
Gdy witam się uściskiem dłoni z Umerem Hayatem, ten syczy z bólu. Kilka dni po tym, jak rasiści pobili go w parku w centrum Warszawy, jest poraniony i nadal obolały, mimo zażywania silnych leków przeciwbólowych. Do picia wody używa plastikowej butelki z ustnikiem – napastnicy rozcięli mu wargi, więc nie może używać szklanki. Ma wyraźne problemy z samodzielnym chodzeniem – jest z nim Kamil Lesiew, przyjaciel, który próbował powstrzymać napastników, i Sotiris Karageorgos, który poznał go po tym, gdy z mediów dowiedział się o ataku.
Umer Hayat został zaatakowany w sobotę, 2 kwietnia, o 3:00 nad ranem w centrum Warszawy, gdy wracał z imprezy w klubie latynoskim. Był w towarzystwie swojego przyjaciela, Kamila. Trzej młodzi mężczyźni, którym towarzyszyła kobieta, poprosili ich o papierosy. Kamil odmówił i poszedł dalej. Hayat zatrzymał się, by poczęstować ich papierosami ze swojej paczki. Wtedy mężczyźni zaczęli go bić.
Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl
