Prezydencka emerytura nie wystarcza Wałęsie. Ale dzięki dodatkowej działalności może sobie na wiele pozwolić - godzina jego czasu bowiem słono kosztuje. Zarobki idą w tysiące dolarów i euro.
– To są duże pieniądze – przyznał w rozmowie z Superstacją. Kiedy reporter dopytał o jakie kwoty chodzi, usłyszał: 10 tys. dolarów i 100 tys. euro. Od takich stawek - przyznał były prezydent - jednak współpraca tylko się zaczyna. Rolą Wałęsy jest pojawienie się w danym miejscu, za wszystko płaci organizator spotkania.
Warto dodać, że okolicznościowe wykłady Wałęsa daje średnio raz w tygodniu. Z tytułu licznych zagranicznych podróży, jego instytut też radzi sobie nie najgorzej. Tym od 2014 roku rządzi córka byłej głowy państwa - Maria Wiktoria.
Ujawnianie wysokich zarobków może jednak zaszkodzić Wałęsie. Od momentu, gdy znalazł się na celowniku jako domniemany "TW Bolek", jest o nim ciągle głośno. Wczoraj, jak pisaliśmy, w IPN zajrzał do teczki, która dla części historyków jest dowodem na jego współpracę z SB. Były prezydent miał kolejną okazję, by przekonywać, że jest niewinny. Dotąd robił to emocjonalnymi wpisami na Wykopie i Facebooku, które stały się pożywką dla mediów.