Bułka tarta z Charlotte za 7 złotych stała się hitem internetu. Komentujący prześcigają się w rozważaniach, co w tej bułce takiego jest, że musi kosztować aż tyle. O kontrowersyjnym produkcie Charlotte rozmawiamy z jej właścicielką, Justyną Kosmalą.
Justyna Kosmala: Szanuję internautów, bo szanuję ludzi w ogóle. Ale nie oszukujmy się, to nie bułka tarta jest bohaterem tej bajki, ani nawet cena, bo cena jest przeciętna, tylko sama Charlotte, jako miejsce kontrowersyjne, wzbudzające skrajne emocje. Kiedy ponad rok temu otwierałam Charlotte, nie przewidywałam, że jej losy tak się potoczą. Chciałam po prostu zaoferować warszawiakom dobre pieczywo i miejsce, gdzie można coś zjeść. Miejsce w moim guście, w którym sama chciałabym z przyjemnością posiedzieć z przyjaciółmi. Mam nadzieję, że mi się udało. I tego się trzymam. Chcę być profesjonalna i merytoryczna. Moda na Charlotte oczywiście bardzo mnie cieszy, ale traktuję ją jako miły bonus.
Nie widzi pani nic kontrowersyjnego w takiej cenie za bułkę tartą?
Dla przykładu: bułka tarta firmy Kupiec: 400 gr kosztuje 8 zł. Nasze opakowanie jest bardzo duże, półkilogramowe. Myślę, że gdybyśmy zrobili ofertę na 250 gramów za 4 zł, to tego szumu by pewnie nie było. Słusznie ktoś skomentował w jednym z postów, że przecież nie można liczyć tylko ceny surowca. Często, kupując sukienkę, zastanawiamy się, ile kosztował materiał użyty do jej wyprodukowania. I kręcimy z dezaprobatą głową, że tak mało, niewspółmiernie do ceny sukienki. A my, żeby uzyskać pół kilograma bułki tartej, suszymy 3 i pół bagietki.
Z czego bułka jest robiona?
Nasza bułka jest długo suszona, ręcznie mielona. A co najważniejsze, jest w niej tylko prawdziwa bułka. W większości produktów o nazwie "bułka tarta" dostępnych na rynku są jeszcze dodatki, jak cukier, skrobia pszenna, kukurydziana, olej itd. Nasze chleby i bagietki robione są z naturalnych składników, nie używamy polepszaczy ani gotowych mieszanek. Używamy zakwasu, który sami codziennie wyprowadzamy, dodajemy wysokiej jakości mąkę ze sprawdzonego źródła, wodę i sól. Koniec. Tej metody dziś praktycznie nikt już nie stosuje, jest ona rzemieślnicza, ciężka, wymaga skupienia i czasu. Mało osób chce uwierzyć, że działamy dokładnie "tak jak kiedyś". Właśnie z takiej bagietki robimy naszą bułkę tartą.
To reklama dla Charlotte, w myśl zasady: nieważne, co mówią, byleby mówili?
Czy cała ta facebookowa akcja wokół bułki to reklama dla Charlotte? Proszę pana, chciałam sprzedawać dobrej jakości bułkę tartą, bo wiem, że wiele osób jej używa. My nie zbieramy okruchów z podłogi, bo i o takich przypadkach słyszałam. Reklama jest dźwignią handlu, jak głosiło dawne peerelowskie, całkiem słuszne skądinąd hasło, więc oczywiście cały ten szum tak traktuję. Nie sądzę, żeby ktoś przy kolejnym wpisie zastanawiał się nad bułką, takie posty robią się raczej wyścigiem o palmę pierwszeństwa w napisaniu najdowcipniejszego komentarza. Przy wielu z nich uśmiałam się do łez, więc szczerze muszę przyznać, że całość odbieram bardzo pozytywnie. Nie obrażam się. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i zapraszam oczywiście do Charlotte. Między innymi po tartą bułkę
:-)