Znudziły cię chwilowo wizyty w spa, a po ostatnim weekendzie na rolkach twoje uda wciąż jeszcze dochodzą do siebie? Dla wszystkich lękających się utknięcia przed telewizorem, albo za stołem u teściów, mamy alternatywę nie do pogardzenia. Pięć polskich muzeów, gdzie tematyka jest równie nietypowa, co jej ujęcie, a nuda nie ma wstępu. Koniec z dojmującym uczuciem senności i niepohamowanym ziewaniem, które pamiętamy ze szkolnych lekcji muzealnych.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Hydropolis (Wrocław) Wrocławskie muzeum wody zlokalizowano w podziemnym zbiorniku z XIX wieku. Otwarte w grudniu zeszłego roku Hydropolis to jedna z ciekawszych propozycji polskiego muzealnictwa, dziwi więc z jak nikłym odzewem medialnym spotkało się do tej pory. Można wzruszyć ramionami i zapytać – woda? A co w niej takiego niezwykłego? Niby wiemy, że to ona ma większościowe udziały w naszym ciele, a także, że procentowo pokrywa rozleglejsze połacie ziemi niż stały ląd, ale co poza tym?
Podzielona na tematyczne segmenty wystawa pokazuje wodę w ośmiu mniej i bardziej typowych ujęciach. Zajmuje się zarówno funkcjonowaniem wody w komórkach ciała jak i jej ruchów w atmosferze, ale też odpowiada na pytania jak to się stało, że znalazła się na Ziemi. Odwiedzający mogą między innymi posiedzieć we wnętrzu repliki batyskafu Trieste, który w 1960 roku opuścił się na dno Rowu Mariańskiego (Don Walsh, uczestnik misji, był niedawno gościem Hydropolis), obejrzeć film w sali kinowej z ekranami 360° (czyli po prostu dookoła głowy), a także zobaczyć generowane w gablotach zjawiska takie jak opady śniegu czy wir wodny.
Hydropolis zachwyca też designerską oprawą ekspozycji – już przy wejściu do muzeum gości witają fontanny-drukarki, które tworzą napisy i wzory z wody, a ściany zlokalizowanej w środku strefy komfortu porasta gęsty mech. Twórcy wystawy pomyśleli także o najmłodszych, więc śmiało możecie brać ze sobą dzieciaki, nie obawiając się, że po godzinnej histerii umrą z nudów.
Muzeum Neonów (Warszawa)
To jedyne takie muzeum w Polsce i jedno z nielicznych na świecie. Zaczęło się niewinnie, bo od wystawy fotografii neonów warszawskich autorstwa dzisiejszej dyrektorki muzeum Ilony Karwińskiej. Wystawa z galerii Capital Culture w londyńskim Covent Garden została ściągnięta do Warszawy, a następnie na jej kanwie powstał albumu dokumentującego warszawskie neony.
W Neon Muzeum, zlokalizowanym w pofabrycznej przestrzeni Soho Factory na warszawskiej Pradze można obecnie zobaczyć ponad 60 reklam świetlnych powstałych po II wojnie światowej. Kolekcja stale powiększa się o nowe eksponaty, ratowane przez właścicieli i entuzjastów muzeum od wylądowania na wysypisku śmieci. Mijacie codziennie niszczejący neon? Skontaktujcie się z Muzeum Neonów, a być może uda się go odkupić i odrestaurować.
Przestrzeń muzeum, gdzie znajdują się mniejsze neony jest przyciemniona, żeby zwiedzający mogli podziwiać bajecznie kolorowe napisy w pełnej krasie, ale największe neony, takie jak napis "Warszawa Wschodnia" zostały porozwieszane na okolicznych budynkach. Z ich powodu warto wybrać się do Soho po zmroku, lub - dla jeszcze lepszych efektów wizualnych - o zmierzchu. Jest to jednak możliwe tylko kiedy dni są krótsze, albo podczas Nocy Muzeów w maju, ponieważ wystawa otwarta jest od 12 do 17.
Muzeum, które w tym roku będzie obchodziło czwartą rocznicę otwarcia jest bardzo zaangażowane w życie miasta. To dzięki niemu na Moście Gdańskim zawisł neon z napisem "Miło Cię widzieć", zwycięska praca w zorganizowanym w 2014 roku we współpracy z RWE Polska konkursie. Jedynym mankamentem wizyty w Soho jest fakt, że wszyscy zwiedzający (was też to nie ominie) na widok świetlnych węży machinalnie sięgają po telefony i zaczynają robić zdjęcia jak rasowi Japończycy.
Muzeum Mydła i Historii Brudu (Bydgoszcz)
„National Geographic Travel” ulokował w zeszłym roku tę małą, prywatną ekspozycję na szczycie listy najciekawszych polskich muzeów, z kolei w 2013 roku dołączył ją do listy 7 współczesnych cudów naszego kraju. Nie wypada nie sprawdzić prawdziwości takiej recenzji. W Muzeum Mydła i Historii Brudu, zlokalizowanym w trzech staromiejskich kamienicach dowiecie się nie tylko jak ludzie dbali o higienę na przestrzeni wieków, ale też weźmiecie udział w warsztatach robienia mydła, którego składniki i wygląd sami możecie wybrać
Założyciele deklarują, że historie chcą opowiadać przez ciekawostki i praktykę (w muzeum możemy zmierzyć się np. z praniem na tarze). Wśród eksponatów znalazła się między innymi replika średniowiecznej łaźni, szczotki z końskiego włosia do mycia ciała, oryginalne, żeliwne wanny z XIX wieku, a na osłodę także kolekcja mydeł ze wszystkich zakątków świata. A kiedy już uświadomimy sobie jak zmieniały się standardy higieny na przestrzeni wieków, pozostaje nam tylko wyobrazić sobie woń średniowiecznych zaułków.
Muzeum Słoików Świata (Warszawa)
Słowo słoik w Warszawie kojarzy się jednoznacznie źle - to ktoś przyjezdny, kto nie chce brać czynnego udziału w życiu kulturalnym i towarzyskim miasta, ani płacić w nim podatków, mimo że tutaj zarabia. To cwaniak, o małomiasteczkowej mentalności, której rzekomym symbolem ma być jedzenie od mamy przywożone do miasta w słoikach. Historia bogu ducha winnego szklanego naczynia z zakrętką jest jednak o wiele dłuższa, a przede wszystkim ciekawsza. Jego pierwsze wersje powstały jeszcze w starożytności, wraz z porzuceniem przez ludzi koczowniczego trybu życia, a co za tym idzie koniecznością znalezienia sposobu na przechowywanie pokarmu.
Warszawskie Muzeum Słoików jest częścią znajdującego się w Pałacu Kultury i Nauki Muzeum Techniki i Przemysłu. Poza rysem stricte historycznym, pokazującym jak słoiki przydawały się przy produkcji leków czy kosmetyków, na wystawie znajdziemy także dział z najdziwniejszymi naczyniami tego typu, a także ekspozycję prezentującą rozmaite zastosowania słoików w czasach PRL-u. Muzeum odczarowuje feralne naczynie pokazując z przymrużeniem oka, że słoik oznacza...postęp.
Muzeum Ognia (Żory)
To muzeum jest dumą niespełna 60-tysięcznych Żor. Co ciekawe, inspiracją do jego powstania muzeum był wielki pożar, który wybuchł w mieście w 1702 roku. Aby upamiętnić to tragiczne wydarzenie, mieszkańcy zaczęli organizować coroczne święto ogniowe. To właśnie w środowisku zaangażowanym w obchody narodził się pomysł, żeby stworzyć to niezwykłe muzeum.
Podobnie jak wrocławskie Hydropolis, Muzeum Ognia rozpatruje ogień z perspektywy historycznej, fizycznej, ale też kulturowej. Dowiemy się tu jak nieokiełznaną siłę stanowił ogień w starożytności czy średniowieczu, replice prehistorycznej jaskini mieszkalnej rozpalimy wirtualny ogień, a w strefie relaksu odetchniemy i będziemy mieli czas zgłębić znaczenie, jakie było przypisywane płomieniom w kulturze podczas relaksującej projekcji.
Niewątpliwie największą atrakcję muzeum stanowi ściana ognia. Najprawdziwszego, a nie jakichś tam hologramów! Fakt, że Muzeum Ognia znajduje się w Żorach dowodzi, że da się zrobić porywającą wystawę, która przyciągnie tłumy z dala od ważnych instytucji i miast wojewódzkich. Wizyta w rudym pawilonie zadowoli także miłośników nowoczesnej architektury, nie bez przyczyny futurystyczny gmach muzeum w głębokim miedzianym kolorze został nominowany w plebiscycie Polska Architektura 2014.