Atmosfera wokół stadniny koni w Janowie Podlaskim jest coraz bardziej napięta. Po sobotniej śmierci klaczy Amry, należącej do żony perkusisty The Rolling Stones Shirley Watts, pojawiają się teorie spiskowe.
To druga śmierć konia, która miała miejsce w stadninie w ciągu ostatniego miesiąca, czyli od czasu zmiany członków zarządu. Zwolniono zaufanego dyrektora Marka Trelę, a na jego miejsce zatrudniono Mateusza Jaworskiego, któremu media zarzucają brak doświadczenia niezbędnego do prowadzenia tego renomowanego ośrodka.
Krzysztof Jurgiel - minister rolnictwa i rozwoju wsi zwrócił się właśnie do Prokuratora Generalnego o objęcie nadzorem sprawy śmierci Amry. Jak wyjaśnił w wydanym oświadczeniu, zależy mu na drobiazgowym i rzetelnym śledztwie.
Minister twierdzi, że szczegółowe okoliczności zdarzeń oraz taka sama w każdym przypadku przyczyna zgonu rodzą podejrzenia, że śmierć klaczy należącej do pani Watts była efektem celowego działania osób trzecich. Co więcej - śmierć Amry oznacza nie tylko ograniczenie zaufania właścicieli koni dzierżawionych przez stadninę, ale również straty dla Skarbu Państwa.
W Janowie Podlaskim, w związku ze śmiercią Prerii, która miała miejsce dwa tygodnie temu, działa oddelegowana w trybie pilnym przez ANR komisja, która ma zbadać przyczyny śmierci zwierzęcia. Sprawą zajmie się też prokuratura, która sprawdza, czy zgon nie był związany z zaniedbaniami poprzedniego zarządu. Obecnie toczy się również dochodzenie związane ze śmiercią polskiej klaczy Piannisima, która padła w październiku 2015 roku, czyli za czasów odwołanego prezesa Marka Treli.