Ten wywiad stał się głośny jeszcze przed emisją. Jarosław Kaczyński miał rozmawiać z dziennikarzem nieświadomy, że udziela wywiadu Superstacji, a nie Polsatowi. Rzekomo PiS chciał zablokować emisję rozmowy, w której pojawia się wiele wątków osobistych. Pomimo tego Superstacja pokazała wcześniej fragmenty programu "Polska w kawałkach" Grzegorza Jankowskiego, a teraz wyemitowano całość. Co powiedział dziennikarzowi lider Prawa i Sprawiedliwości?
W rozmowie z Superstacją Jarosław Kaczyński pytany był między innymi o zmarłego brata bliźniaka. Mówił o tym, że Lech Kaczyński był wyjątkowo dobrym człowiekiem, co było jego uderzającą cechą.
Na pytanie o ich kontakty w ostatnich dniach życia Lecha, Jarosław odpowiedział, że to był szczególny czas, bo bardzo chora była wówczas ich matka Jadwiga. Była nieprzytomna, lekarze dawali jej tylko kilka dni życia.
"Mówiłem Leszkowi, że do Rosji lepiej jechać pociągiem"
Czy Jarosław Kaczyński w tych ostatnich dniach przed śmiercią brata miał przeczucie, że stanie się coś złego? - Miałem wewnętrzne przeświadczenie, że nie należy lecieć samolotem do Smoleńska, ale nie byłem w stanie tego racjonalnie uzasadnić.
Pytany o rozdzielenie wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kwietniu 2010 roku lider PiS powiedział, że gdyby polecieli do Smoleńska razem, to wtedy nic złego by się nie wydarzyło.
Jak wyglądały spory między braćmi? – Było ich niewiele, po prostu rozmawialiśmy, mieliśmy swoje argumenty, a spory zazwyczaj wygrywał mój brat. Podporządkowałem mu się, na przykład w sprawie konieczności zmian w ustawie o lustracji. Nie podporządkowałem się natomiast, gdy sprzeciwił się temu, by Marcinkiewicz został premierem. Cały nasz projekt zakładał, że zdobędziemy funkcję prezydenta, dlatego nie chciałem zostać premierem, bo to mogłoby odebrać nam wygraną w wyborach. Była tylko jedna sytuacja gdy Lech był na mnie bardzo rozgniewany, nie dzwonił do mnie przez 3 dni, najdłuższa przerwa w naszym życiu - mówił Kaczyński.
10 kwietnia 2010 roku
– 10 kwietnia Lech zdał mi relację, że z mamą w szpitalu wszystko w porządku, później zadzwonił do mnie koło 8 rano, myślałam, że już wylądował w Smoleńsku, a on dzwonił z samolotu. Ta rozmowa została przerwana, co mnie nie zdziwiło, bo rozmowy satelitarne zwykle się przerywają. Rozmawialiśmy tylko i wyłącznie o mamie – podkreślił lider PiS.
– Zebrałem się i pojechałem do szpitala, bo nie chciałem, by mama się dowiedziała. Poprosiłem, by nikt jej nic nie mówił. Pojechałem do siedziby PiS, odbyła się krótka narada w sprawie wyjazdu do Smoleńska, polecieliśmy tam po południu. Lądowaliśmy w Witebsku. Wynajęliśmy autobus i pojechaliśmy 100 km do Smoleńska. Po drodze minęła nas kolumna w której jechał Tusk, potem nie chciano nas przez jakiś czas wpuścić. Wpuszczono nas. Samolot był w kawałkach – wspominał. – Zobaczyłem ciało Leszka, moje normalne życie się skończyło – dodał Jarosław Kaczyński.
Maria Kaczyńska ("Marylka")
Kolejne pytanie dziennikarza dotyczyło Marii Kaczyńskiej, żony Lecha. Jarosław Kaczyński powiedział, że była asertywna i zdecydowana. – Miał szczęście, że ją spotkał. To małżeństwo mu bardzo pomogło, gdyby nie Marylka, która prowadziła dom, nie mógłby jednocześnie prowadzić działalności opozycyjnej i doktoryzować się. Byli bardzo biednym małżeństwem, starczało im do pierwszego, ale zdarzało się, że tylko dziecko miało cokolwiek do jedzenia – wspominał lider PiS.
– Była jedna pensja na wynajem mieszkania, pensja adiunkta, skromna pensja, z tego trzeba było żyć. Póki moi rodzice pracowali, to jeszcze nie było źle, ale gdy przeszli na emeryturę, to było gorzej. Marylka znosiła to dzielnie, potrafiła zagospodarować jedzenie, np. podzielić kurczaka, którego przywiozłem, na 16 części – mówił poseł.
Gazeta dla mamy
Czy Jarosław Kaczyński naprawdę wydrukował mamie fikcyjną gazetę, by ukryć śmierć Lecha? – Wiele tygodni ukrywaliśmy śmierć Leszka przed mamą, wymyśliliśmy podróż po Ameryce Łacińskiej, wulkaniczne pyły, które sprawiły, że musi długo płynąć statkiem. Rzeczywiście, ze dwa razy przedstawialiśmy mamie przerobioną komputerowo gazetę. Podli ludzie robili mi potem z tego zarzut - podsumował Kaczyński.
Wielkanoc
– W drugi dzień świąt pojechałem do Krakowa, mam zwyczaj, że 18-tego każdego miesiąca, lub 19-tego, jadę na grób brata. Jestem też na jego grobie w Dzień Zaduszny, jestem tam 15-16 razy w roku. Jest też symboliczny grób brata na Powązkach, na którym bywam zwykle 3 razy w tygodniu, czyli około sto pięćdziesiąt razy w roku - zdradzał.
Jarosław Kaczyński prywatnie
– Jestem molem książkowym, ale w tej chwili często nie mam na to czasu. Na święta dostałem "Księgi Jakubowe" pani Tokarczuk, postanowiłem je przeczytać, zacząłem, ale nie wiem, czy skończę. Zamysł jest ciekawy, realizacja trochę gorsza. To grube tomiszcze. Myślałem, że jak przejmiemy władzę i nie będę premierem, to będę miał więcej czasu na normalne życie, czytanie, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie jest tak spokojnie – stwierdził.
– Wracam do domu późno, trochę sprzątam, robię sobie kolację, obsługuję koty, czytam często rzeczy z pracy. Na szczęście mój dyrektor biura jest chodzącym porządkiem, przekazuje mi całe dokumenty do przeczytania i sprawdzenia. Gdy mam wolne czasem coś czytam, patrzę na telewizję. Bardzo późno kładę się spać, oglądam powtórki audycji politycznych, czasem sport, walki.
– Piłki nożnej nie oglądam, bo nie mam 1,5 godziny, ewentualnie lubię skróty. Oglądam czasem boks – przyznał Kaczyński.
Pytany o brak aktywności w mediach społecznościowych Kaczyński odpowiedział, że nie miałaby sensu. – W Polsce po 1989 roku przyjęto, że tak naprawdę prawa ma jedna część społeczeństwa, a ta druga o innych poglądach, innych opcjach praw nie ma. w każdym razie w żadnym wypadku nie ma prawa, a przez dłuższy czas przecież właściwie głoszono, że nie ma prawa być opozycją. W związku z tym nakręcano spiralę złości, niechęci i nienawiści, taką która już się z niczym nie liczyła. Wszelkie świętości, wszystkie granice zostały przekroczone. No i to oczywiście oddziaływało na tę najgorsza część społeczeństwa – kontynuował.
– W każdym społeczeństwie jest taki element najbardziej zdemoralizowany, podły, animalny i powtarzam - tutaj się niczym nie różnimy od innych. Dziś próbuje się ten element przedstawić jako grupę reprezentatywną. Oni mogą dużo w internecie zrobić. Sygnały od "elit" zachęcają ich do tego. To smutne, ale tak jest – ocenił.
Przesłanie Jarosława Kaczyńskiego do młodych
Szef Prawa i Sprawiedliwości miał też kilka słów do młodzieży. – Młodym ludziom powiedziałbym, by nie dali się oszukiwać, zrobić z siebie ludzi bez właściwości, którzy dają się wkręcić w konsumpcję i pozbywają się twardych tożsamości, takich jak narodowość czy religijność.
Trzeba się temu przeciwstawić, bo inaczej będzie tylko manipulacja, oligarchia, uprzedmiotowienie człowieka, zmarnowane życie. Życzę młodym, by wartości i tożsamości zostały utrzymane, bo inaczej nasza cywilizacja zawali się z wielkim hukiem. Dzisiaj jest bardzo wiele symptomów wskazujących na upadek cywilizacji.
Był czynnie dobry, to chyba najlepsza osoba jaką w życiu spotkałem. Był pomocny także wobec nieznanych, anonimowych osób. To odbijało się na jego życiu publicznym - w podziemiu i po 1989 roku. To było widać, gdy pełnił wysokie funkcje publiczne, jako minister, prezydent Warszawy, prezydent RP. To była cecha, która go różniła od innych uczestników życia publicznego. Przejmował się ludźmi, całymi grupami społecznymi, którym było gorzej.
8 kwietnia chciałem przekonać Leszka do podróży pociągiem, ale Leszek powiedział, że musi lecieć samolotem, bo chce potem odwiedzić Litwę. Mówiłem mu, że do Rosji lepiej jechać pociągiem. Gdyby była inna sytuacja z naszą mamą, to być może udałoby mi się go przekonać. Brat nie był w słabszej pozycji wobec mnie, wbrew temu co się mówi.
Gdyby nie rozdzielono wizyt, to do tragedii by nie doszło. Lot Tuska do Smoleńska był znacznie lepiej zabezpieczony. Doszło do wielokrotnego łamania prawa przed i po, to wymaga odpowiedniej oceny organów wymiaru sprawiedliwości. To nie chodzi o relację dwóch ludzi, mnie i Tuska. Doszło do powaznych zaniedbań, kwestionowano kompetencje prezydenta, to była zaplanowana, antypaństwowa polityka, który nigdy nie powinna mieć miejsca. To nie miało miejsca za czasów AWS i prezydenta Kwaśniewskiego. Ta tragedia była efektem chłopięcej zabawy zapałkami.
Potem dostałem kolejny telefon - myślałem, że Leszek dzwoni z lotniska, a to Sikorski powiadomił mnie o katastrofie. Powiedziałem mu wtedy "to wasza wina", a on oddzwonił po 10 minutach mówiąc, że to wina pilotów. Nie wiem skąd on to wiedział, nie wiem też skąd od razu wiedział, że wszyscy zginęli.
Jak co roku w Wielkanoc przyjechała bratanica z wnuczkami. Święta organizuje mój brat cioteczny Jan Tomaszewski. To nasza 60-letnia rodzinna tradycja z czasów, gdy żyli nasi rodzice. Razem spędzamy pierwszy dzień świąt.
Lubię oglądać rodeo, ujeżdżanie byków, bardzo mnie to bawi, gdy komentator opisuje byki jak ludzi, że mają osiągnięcia.