Przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie wśród hierarchów panuje przedświąteczna euforia. I przekonanie, że papież Franciszek przyjedzie do Polski zachwycić się postawą może nie najstarszej, ale przecież najwierniejszej córy Kościoła. Organizatorzy ŚDM sugerują więc mediom, by o tym wydarzeniu "pisać dobrze, albo wcale", a hierarchowie szukają sposobów na zdobycie jeszcze większych wpływów w państwie z nadzieją, że od Ojca Świętego dostaną za to pochwałę. Jakie może być ich zdziwienie, gdy Franciszek wreszcie się w Polsce pojawi...
Reprymenda zamiast pochwał Światowe Dni Młodzieży mają być popisem wielkości polskiego Kościoła. Wśród duchowieństwa wzbudzają jednak spore emocje przede wszystkim ze względu na fakt, iż będą wiązały się z pierwszą pielgrzymką papieża Franciszka do Polski. A przecież wcześniejsze wizyty Benedykta XVI i Jana Pawła II pokazywały, że przy takiej okazji można zadbać o zwiększenie wpływów, a może i postarać się o awans w kościelnej hierarchii. No, a w najgorszym razie dostać papieską pochwałę za to, jak pięknie Kościół kwitnie nad Wisłą.
Biskupi zdają się jednak zapominać, że czasy mocno się zmieniły. Przyjeżdżając do Polski papież Franciszek nie będzie nieświadomy tego, co dzieje się w tym kraju. Nie jest niczym Jan Paweł II w czasach, gdy o podejrzeniach dotyczących molestowania kleryków przez abp. Juliusza Paetza, po wielkich wysiłkach musiała poinformować ówczesnego papieża dopiero Wanda Półtawska.
Może Franciszek ma swoje lata, ale pochodzi już z zupełnie innego pokolenia niż papież-Polak. Nie ma też takiej skłonności do unikania trudnych tematów, jak Benedykt XVI. Co właśnie udowodnił szybko i stanowczo rozwiązując sprawę "powrotu" skompromitowanego abp. Paetza. "Ojciec Święty zdecydowanie ponawia zaproszenie do życia w odosobnieniu, w postawie skruchy i modlitwy" – usłyszał od Watykanu pełen buty hierarcha, który chciał koncelebrować nabożeństwo z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski.
Co powie Franciszek?
Dowodzi to, że polscy hierarchowie muszą zapomnieć o czasach, gdy za Spiżową Bramę nie docierały kłopotliwe dla nich informacje znad Wisły. Mamy rok 2016 i papież Franciszek ma dostęp do mediów, internetu i depesz nieuwikłanego w polskie gierki nuncjusza abp. Celestino Migliore. Świetnie wie, jakie są problemy Polski i tutejszego Kościoła. Jakich tematów spodziewać się więc w jego lipcowych homiliach na ŚDM?
Pedofilia wśród duchowieństwa
To może być najbardziej wstydliwy dla polskich biskupów moment Światowych Dni Młodzieży. Bo na to, że Franciszek pominie temat pedofilii wśród duchowieństwa nikt nie powinien liczyć. Obecny przywódca Stolicy Apostolskiej z tym brzemieniem Kościoła stara się odważnie radzić.
Te słowa padły podczas ubiegłorocznej pielgrzymki do USA. Wtedy temat walki z pedofilami w sutannach papież Franciszek przypomniał tuż przed Światowym Spotkaniem Rodzin w Filadelfii. Naiwnością jest więc sądzić, że nie powie o tych grzechach i w Polsce, gdzie o ofiarach molestowania seksualnego przez duchownych dopiero zaczyna się głośno mówić. Światowe Dni Młodzieży będą kolejną ważną okazją, by ten temat podjąć.
Pogoń duchownych za pieniędzmi
- Nikt nie nazywał tego swoim, co posiadał, bo wszystko mieli wspólne. Nikt nie cierpiał niedostatku, bo i każdemu rozdzielano według potrzeby - tak Franciszek przypominał życie apostołów w jednej z homilii na temat gromadzenia przez Kościół zbytecznego majątku. Hierarchowie z Polski powinni być przygotowani, że niekryjący socjalnych poglądów Ojciec Święty przypomni im, że zbyt mocno dali się porwać "dzikiemu kapitalizmowi", który wielokrotnie piętnował.
Ciekawe, czy podczas Światowych Dni Młodzieży okazję do spotkania z papieżem będzie miał działający w Krakowie ks. Jacek Stryczek, który zaczął niedawno głosić, że "Jezus wcale nie kazał się dzielić", a "chrześcijanin powinien być bogaty". Wówczas ich rozmowa może wyglądać tak, jak ta, którą przed laty Jan Paweł II przeprowadził z liderem tzw. teologii wyzwolenia ks. Ernesto Cardenalem...
Podział narodu i Kościół w polityce
Szykując krawaty i broszki na spotkanie z Ojcem Świętym prezydent Duda, premier Szydło i ich zwierzchnik Jarosław Kaczyński zapewne będą mieli w głowie papieskie słowa o tym, że "dobry katolik miesza się do polityki". Tym stwierdzeniem papieża Franciszka z września 2013 roku można przecież rozgrzeszyć wszystkie działania wyglądające na instrumentalne wykorzystywanie religii.
Ale twarze rządzących mogą zrobić się bardziej purpurowe od kardynalskich strojów, gdy przywódca Stolicy Apostolskiej w Krakowie przypomni więcej z tamtej homilii. Najważniejsze w jego nauczaniu o roli Kościoła w polityce jest bowiem przekonanie, że "ten, kto rządzi, musi kochać swój lud".
I rządzącym oraz uwikłanym w politykę duchownym pozostaje modlić się, by pod Wawelem do zaostrzającej się wojny polsko-polskiej papież Franciszek odniósł się równie łagodnie.
Jest mi wstyd. Bóg płacze. Tych przestępstw i grzechów seksualnego wykorzystywania dzieci nie można dalej utrzymywać w tajemnicy. Wszyscy odpowiedzialni za seksualne wykorzystanie nieletnich zostaną ukarani
Papież Franciszek
w rozważaniach o roli Kościoła w polityce
Każdy mężczyzna czy kobieta, która ma objąć posługę rządzenia, powinien postawić sobie następujące dwa pytania: "Czy kocham mój lud, by lepiej jemu służyć? Czy jestem pokorny i słucham innych, różnych opinii, aby obrać najlepszą drogę?". Jeśli nie będzie on stawiał sobie tych pytań, to jego rządy nie będą dobre.