Paweł Kukiz nie przebierał w słowach na posiedzeniu swojego klubu poselskiego. – Pie***l się Kornel! Zależy ci tylko na karierze syna! – tak według "Newsweeka" krzyczał na Morawieckiego. Wcześniej Kornel Morawiecki poprosił posłankę Zwiercan, by zagłosowała za niego. Teraz poseł wypiera się, by prosił o to koleżankę, ale nadal nie widzi w swoim postępowaniu ani złamania prawa, ani etyki poselskiej. Paweł Kukiz w "Kropce nad i" powiedział, że rzeczywiście mógł takimi słowami zwrócić się do Kornela Morawieckiego.
Kornel Morawiecki jest oburzony wyrzuceniem z klubu posłanki Małgorzaty Zwiercan, która zagłosowała za niego ws. kandydata PiS do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem Morawieckiego nic takiego się nie stało – nie zostało złamane ani prawo, ani obyczaj sejmowy. Zapowiada, że nie przystąpi do klubu PiS, choć już dostał zaproszenie.
Choć prowadzący program Andrzej Morozowski przytoczył posłowi Morawieckiemu art. 271 par. 1 Kodeksu Karnego, poseł uparcie twierdził, że wszystko jest w porządku, a głosowania na dwie ręce nie można nazywać przestępstwem
Morawiecki w "Tak jest" w TVN24 powtarzał, że posłowie są od tego, by głosować. Zdaniem posła głosowanie na dwie ręce nie było ani niemoralne, ani nieetyczne, bo posłanka zagłosowała zgodnie z jego przekonaniami, a oboje zachowali się zgodnie z sumieniem, a przecież to ich konstytucyjne prawo.
Po kilku godzinach od zdarzenia, wbrew swoim wcześniejszym słowom, w których przyznał się do zlecenia koleżance zagłosowania za niego, Morawiecki nagle twierdzi, że wcale nie poprosił o to koleżanki. – Tak po prostu wyszło. Nie prosiłem jej, zagrały emocje, jej wiedza o tym, że tak będę głosował. Ona zagłosowała za mnie impulsywnie, w afekcie. W Konstytucji nic o tym nie ma. Problem byłby wtedy, gdyby pani posłanka zagłosowała inaczej niż ja chcę. Nie było intencji oszustwa ani niemoralności – tłumaczył Morawiecki.
Następnie prowadzący zapytał posła, czy to jest jeden z tych przypadków, gdy wola narodu stoi ponad prawem. Morawiecki potwierdził mówiąc, że zagłosowanie za niego było dobre. Nie rozumie dlaczego wyrzucono posłankę z klubu Kukiz'15. Dlatego Morawiecki też odszedł z klubu, choć chciano go tylko zawiesić. – Nie podoba mi się wyrzucenie koleżanki i zachęcanie jej do złożenia mandatu, jak gdyby sprzeniewierzyła się dostojeństwu, które dostała od wyborców – mówił poseł.
– Zachowywaliśmy się tak jak mówi Konstytucja, czyli zgodnie z sumieniem – kontynuował Morawiecki. – Pewien nacisk na posłankę po tym wydarzeniu spowodował, że miała potem wrażenie, iż popełniła jakiś zabroniony czyn. Lepiej by było, żeby tego nie było, ale proszę nie nazywać tego przestępstwem. To nie jest żadne przestępstwo, bo zagłosowała za mnie tak, jak ja chciałem zagłosować – podkreślał były już poseł z klubu Kukiz'15.
Na pytanie o swoje dalsze polityczne plany Morawiecki odpowiedział, że nie skorzysta z zaproszenia posła Terleckiego do klubu PiS. Powiedział też, że nie widzi powodu do złożenia mandatu. Jego zdaniem Polska wymaga zmiany, którą można zrobić tylko z mającym większość parlamentarną PiS-em.
Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.Czytaj więcej