– To moje ostatnie spotkanie z widzami "Panoramy". Proszę pozwolić, że wszystkim państwu się nisko pokłonię i podziękuję za pięć ostatnich lat. Były naprawdę fantastyczne – tak Joanna Racewicz pożegnała się we wtorek z widzami serwisu informacyjnego Dwójki. Jeśli wierzyć TVP, dziennikarka została zwolniona z prowadzenia programu, ale zostaje w telewizji publicznej. Pewnie nawet dla PiS jest jasne, że zwolnienie Racewicz na kilka dni przed szóstą rocznicą katastrofy smoleńskiej byłoby wielkim wizerunkowym błędem.
Z Hrubieszowa do TVP
Urodziła się w 1973 roku w Hrubieszowie, lubelskim miasteczku liczącym obecnie 19-tysięcy mieszkańców. Na 33 kilometrach kwadratowych mieściło się kilka redakcji – Racewicz, polonistka z wykształcenia, rozpoczęła naukę dziennikarskiego zawodu w "Kronice Tygodnia" i lokalnym oddziale radia RMF FM. Wkrótce przeniosła się do Warszawy, gdzie odbyła staż w "Teleexpressie", a od 1999 roku pracowała jako reporterka i prezenterka w "Panoramie".
W 2002 roku na pokładzie rządowego tupolewa poznała mężczyznę, który już za rok miał być jej mężem – porucznika Pawła Janeczka, oficera Biura Ochrony Rządu. Racewicz cieszyła się sympatią widzów – w 2004 roku została nominowana do "TeleKamery". W październiku 2006 roku, gdy u władzy było Prawo i Sprawiedliwość, odeszła z kontrolowanej przez partię TVP. Mąż utwierdzał ją wówczas w tym, że podjęła dobrą decyzję. Po dziesięciu latach można mieć deja vu – Racewicz znowu odchodzi z "Panoramy", jednak w tym czasie w jej życiu zmieniło się wszystko.
Urwana przygoda z TVN
Po kilku miesiącach odpoczynku zaczęła pracować w "Dzień dobry TVN", gdzie miała swój cykl "Dom otwarty". Był marzec 2007 roku. W życiu osobistym Racewicz także się dobrze układało – małżeństwo z Pawłem "Janosikiem" Janeczkiem było wyjątkowo udane.
W kwietniu 2008 roku, kilka dni po urodzinach męża, przyszedł na świat ich syn, Igor. Wspólnie świętowali już tylko jedne urodziny Janeczka. 10 kwietnia 2010 roku, na tydzień przed ukończeniem 37. roku życia, porucznik z BOR zginął razem z 95. innymi osobami w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. Pogrążona w żałobie Racewicz nie była w stanie dalej pracować.
Wdowa smoleńska
Dziennikarka niemal codziennie odwiedzała grób męża. W wywiadach przyznawała, że cmentarz stał się jej drugim domem. Każdego dnia zapalała znicz, dbała o świeże kwiaty. Resztę czasu poświęcała na wychowanie 2-letniego syna. Jeszcze rok po katastrofie mówiła, że śpi z koszulą pachnącą jej mężem. Nosiła się na czarno. Przeprowadziła cykl wywiadów z kobietami, które straciły bliskich w Smoleńsku i wydała go pod tytułem "12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie". W mediach krytykowała sposób, w jaki państwo działało po katastrofie.
Nie dołączyła do stronnictwa zamachowego, ale wytykała błędy i mrożące krew w żyłach pomyłki, m.in. przy identyfikacji zwłok.
Po roku od śmierci męża wróciła do TVP jako prezenterka "Panoramy". Prowadziła autorki przegląd prasy w "Pytaniu na śniadanie". Od 2014 roku prowadziła również program publicystyczny "Po przecinku".
Czas mijał, a plotkarskie portale śledziły każdy jej ruch. Sprawdzano czy i jak wraca do siebie. Kolorowa prasa martwiła się o to, że nadal jest smutna, że chodzi w czarnych ubraniach. Jednak gdy po kilku latach Racewicz powoli zaczęła się uśmiechać nagle okazało się, że to też jest problem.
Feniks z popiołów
Nagle okazało się, że Racewicz nie pasuje już do stereotypu idealnej wdowy. Nie spędza już tak dużo czasu na cmentarzu, nie jest pogrążona w bezbrzeżnym żalu, wróciła do noszenia kolorowej odzieży. Wkrótce okazało się, że w jej życiu pojawiło się nowe uczucie. Racewicz mówi, że jest jej żal tych, którzy komentują w internecie, że sprzeniewierzyła się pamięci ukochanego męża lub odmawiają jej prawa do ułożenia sobie życia na nowo. Czas nie leczy ran, mówi Racewicz, ale gdy upłynie go wystarczająco dużo, można znowu zacząć żyć.
Jako przyczynę odsunięcia Racewicz od prowadzenia serwisu "Fakt" nieoficjalnie podaje, że "nie chciała kłamać na zamówienie" broniła koleżanek i kolegów zwalnianych z pozamerytorycznych powodów. Dziennikarz TVP mówi, że prawdopodobnie - tak jak inni zwolnieni dziennikarze - usłyszała, że nie pasuje do koncepcji programu, który prowadziła od kilku lat.
– A koncepcja jest taka, że jak nie jesteś żołnierzem PiS-u, jak Rachoń czy Lichocka, to wylatujesz. Obiektywizm dziennikarski jest teraz najgorszą rekomendacją dla osoby pracującej w telewizji publicznej – mówi dziennikarz, który bojąc się o swoją pracę, nie zgadza się na publikację nazwiska.
Telewizyjne Centrum Informacji 30 marca po południu podało, że Racewicz będzie pracować dla TVP Polonia.
Wyjątkowy. Dobry, czuły, opiekuńczy, bardzo męski. Mądry i uczciwy.Czytaj więcej
Joanna Racewicz
krytykowała to, jak państwo poradziło sobie z katastrofą smoleńską
Myślę, że to, co się stało z koszmarną pomyłką trumien pani Anny Walentynowicz i pani Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, jest dla mnie, dla wszystkich rodzin, otwarciem wrót piekła.
Centrum Informacji TVP
Dyrekcje Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i TVP Polonii po konsultacjach zdecydowały o kontynuacji pracy Joanny Racewicz w TVP i o skierowaniu red. jej do tej anteny, gdzie czekają na nią nowe wyzwania. (…) Zaangażowanie red. Joanny Racewicz do TVP Polonia jest realizacją jednego z wariantów przedłużenia współpracy dziennikarki z Telewizją Polską, o których rozmawiała osobiście z prezesem Jackiem Kurskim na spotkaniu w dniu 15 marca br.