Czy śniadanie musi oznaczać jajecznicę z kromką chleba? Nie nad Wisłą! Polacy coraz częściej jedzą na mieście, czego najlepszym dowodem były popularne w ubiegłym roku targi śniadaniowe. W 2016, przynajmniej na Facebooku wypierają je "bufety śniadaniowe".
Co świadczy o rosnącej popularności weekendowego trendu? Liczba wydarzeń pod jego nazwą - tych z „bufetem śniadaniowym” jest kilkanaście. Twórcą facebookowych wydarzeń pod takim hasłem został jeden z warszawskich lokali, Leniviec. Inspiruje się pomysłem Anglików.
Według nich bufet śniadaniowy składa się ze słodkiego pieczywa, bułek pszennych, mieszanych, żytnich i chleba, płatków, zimnego i ciepłego mleka, konfitur, masła, wędlin, mięsa, serów (żółte, twarogowe, topione), jogurtów i kefirów, owoców, jajek albo ryb. Przyjęto, że razem podaje się je między 7:00 a 11:00.
Knajpy odchodzą od tradycyjnych norm godzinowych. "Bufety" rozpoczynają się o 10:00, a kończą nawet o 15:00. W niektórych lokalach śniadania trwają nawet do 16. Pewne jest za to, że w sobotę i niedzielę to stały punkt menu większości knajp. W Warszawie, bułki z konfiturami i omlety proponują choćby Przystanek MDM, Charlotte, Delikatesy Esencja, O obrotach Ciał Niebieskich, MiTo, My'o'my, Aioli czy Wrzenie Świata. I choć nie promują mocno autorskich bufetów, zyskują rzesze fanów w weekendy.
Najniższa cena za takie śniadanie to około 13 złotych z opcją "jesz, ile chcesz". Wspomniany na początku lokal weekendy „bukuje” dla kuchni: amerykańskiej, meksykańskiej, francuskiej, indyjskiej czy brazylijskiej. Kolejno udział weźmie w nich - 273, 465, 251.1320 i 359 osób. A jeszcze więcej myśli, by wybrać się na takie śniadanie.
Nowe rozumienie śniadań zaczęło się od słynnych już targów śniadaniowych. Tam ideą było wspólne jedzenie pod chmurką, ale bez wybranego kulinarnego tematu. Wybór między różniącymi się specjałami przyciągał tłumy. Inaczej dzieje się, gdy wybieramy jedną kuchnię - stół ogranicza nas wtedy do jednego miejsca.
Śniadanie po indyjsku, włosku, grecku i marokańsku podoba się coraz bardziej. Fajnie brzmią pancakes z sosem truskawkowym, dorsz z bekonem i fasolką albo indyjska sałatka z zielonego ogórka. Idzie wiosna, można się skusić na wszystko, byle nie siedzieć w domu.
Miejskie śniadania są interesujące nie tylko z powodu menu, ale i cen. Jak pisaliśmy w naTemat, można zjeść za złotówkę w najlepszych knajpach. Klienci są zadowoleni i chętnie wracają - wilk jest więc syty, a owca cała.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl