Niewiele jest takich miast w Polsce, gdzie jeszcze dziś, od ponad 20 lat, rządzi SLD, a prezydent w ogóle nie chce zabierać głosu w sprawach Kościoła. A Legnica taka właśnie jest. I właśnie tu zdarzył się cud eucharystyczny, o którym od kilku dni mówi cała Polska. W mieście, gdzie jeszcze dziś stoi pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej, i które ma opinię bardziej laickiego niż religijnego. – Może chodzi o nawrócenie? Bo kościoły u nas w szwach nie pękają – żartuje jeden z mieszkańców.
Dla wiernych to znak od Boga. Potwierdzony przez Zakład Medycyny Sądowej w Szczecinie, że w hostii z kościoła św. Jacka znalazła się ludzka tkanka. Fragment ludzkiego DNA. – Mięsień serca mężczyzny w agonii – precyzuje ks. prof. Bogusław Drożdż, szef Diecezjalnego Centrum Edukacyjnego w Legnicy, gdy pytam, czy nie ma co do cudu żadnych wątpliwości. – Nie. Wszystko zostało stwierdzone, wątpliwości nie mam – mówi.
– Zdziwił się ksiądz profesor, gdy usłyszał, że to cud?
– Nie. Ja już wiedziałem o tym dużo wcześniej. Tylko że to była tajemnica, bo od 2013 roku trwały badania. Ale ja wiedziałem.
"U nas są same cuda"
W Legnicy to temat numer jeden i nie ma się co dziwić. Jedni wierzą z pełną mocą, inni żartują. – U nas w Legnicy to same cuda ostatnio. Najpierw Macierewicz testuje na nas broń elektromagnetyczną, teraz mamy cuda w kościele, a jeszcze wczoraj nasz prezydent w końcu zdecydował się zlikwidować słynny pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej, który stoi w centrum miasta od 1951 roku. U nas są same cuda – śmieje się Paweł Jantura, szef redakcji portalu lca.pl i "Gazety Legnickiej". Na poważnie mówi, że wszyscy o tym rozmawiają – i wierzący, i nie.
Również do Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie, dzwoni bardzo wiele osób. Pytają, jak to możliwe, chcą rozwiać wątpliwości. Widać, że sprawa mocno intryguje. Jest trudna i delikatna. Łatwo kogoś urazić. Z cudem się nie polemizuje. Cud przyjmuje się takim, jaki jest. Tym bardziej, że właśnie taki nie zdarza się często.
Dowód kiepskiej jakości
Szef zakładu, prof. dr hab. Mirosław Parafiniuk, cierpliwie tłumaczy. Nam również opowiada, że materiał, który otrzymał, potraktował jak normalny dowód rzeczowy. Trafił do zakładu kilka miesięcy temu zabezpieczony w bloczku parafinowym. Został poddany badaniom pod kątem sprawdzenia, co to jest. Opinia została wydana. Pracował nad nią cały zespół: laboranci i inni pracownicy naukowi. I potwierdził obecność tkanki. – No jest. To jest fakt. Wyszło to, co wyszło. Czy to jest prawda? Czy to mistyfikacja? Czy coś innego? To Bóg raczy wiedzieć – mówi w rozmowie z naTemat.
Dowód, który trafił do profesora, nie był najlepszej jakości. – Z punktu widzenia badania materiału dowodowego jest to kiepski materiał. Prawdopodobnie, gdyby chodziło o wartość kryminalną, jego wartość byłaby raczej niewielka. Zdegradowany, zniszczony procesami pośmiertnymi. Wielkość mikroskopijna – mówi profesor.
Może być każdy ssak na Ziemi
Na jego podstawie - jak mówi - nie da się określić, ani wieku tkanki, ani czy należała do mężczyzny, a nawet, czy w ogóle była to tkanka ludzka. – Taka tkanka może pochodzić od każdego ssaka na Ziemi. Może być ludzka, ale nie musi – mocno sygnalizuje. Podkreśla, że materiał przeszedł wcześniej przez wiele rąk, mógł być naniesiony, co się zdarza.
Profesor odsyła do Kościoła, bo to on zlecił badanie i to on interpretuje jego ocenę dowodu rzeczowego. W konkretnym kontekście, który jest już chyba wszystkim znany. W 2013 roku w kościele św. Jacka w Legnicy przy udzielaniu komunii świętej upadła hostia. Po włożeniu do naczynia z wodą, w wodzie pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego. Biskup w Legnicy poinformował właśnie, że „ma to znamiona cudu eucharystycznego”. – Kościół podjął słuszną decyzję, że w związku z taką sytuacją podjął działania wyjaśniające i skierował materiał do badania – mówi tylko.
Ale na konferencji prasowej głos w sprawie zabrała kardiolog dr Barbara Engel, która od dwóch lat zajmowała się hostią. I powiedziała, że badania DNA potwierdzają, że mamy do czynienia z ludzką tkanką mięśnia sercowego. Choć trudno to wytłumaczyć, to tak jest. W materiale TVN24 również czytamy: "Pewność lekarze i księża mają co do jednego: w dostarczonej do przebadania próbce hostii, która ponad 2 lata temu upadła na posadzkę, pojawił się fragment tkanki ludzkiej. I potwierdziły to badania. - Badany preparat to tkanka mięśnia sercowego pochodzenia ludzkiego - przyznaje dr Engel".
Najgorsza dzielnica
Kościół św. Jacka znajduje się w dzielnicy Zakaczawie, nad rzeką, koło torów kolejowych. Ładna okolica, ale dzielnica trudna. Wystarczy wspomnieć „Balladę o Zakaczawiu” – opowieść o uznawanej za przeklętą dzielnicy, opowiedzianej poprzez losy szajki złodziei Benka Cygana.
– Opowiem ciekawostkę. Potocznie mówi się o niej "Dzielnica Cudów", bo to dzielnica ciesząca się złą sławą, niebezpieczna, najgorsza w Legnicy. Wysoka przestępczość, dilerzy narkotyków. Mówiono, że tam cuda się działy. Dlatego niektórzy ironizują teraz, że zdarzył się cud w Dzielnicy Cudów – mówi Paweł Jantura.
Ale kiedyś parafia działała tu bardzo prężnie. Dziś trochę przygasła. Jolanta Kowalczyk, sekretarz legnickiego oddziału PiS, mieszka w pobliżu. I nie ma wątpliwości co do cudu. Nie dziwi się też, że zdarzył się akurat w tym kościele. Choć nie potrafi tego wytłumaczyć, mówi, że właśnie tutaj doświadczyła wielu duchowych, wzniosłych chwil.
– To nie jest moja parafia, ale samej– nawet nie wiem dlaczego – zdarzyło mi się tam zaglądać. Wielu ludzie naprawdę gorliwie uczestniczy tam w nabożeństwach. Wielu codziennie bardzo długo się modli, adoruje Najświętszy Sakrament. Dlatego ja nie mam wątpliwości – mówi z przekonaniem. Rozmawiała już zresztą o tym z innymi. – Dla katolika, chrześcijanina to przede wszystkim radość. Odczytywanie jako znak. Tak to jest odbierane – mówi.
Miejsce pielgrzymek z całego świata
Waga cudu może być jednak również ważna dla miasta. – Dla wierzących to wzmocnienie wiary, znak od Boga. Ale ranga naszej diecezji też zmieni się całkowicie. Stanie się miejscem pielgrzymek z całego świata. Znaczenie jest prze-, prze-, przeogromne. Świadomie powtarzam to kilka razy. Przeogromne – mówi ks. prof. Drożdż.
Na razie władze Legnicy milczą. Ludzie mówią jedynie, że prezydent miasta – z SLD – nie wypowiada się na temat Kościoła. Boi się w ogóle poruszać takie tematy. – Jak od ognia, jak najdalej – mówią w portalu.
Do nas nie dotarł pierwotny materiał. Trudno dziś powiedzieć, czy wyniki byłyby inne, czy takie same, gdyby badany był materiał wyjściowy. A nie był. Dlatego jest tysiąc możliwości. Zarówno interpretacji w jedną, jak i drugą stronę.