Nie wiem, na ile to siła sugestii, ale jeżdżąc po ulicach Warszawy Hondą Civic, miałem wrażenie, że wokół mnie są niemal same Civici. Tylko podczas 2-kilometrowej trasy do domu minąłem osiem „bliźniaków”. Żadna to próba reprezentatywna, ale pokazuje, że auto trafia w gusta polskich kierowców.
Nie wiem, tylko czy chodzi bardziej o gusta wizualne czy techniczne i cenowe. Choć od premiery VIII generacji Hondy Civic minęła już ponad dekada, futurystyczny design japońskiego modelu do dziś wyraźnie wyróżnia się na ulicach i budzi może nie kontrowersje, ale mieszane uczucia. Za sprawą wyglądu model zyskał wtedy – całkiem słusznie – przydomek UFO. Swoim zwariowanym wyglądem Civic się już opatrzył, ale opinia UFO będzie się ciągnąła za nim jeszcze przez długi czas.
Honda Civic 5D cały czas zasługuje na miano ziemskiego statku kosmicznego, ale projektanci zdecydowali się trochę go „uczłowieczyć”. Rezygnacja z niektórych elementów miała pomóc w zyskaniu klientów, dla których wygląd poprzedniej generacji był trochę zbyt odważny. Charakterystyczny przedni grill, który przypominał trochę samochód Davida Hasselhoffa z „Knight Ridera”, został zastąpiony „zwykłą” kratą chłodnicy. Zamiast futurystycznie, wygląda teraz bardziej sportowo. Święcące czarne wstawki, które widzicie wokół reflektorów czy z tyłu auta, wyglądają dla mnie zdecydowanie zbyt plastikowo i delikatnie. Na szczęście nie miałem okazji testować, jak jest w praktyce.
Z tyłu nie ma już wydechu z trójkątnymi nakładkami, ale czekają nas dobrze znane reflektory z „półką” (spoilerem), który przecina tylną szybę. Charakterystyczny zabieg, który może i wygląda ciekawie (osobiście nie jestem fanem), potrafi napsuć trochę krwi kierowcy już wewnątrz – podczas parkowania czy cofania. Tylnych drzwi nie otwiera się zwykłymi klamkami, ale tymi zamontowanymi w szybach drzwi. To rozwiązanie, które znamy dobrze np. z Alfy Romeo Giulietty, ale nie przepadam z nim. Zwłaszcza, że miejsca na zwykłe normalne klamki jest tutaj wystarczająco.
Wystarczyło, że wskoczyłem w fotel Civica, a w oczy rzuciła się jedna rzecz. Tutaj to kierowca jest królem i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Cała deska rozdzielcza została zaprojektowana tak, by to nie kierowca patrzył na nią, ale ona na niego. Środkowy panel jest wyraźnie przechylony w jego stronę.
Podobnie skierowany jest cały szeroki i lekko zabudowany wyświetlacz pod szybą. To właśnie tam znajduje się elektroniczny prędkościomierz oraz miejsce, w którym pojawiają się inne bieżące informacje z komputera pokładowego. W miejscu standardowych zegarów mamy za to centralnie umieszczony obrotomierz oraz dwa mniejsze zegary z danymi dotyczącymi temperatury czy paliwa (także elektroniczne). Zestaw, w którym szybko odnajdzie się każdy kierowca Civica, ale będą musieli do niego przyzwyczaić się kierowcy przesiadający się z innych modeli. Ostatecznie chyba wolałbym jednak mieć wszystkie zegary w jednym miejscu, a od wyświetlacza pod szybą, dostać system head-up, który wyświetla prędkość na szybie.
Podoba mi się także niebieska kolorystyka zegarów, która fajnie kontrastuje z czarnym tłem. Jeśli chodzi o system multimedialny, to obsługa środkowego ekranu przypomina trochę poruszanie się po kafelkowym Windowsie. Wizualnie wygląda to bardzo podobnie. Wielki plus za bardzo sprawne działanie, gdzie np. wpisywanie miejsca docelowego w nawigacji było bardzo szybkie. Panel działał nie tylko dotykowo, ale i bez niepotrzebnych „lagów”.
Gdy teraz przywołuję sobie w pamięci Civica, z którym pożegnałem się kilkanaście dni temu, pierwsze, co przychodzi mi do głowy to: pozycja za kierownicą. Było naprawdę wygodnie, a podłokietnik zamontowany nie tylko pomiędzy fotelami, ale także na drzwiach, to genialna decyzja. Może akurat podpasował pod mój wzrost i wielkość, ale idealnie wpasował się w mój łokieć i przedramię. Dawno tak wygodnie nie trzymało mi się kierownicy. Układ rąk był naturalny, a jednocześnie pewny.
I tak jak z lewej strony dostałem coś, co poprasowało mi błyskawicznie, tak z prawej miałem spory problem. Chodzi dokładnie o drążek zmiany biegów, który jest krótki – podobne jak odległości między poszczególnymi biegami. O ile zmiany z 1 na 2 nie były problemem, to manewrowanie z wyższymi na początku przysparzało sporo kłopotu. Nie byłem pewien, czy to akurat 3 czy 1, 4 czy 2. I tak dalej. Co prawda ani razu się nie pomyliłem, ale posługiwanie się nie było płynne, ani wygodne. Potem już się do tego przyzwyczaja, ale nie należy to do wygodnych rozwiązań.
Lepiej zapamiętałem za to system wspomagający kierowcę razem z kamerami. Podczas wycofywania, poza alarmami dźwiękowymi, na kamerze pokazują się strzałki informujące, z której strony nadjeżdża pojazd, czasami jeszcze zanim go zobaczymy. Mała rzecz, ale spore usprawnienie.
Testowany model o benzyniak i-VTEC o pojemności 1,8l i mocy 142KM. Ta sama jednostka jest także do wyboru z automatyczną skrzynią biegów. Poza tym wybór nie jest szeroki. Jest jeszcze słabszy silnik benzynowy 1,4l 100KM i diesel 1,8l 120KM. Choć testowany model miał teoretycznie pod maską najmocniejszą jednostkę z gamy, to osiągi trochę nie współgrały z wspomnianą futurystyczną sylwetką i sportowym wyglądem, który – chcąc nie chcąc – dominuje. Do pierwszych 100km/h rozpędza się w 8,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 190km/h.
Silnik zdecydowanie przyjemniej pracuje na wyższych obrotach i to tam czuje się „u siebie”. Spalanie paliwa w mieście to 8,5-9l/100km. Do dyspozycji kierowcy jest także ekologiczno-ekonomiczny tryb ECON, który aktywujemy za pomocą zielonego przycisku po lewej stronie zegarów. Coś dla tych, którzy lubią grywalizację i walkę o jak najmniejsze spalanie, ale raczej nic dla kogoś, kto lubi „czuć” auto.
Przy tym zestawie fani bardziej dynamicznej jazdy będą się nudzili. Jak już wspomniałem, wygląd Civica budzi pewne skojarzenia i oczekiwania – głównie te sportowo-dynamiczne. Auto prowadzi się pewnie i aż prosi się o więcej. Zamiast tego dostajemy jednak pewnego, zwinnego i względnie ekonomicznego kompakta.
Ceny najtańszych Civiców (wersja komfort, najmniejszy silnik) zaczynają się już od rozsądnych 59 200 zł, ale można znaleźć modele z rocznika 2015 za kilka tysięcy taniej. Bogatsze wyposażenie i mocniejsza jednostka napędowa może do tej ceny dorzucić kolejne 30 tys. zł.
Honda Civic 5D to samochód dla osób, które potrafią docenić jej niesztampowy wygląd i go polubić. Ja do tego grona raczej się nie zaliczam, ale polskie ulice pokazuję, że jest sporo osób, które myślą dokładnie odwrotnie. Za całkiem rozsądna cenę możemy dostać wygodny samochód znany ze swojej niezawodności. Kupuj go jednak tylko wtedy, jeśli jesteś stuprocentowo przekonany do Civiców.