Nowozelandzki parlament zalegalizował śluby pastafariańskie rok temu, ale dopiero teraz odbyła się pierwsza ceremonia zaślubin. Goście przebrani za piratów zajadali się oczywiście makaronem spaghetti z pulpecikami. W końcu według ich wiary to symbol boga, który wygląda właśnie jak to danie.
– Małżeństwo nie było dla nas ważne, nie było czymś, czego potrzebowaliśmy, bo czuliśmy, że i bez tego jesteśmy sobie głęboko oddani – powiedział pan młody, który z zawodu jest lektorem i zainteresował się alternatywnymi religiami, kiedy pracował nad filmem dokumentalnym „God Doesn’t Pay Tax”. Przyznał, że kiedy nadarzyła się okazja, wraz ze swoją partnerką pomyśleli, że zawarcie małżeństwa będzie zabawnym narzędziem do przetestowania religii, tradycji i praktyk.
W czasie wesela goście zjedli 15 kilogramów pomidorów z ogrodu pary młodej, kilogramy wegetariańskich pulpetów, bardzo dużo makaronu i chleb. – Z wielką przyjemnością pokazaliśmy ludziom, że miłość i przywiązanie nie muszą być przypieczętowane w sposób z góry określony w kościele, co czasem jest mieszaniną uciążliwych tradycji i niespełnionych oczekiwań – powiedzieli szczęśliwi małżonkowie.