PBG jest jedną z największych w branży. Buduje gazoport w Świnoujściu, kopalnię gazu i ropy, magazyn gazu dla PGNiG oraz odcinki autostrad A1 i A4. Jej spółka córka budowała też Stadion Narodowy praz obiekty w Gdańsku i Poznaniu. Złożenie wniosku o upadłość to szok dla rynku. Szok, który może nim zatrząsnąć i całkowicie zmienić zasady gry.
Jak na blogu napisał dziennikarz TVN CNBC Rafał Hirsch, „PBG rozłożyły na łopatki kontrakty autostradowe, bo koszty materiałów w trakcie budowy wzrosły o kilkadziesiąt procent.” A skoro tak, firma miesięcznie traciła na tych umowach miliony złotych. Nie mogła się wycofać, musiała za to dokładać do interesu. Kolejne raty wypłacane od zleceniodawcy nie starczały na pokrycie kosztów. Spółka musiała więc w bankach pożyczać coraz więcej pieniędzy, „mamy więc mechanizm nieustannego narastania długu” - dodaje Hirsch.
PBG starało się emitować akcje, obligacje, dogadywać się z bankami. Wszystko na nic. Ogromna spółka budowlana wyssała gotówkę ze spółek zależnych, co i tak na niewiele się zdało. Tym bardziej, że wniosek o upadłość złożyła też Hydrobudowa (spółka córka PBG), która zbudowała kilka stadionów, a Narodowe Centrum Sportu chce od niej dodatkowo 300 milionów złotych za opóźnienia.
Jak ewentualna upadłość PBG i Hydrobudowy wpłynie na rynek?
Scenariusz #1
Ogłoszenie upadłości było tylko próbą nacisku na banki, by te złagodziły nieco podejście do PBG i umożliwiły późniejszą spłatę kredytów. Zarząd dogada się z wierzycielami, dokończy inwestycje, kurs akcji, który spadał o 50 procent się uspokoi, chętni kupią akcje w dobrej cenie i wszyscy będą zadowoleni.
Scenariusz #2
Nawet jeżeli spółkom uda się dogadać z bankami, rynek pogrąży się w nieufności, tak jak w nieufności pogrążały się europejskie rynki, gdy kłopoty z wypłacalnością miała na przykład Grecja. „Stoimy więc na progu spirali śmierci, samonakręcającej się fatalnej pętli. Pod tym względem sytuacja wygląda tu podobnie do tej w sektorze bankowym w strefie euro, gdzie od lat nikt już nikomu nie ufa i nie pożycza. Tyle, że oni mają bank centralny, który jako najwyższa instancja może wyręczać rynek i uspokajać sytuację w razie potrzeby. Branża budowlana nie ma takiej instytucji” - pisze Rafał Hirsch.
W tym scenariuszu banki przestaną finansować branżę budowlaną, obawiając się jeszcze większych kłopotów. Razem z wielkimi, tracić zaczną mali: podwykonawcy, którzy i tak często byli na samym końcu łańcucha dostaw gotówki. Bo skoro upaść może gigant, tym bardziej może to zrobić robaczek.
Scenariusz #3
W Polsce nie będzie komu budować autostrad, mostów. Firmy, które przetrwają załamanie wiele razy zastanowią się, zanim podpiszą państwowe kontrakty. „Żadna poważna polska firma budowlana, która przetrwa obecny bajzel nie tknie żadnego zlecenia, które będzie miało coś wspólnego z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, czy generalnie polskim rządem, który tak nieustępliwie bronił korzystnych dla siebie i zupełnie nieopłacalnych dla wykonawców kontraktów, że aż tych wykonawców zajechał na śmierć, niczym chciwy góral konia ciągnącego wóz z turystami pod Morskie Oko.”
Za polskie kontrakty wezmą się więc zagraniczne firmy, które prawdopodobnie będą budować drożej, ale w ostatecznym rozrachunku to one zostaną wybrane. Warto przypomnieć, że obecnie głównym kryterium wyboru wykonawcy jest cena. Właśnie dlatego polskie spółki budowlane obniżały marże, by tylko wygrać przetarg. O tyle jest to ich wina, że nie wzięli pod uwagę, iż ceny surowców mogą aż tak wzrosnąć.
Scenariusz #4
Po upadku PBG nastąpią opóźnienia w projektach, którymi zajmuje się spółka. Straty zanotuje PGNiG, posypią się kontrakty związane z gazoportem, nie powstaną autostrady, zleceniodawcy będą nakładać na spółki kolejne kary za opóźnienia.
Niesmak przeniesie się też na firmy budowlane, które mają projekty prywatne. Zmniejszy się liczba budowanych mieszkań, a Polakom jeszcze trudniej będzie o kredyty na mieszkania, które już powstały.
Jak będzie?
W tej chwili ciężko ocenić realne straty, jakie poniesie za sobą dzisiejsza trudna sytuacja PBG. Zdaniem ekspertów częściowo spełnić się mogą wszystkie z powyższych scenariuszy.
W mediach pojawiały się głosy różnych osób, które za sytuację firm budowlanych obwiniały je same. I, jak pisałem, częściowo tak jest. Ale w dużej mierze winę za taką sytuację ponosi system, państwo, które za wszelką cenę chce budować jak najtaniej, jak najszybciej, nie patrząc na możliwości i sytuację na rynku. Ktoś kiedyś powiedział, że jak coś jest tanie, to nie może być dobre. W sektorze budowlanym widać to jak na dłoni - jak jest tanie, to będzie pękać. Pęknie też zapewne kilka wielkich polskich firm budowlanych.