero zaczyna, teraz czas na Wisłę – mówi były policjant Dariusz Loranty. Przewiduje, że suchy rok może odsłonić wiele ciał, które przez całe lata spoczywały na dnie Wisły, szczególnie w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. – Wielu przestępców uważa się za zaginionych. Przecież oni nie wyprowadzili się na Marsa – mówi.
Niemal co chwila słyszy się o kolejnych ciałach znalezionych w rzekach i zbiornikach wodnych, czyli akwenach, które nieświadomie mijamy jadąc do pracy czy wychodząc z dziećmi na spacer. Zwłoki nie są odnajdywane, bo nikt ich nie szuka. Płetwonurkowie wyławiają je przy okazji innych śledztw (jak w przypadku Tylman), rutynowych patroli, a często dzięki zawiadomieniom wędkarzy.
Dariusz Loranty zauważa, że fala odkryć ciał nastąpiła w ostatnim czasie. – Wcześniej tego nie było. Okresowo, głównie wędkarze ujawniali ciała, które nie mogły wypłynąć, bo były gdzieś uwięzione. Teraz nastąpiło poważne obniżenie stanu wód i te trupy wypływają – mówi były policjant.
Ciał jest więcej
Maciej Rokus z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP od początku stycznia przeczesuje dno Warty w poszukiwaniu Ewy Tylman. – Nie widzę zupełnie nic dziwnego w tym, że znaleźliśmy ciała trzech osób – mówi naTemat. Zaznacza, że zwłoki nie zostały znalezione w ciągu jednego dnia. Ale zdarzały się sytuacje, że w ciągu doby jego grupa odnajdywała dwie martwe osoby.
W lutym tego roku płetwonurkowie zeszli pod wodę, aby odnaleźć ciało 28-letniego geodety, który podczas pracy na zaporze w Świnnej Porębie wpadł do rzeki. Niespodziewanie, wyłowili ciała dwóch mężczyzn. Nie wiadomo, kim jest druga osoba – w okolicy nie było żadnych zgłoszeń o zaginięciu.
Znajdują, choć nie szukają
Czy również w Warszawie, pod mostami, którymi mieszkańcy codziennie jadą do pracy, znajdują się ciała? Na pewno, ale wynika to przede wszystkim z tragicznej historii stolicy. Dariusz Loranty tłumaczy, że najwięcej ciał pod wodą może znajdować się w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie nie prowadzi się tak często prac na rzece, jak w samej Warszawie.
Ale i tu są odnajdywane zwłoki. Pod koniec lutego policja wyłowiła ciało mężczyzny w okolicach Mostu Północnego. Nie wiadomo, kim była ofiara i w jaki sposób doszło do utonięcia. W styczniu, w pobliżu Mostu Poniatowskiego policjanci wyłowili zwłoki elegancko ubranego 26-latka. W marcu ubiegłego roku przechodnie zauważyli ciało mężczyzny leżące w kanale w Parku Skaryszewskim.
Do tragicznego przypadku doszło również w sierpniu 2015 roku, kiedy ekipa TVP chciała pokazać rutynową pracę policji rzecznej w Warszawie. Gdy wpłynęli motorówką do małej zatoki w pobliżu mostu Śląsko-Dąbrowskiego, znaleźli w wodzie zwłoki człowieka.
Maciej Rokus z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP ma nadzieję, że ciało Ewy Tylman uda się odnaleźć do końca maja. Jego zdaniem jednak, najprawdopodobniej znajdą je wędkarze lub inni, przypadkowi ludzie. Jak mówi, w warszawskim odcinku Wisły znajdują się ciała przede wszystkim w formie szkieletów, przysypane piaskiem – jeszcze z czasów wojny.
Dariusz Loranty wyjaśnia, że ciała, które znajdują się w zbiornikach wodnych i na dnie rzek mogą być na przykład ofiarami wypadków drogowych, których sprawcy chcieli ukryć zwłoki. Ale są to również uczestnicy porachunków gangsterskich. – W samej Warszawie może ich nie być, ale tuż za nią na pewno tak – mówi.
Zwłoki są niesione przez rzekę, dlatego zdaniem Lorantego możemy mieć w niedługim czasie "wysyp" ludzkich ciał w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. – Mieliśmy takie przypadki za Wólką Węglową. To tereny mało uczęszczane i tam znajdowano zwłoki – mówi.
Im większe głębokości i niższe temperatury, tym ciało się lepiej zachowuje. Nawet po kilku latach ciało pozostaje spójne. – W jeziorach ciało tkwi w tym samym miejscu i tam jest i czeka na to, że być może kiedyś ktoś je odnajdzie, a być może zostanie już tam na wieki – mówi Maciej Rokus.
Rzeka Warta nie jest głęboka. Ma 3, czasem 2,5 metra głębokości, ale jest trudną rzeką z nieuregulowanym korytem. To jest natura, która rządzi się własnymi prawami. Gdybym dzisiaj miał powiedzieć, że nie ma w niej ciała człowieka, to nie zdobyłbym się na taką odwagę. Zawsze są miejsca, gdzie ciała mogą być zaklinowane, gdzie mogły się o coś zaczepić.
Dariusz Loranty
Były policjant
Nie wątpię, że inne zwłoki dalej tam są. Mamy bardzo dużo zaginionych przestępców, którzy znikają bez śladów. Nie ma cienia wątpliwości - oni muszą gdzieś leżeć.