
W ostatnich dniach dwa rosyjskie samoloty przeleciały blisko amerykańskiego niszczyciela rakietowego na międzynarodowych wodach Bałtyku. CNN informuje, że tankowano tam wtedy polski śmigłowiec. Antoni Macierewicz nazwał incydent prowokacją.
REKLAMA
Jak podają zagraniczne media, od poniedziałku do środy załoga USS Donald Cook dostrzegła rosyjskie SU-24 ponad 30 razy. Jeden zbliżył się na odległość 900 metrów. Bombowce, według Pentagonu, miały symulować atak. USA uznały to za łamanie porozumienia z lat 70., którego celem jest zapobieganie niebezpiecznym incydentom na morzu.
W sprawie głos zabrał minister obrony narodowej, na pokładzie niszczyciela znajdował się bowiem nasz śmigłowiec. – Nie możemy tego inaczej traktować, jak prowokację. Jak jeszcze jeden przejaw agresywnych zamiarów wobec NATO, wobec Stanów Zjednoczonych, wobec Polski tych, którzy są dyspozytorami samolotów – mówił.
– Nie ma co do tego wątpliwości. Na takie działania w żadnym wypadku nie możemy się zgodzić – dodał. I zapowiedział interwencję, bo Polska też jest "państwem odpowiedzialnym za to, żeby takie incydenty nigdy więcej nie miały miejsca".
źródło: rmf24.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
