To było kolejne orędzie radiowe Naczelnika Państwa. Bo rozmowę Pawła Lisickiego z Jarosławem Kaczyńskim trudno nazwać wywiadem. Z rozmowy, którą nagrano wcześniej w siedzibie PiS, nie dowiedzieliśmy się właściwie niczego nowego. No, może usłyszeliśmy kilka nowych przytyków pod adresem prof. Andrzeja Rzeplińskiego.
Jarosław Kaczyński unika mediów, a jeśli już zgadza się na wywiady, udziela ich głównie mediom publicznym lub zaprzyjaźnionym TV Trwam i Republika. To gwarantuje mu, że te rozmowy to właściwie orędzia, a nie wywiady. Tak było i tym razem.
Radiowa Trójka wyemitowała nagraną wcześniej (i to w siedzibie PiS, a nie radiowym studiu) rozmowę, którą przeprowadził naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki. Nagrano ją na tyle wcześnie, że Prezes jeszcze nie wiedział (czy raczej udawał, że nie wie), czy dojdzie do spotkania liderów partii politycznych. Jak pisaliśmy takie zaproszenie wystosował we wtorek o godzinie 14.30 szef klubu PiS.
Czego nowego słuchacz się dowiedział? Jedynie tego, że Kaczyński i Rzepliński byli razem w piechocie, a nie wojskach pancernych. Bo poza tym słyszeliśmy stałą argumentację Prezesa. Lider PiS skarżył się, że establishment kwestionuje nie tylko konkretne decyzje jego partii, ale w ogóle jej prawo do rządzenia, a opozycja jest nieprzygotowana do pełnienia swojej roli, dlatego wszczyna awantury.
Poza tym Kaczyński mówił, że całe zamieszanie wokół Trybunału, to wina Platformy, a PiS chce kompromisu. – Do Trybunału trafia niewielka część przyjmowanych ustaw, więc o żadnym rozdwojeniu prawa nie mam mowy – zapewniał Prezes. Kaczyński zapewniał też, że Trybunał mógłby zająć się tzw. ustawą naprawczą, gdyby tylko zastosował się do jej zasad.
Prezes krytykował też Andrzeja Rzeplińskiego, mówiąc, że poza prawem w grę wchodzą też "niedobre cechy psychiczne prezesa Trybunału Konstytucyjnego". Bagatelizował też wywiad, w którym Rzepliński mówił, że obawia się o życie. – Nie jestem specjalistą od analizy stanów psychicznych. (...) Niektórzy różnie reagują na stres – mówił Kaczyński.
Po tej miłej gawędzie opinia publiczna nie jest bogatsza nawet o gram wiedzy. Prezes dostał więc darmowy czas antenowy, by nieniepokojony przez nikogo powtarzać swój przekaz.