Kamil Baj przed swoim ulowozem.
Kamil Baj przed swoim ulowozem. Fot.naTemat.pl
Reklama.
Słodki gen
Kamil i jego tata to specjaliści od pszczół. – Ojciec zaczął dwadzieścia lat temu, ja jeszcze jako dzieciak – mówi twórca Pszczelarium. – Mój ojciec też prowadził pasiekę – dodaje tata Kamila. – Dziadek ze strony matki też musiał prowadzić, bo w gospodarstwie są jeszcze takie stare, słomiane ule w kształcie dzwonu – kuszki – dodaje Kamil. Czyli pszczelarstwo ma w genach, które są tak silne, że nie dość, że od kilkunastu lat pomaga przy ulach rodzinnych, to ponad dwa lata temu wraz z żoną Agnieszką założył Pszczelarium.
W lutym, po około 10 latach, rzucił pracę w międzynarodowej korporacji, gdzie był menadżerem. Jedne z pierwszych uli miejskich powstały na dachu centrum handlowego Arkadia już w 2014 roku. W zeszłe wakacje Kamil Baj ustawił kilka na budynku Agory przy ulicy Czerskiej. Wkrótce ustawi na biurowcu Eurocentrum przy Alejach Jerozolimskich. W sumie pszczelich domków od Pszczelarium ma być w stolicy około stu.
logo
Ule na dachu Agory przy Czerskiej. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Pszczoły potrzebują wsparcia
– Przede wszystkim jest to jeden z elementów pomagania pszczołom, bo dajemy im zupełnie nowy dom – mówi Kamil Baj. – Rozmnażamy roje i przywozimy je do miasta. Jest problem z wymieralnością pszczół, która przez ostatnie lata nasiliła się. Wpływa na to wiele czynników, na przykład zmiany klimatu, choroby, ale też zmieniające się rolnictwo i wieś, która staje się coraz mniej przyjazna dla tych owadów. Opryski, monokultury itd – wyjaśnia młody pszczelarz.
Ale na miejskich ulach skorzystają nie tylko ich mieszkańcy, ale też ludzie. Pszczoły zapylają przecież kolorowe kwiaty, więc działkowcy będą mieli piękniejsze ogrody. Skorzysta również pszczelarz – bo będzie miał miód, który wbrew pozorom wcale nie jest zanieczyszczony. – Na wsi rzadko spotyka się parki lipowe, bo tam wycina się drzewa, żeby siać uprawy. Tutaj, wzdłuż Gwiaździstej są lipy, więc to super miejsce dla pszczół. A tam – pokazuje palcem pan Kamil - już kwitnie już coś owocowego, prawdopodobnie brzoskwinia.
logo
Tata Kamila Baja zajmuje się pszczelarstwem od 20 lat. Fot. naTemat.pl
Pomoc dzielnicy
Dwie pasieki na Żoliborzu są unikalne w skali Polski, a może nawet i Europy. Bo są w fajnych, publicznych miejscach. Jak wyjaśnia Kamil Baj – powstały przy współpracy z urzędem dzielnicy. Żoliborz jest świadomy problemu pszczół, chce im być przyjazny. Radny Tomasz Michałowski zainicjował postawienie pasiek w dwóch żoliborskich parkach – w parku Kaskada i w parku Kępa Potocka.
– Chciał, żeby było tu jeszcze więcej pszczół, bo one przecież gdzieś są, ludzie mają je na działkach. Ale ten temat jest na uboczu. I pan Tomasz zgłosił, że dzielnica wspólnie z wydziałem środowiska, po uzyskaniu zgody burmistrza, chciałaby mieć pszczoły. Potem przejechaliśmy się po Żoliborzu, żeby zobaczyć, gdzie są fajne miejsca dla owadów i jednocześnie bezpieczne dla ludzi – wyjaśnia pan Kamil.
logo
Każdy może skontaktować się z panem Kamilem, ale skarg jeszcze nie było. Fot. naTemat.pl
Krainki łagodne
Pszczoły z Pszczelarium to krainki, które są sztucznie unasieniane, krzyżowane z trutniami z Kaukazu. Dzięki temu są łagodne, miodowe, nierojliwe. Są pracowite i trzymają się plastrów. – Do tych pszczół można podejść, palcem podotykać, ale trzeba wiedzieć kiedy – wyjaśnia tata pana Kamila.
– To zależy od tego, jaka jest pogoda. Jeżeli zbliża się deszcz, to pszczoły robią się agresywne, ponieważ nie mogą polecieć na pożytek. Tak samo, kiedy kończy się im jakiś pożytek, na kiedy ktoś skosił kwitnącą trawę. Ważna jest też pora roku. Na wiosnę pszczoła interesuje się pożytkiem, chce się rozwijać i nie interesuje się niczym innym. A jesienią, kiedy nagromadzi już pokarm, zaczyna wszystkiego bronić – tłumaczy.
Ale w przypadku pasiek miejskich nie ma co się bać, że komuś stanie się krzywda. Te miejsca są na uboczu, ogrodzone, żeby nikt przypadkiem nie wszedł na ule, i żeby pszczoły nie musiały bronić okolicy swojego domu. Pszczoły są dobrze "wytresowane", a Kamil wraz z ojcem dbają o to, żeby były łagodne.
Dzięki temu, że Żoliborz jest dzielnicą zieloną – mają dużo pracy, więc nie zawracają sobie głowy ludźmi. Znoszą spokojnie pyłek z wierzby, a ludzie mogą cieszyć się ich widokiem. I robią to, bo jak mówi Kamil Baj, jeszcze nikt się na pszczoły nie skarżył.
logo
Pan Kamil i jego Tata montują dwa dodatkowe ule w pasiece w parku na Kępie Potockiej. Fot.naTemat.pl
Pasja
W zachodniej Europie miejskie ule są w prawie każdej stolicy i większym mieście. – W Berlinie jest 4000 uli, dla porównania w Warszawie jest 400 – czyli dziesięć razy mniej. W Berlinie podobno pszczelarze zjeżdżają się na czas kwitnienia akacji i lipy. Organizuje się tam różne warsztaty i tamtejszy miód uznawany jest za rarytas. To cała społeczność pszczelarzy amatorów. To nas zainspirowało – opowiada pan Kamil.
Ul wymaga bardzo dużego nakładu pracy. Trzeba się nim zaopiekować. – Miodobranie, jak się zdarzy trzy razy w roku, jest tylko małym ułamkiem czasu pracy pszczelarza – wyjaśnia Kamil Baj. – Ale po to jest ten cały rok, żeby te parę razy ten miód zebrać, sprzedać i się z tego utrzymać.
– Teraz zostało nam tylko paręnaście słoików, które są dostępne na pszczelarium.pl i w dwóch wybranych sklepach, których adresy podane są na stronie. Jak ktoś chce świeży miód, to musi poczekać do lipca. Chętni są, nie mieliśmy problemu ze sprzedażą. Już się prawie skończył – chwali się pan Kamil.
logo
Pszczelarium na Żoliborzu. Fot.naTemat.pl
Cud miód
No dobrze, ale tyle mówi się o smogu i spalinach, czy to zdrowo jeść taki miód? Zdrowo, bo nie jest zanieczyszczony. – Po pierwsze miasta wcale nie są tak brudne, jak nam się wydaje. Nie jeździmy na benzynach ołowiowych, więc nie ma źródła ołowiu. Przemysł albo się wyprowadził z miasta albo na kominach są filtry. Jeśli nawet coś dostanie się do nektaru, to pszczoła może tego nie pobrać, bo mówiąc kolokwialnie będzie jej to śmierdziało. A nawet jeśli pobierze ten nektar, to zanim powstanie miód, pszczoła jeszcze kilka razy go przerabia, dodaje enzymy, odfiltrowuje – wyjaśnia pszczelarz Kamil.
– Miód jest bakteriostatyczny, poza tym jest bardzo cennym pokarmem złożonym z prostych cukrów, które są łatwo przyswajalne. Ma dużo składników mineralnych. Jest zdrowym pożywieniem, którym pszczoła karmi swoje larwy. Ona też nie może sobie pozwolić na to, żeby był zły i niezdrowy – puentuje Kamil Baj.

Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl