Księdzu Kaczkowskiemu w chorobie brakowało "odrobiny zainteresowania" ze strony biskupów i księży.
Księdzu Kaczkowskiemu w chorobie brakowało "odrobiny zainteresowania" ze strony biskupów i księży. fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Zdaniem ks. Jana Kaczkowskiego, warto żyć w imię przyzwoitości, czyli zwykłego człowieczeństwa. W rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" duchowny mówi, że poznał w życiu kilka osób ciężko chorych, które prosiły o eutanazję, jednak starał się nie komentować tych próśb. Wspomina też, iż w związku ze swoją chorobą bał się, że nie zdąży uzyskać przebaczenia i przebaczyć tym, którym powinien.
Ksiądz Kaczkowski wyznał, że nie boi się śmierci jako takiej. Jednak szczerze przyznał, że w chorobie brakuje mu "jakiegoś delikatnego wsparcia ze strony Kościoła". – Nikt nie pyta – stwierdził. I przyznał, że jego biskup kontaktuje się z nim rzadko. Podobnie, jak koledzy z seminarium. Na pytanie o to, czy go odwiedzają odpowiedział, że "nie chce wymagać za dużo".
W ostatnim wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" duchowny przyznał, iż męczy go to, że jest tak osłabiony chorobą, bo musi o wszystko prosić innych. – Chcesz, żeby się skończyło? – zapytał dziennikarz "Tygodnika Powszechnego". – Chcę – odpowiedział ks. Jan Kaczkowski.
Jak pisaliśmy w naTemat, śmierć księdza Kaczkowskiego była szeroko komentowana przez hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. Emerytowany metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski nazwał go "prawdziwym chrześcijaninem".
logo
W najnowszym wydaniu "Tygodnika Powszechnego" można przeczytać ostatni wywiad, który gazeta przeprowadziła z ks. Janem Kaczkowskim. fot. Tygodnik Powszechny
źródło: "Tygodnik Powszechny"

Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl