Dla Prawa i Sprawiedliwości sprawa katastrofy smoleńskiej to narzędzie polityczne. Wie o tym Antoni Macierewicz, który postanowił mocno zagrać na emocjach podczas posiedzenia Komisji Obrony Narodowej, która zajmuje się wznowieniem prac zespołu smoleńskiego, który Macierewicz powołał w MON. Odegrał monodram, którego nie powstydziliby się najwybitniejsi polscy aktorzy.
Pod skrzydłami PiS rozwija się w Polsce religia smoleńska, a jej głównym kapłanem jest Antoni Macierewicz. I robi wiele, by zmobilizować swoich wyznawców przed kolejną rocznicą katastrofy smoleńskiej. Zrobił to podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej, gdzie miał tłumaczyć posłom, dlaczego zdecydował się na powołanie tzw. podkomisji smoleńskiej.
Ale w istocie Macierewicz skupił się na atakowaniu opozycji, powtarzaniu nieprawd, a przede wszystkim na grze na emocjach. I to wychodziło Macierewiczowi doskonale. Minister obrony minął się z powołaniem i zamiast polityką powinien parać się aktorstwem.
Bo kilkudziesięciominutowe przemówienie wiceprezesa PiS było monodramem, którego nie powstydziliby się profesjonaliści. Momentami mówił głośno i intensywnie, za chwilę zwalniał i wyciszał się. Sporo było pauz, westchnień, momentami wydawało się, że Macierewicz uroni łzę.
Ale minister Macierewicz chyba przesadził ze środkami aktorskimi, bo jego gra była aż nadto rzucająca się w oczy. Sporo czasu poświęcił Stefanowi Niesiołowskiemu.
– Szkalowanie gen. Błasika rosyjskimi słowami, w imieniu was, panowie, nawet nie jest podłością. Jest tym, co słusznie Sienkiewicz nazwał zaprzaństwem – perorował Macierewicz. – To jest jedyne słowo, którego można na to użyć. Chcę przeprosić w imieniu Sejmu RP, w imieniu posłów panią generałową Błasik, wszystkie ofiary, za wystąpienie tego człowieka – mówił.
Apelował też do posłów PO, by bronili powołanej przez niego podkomisji. – (głęboki wdech) I bardzo proszę, żeby zamiast atakować ludzi, którzy zdecydowali się na tę ciężką pracę, pochylili się państwo nad tym, jak ułatwić im pracę – mówił minister obrony w Sejmie.
Rugał też posłów PO za niewłaściwe, jego zdaniem słownictwo. – Może nie najlepiej jest, panie pośle Suski, gdy używa się na dochodzenie do prawdy określenia "spektakl smoleński". Kogo pan chce w ten sposób obrazić? Co to ma znaczyć w ogóle? Co to jest? Gdy poseł Rzeczypospolitej mówi "spektakl smoleński"? To naprawdę niegodne. Proszę, niech pan tego nie robi – apelował do posła PO Pawła Suskiego.
Macierewicz żalił się też, że jest źle traktowany przez media i opinię publiczną. – Nic wam nie przeszkadzało, kiedy obrzucano mnie przed chwilą epitetami, że kłamię. Nie "mylę się", nie "nie jestem pewny", ale kłamię – mówił łamiącym się głosem Macierewicz.
Takie przedstawienie na pewno przyniesie oczekiwany skutek i przypomni zwolennikom PiS, kogo mają uważać za ofiary medialnej nagonki i kto próbuje zbić polityczny kapitał na Smoleńsku. Ale dla reszty opinii publicznej to tylko potwierdzenie, że Antoni Macierewicz i PiS traktują sprawę jako narzędzie polityczne.