
Niedawno mieliśmy imprezę firmową. W części konferencyjnej przemawiał Tomasz Lis. Powiedział: - Wiecie, tu w Warszawie był kiedyś taki chłopak, którego nie chciano w rezerwach Legii. Teraz patrzę na to miasto przez okno i obok wisi wielka reklama. A na niej on, Robert Lewandowski. Dziś jest gwiazdą europejskiej piłki i naszą wielką nadzieją na Euro. To taki przykład dla was, że warto jest marzyć, że te marzenia czasami się spełniają.
- Zawsze był najmniejszy na boisku dlatego mówiliśmy na niego "Bobek" - mówi w rozmowie z naTemat Marek Krzywicki, szkoleniowiec Varsovii, który trenował Lewandowskiego w czasach juniorskich - Na początku grał w roczniku '88, potem przeszedł do prowadzonego przeze mnie rocznika '87. Gdy patrzę na niego teraz widzę tego samego Roberta biegającego po piaszczystym kartoflisku na Varsovii.
W 2005 roku stracił ojca z którym był mocno związany. To bolesne doświadczeni sprawiło, że szybciej dojrzał, spoważniał. Inaczej zaczął też traktować piłkę. - Już nie tylko jako pasje, ale też jako źródło, początkowo oczywiście skromnych zarobków. Chciał jakoś pomóc finansowo swojej mamie, dlatego tak wcześnie zdecydował się na grę w piłce seniorskiej - mówi Krzywicki, po czym dodaje: - Choć oczywiście nie chciał zostawiać kolegów w Varsovii. Paradoksalnie jednak, rozwinęło to jego talent - zamiast rywalizować z juniorami, od których i tak był klasę lepszy, wskoczył od razu na poziom czwartoligowy. I radził tam sobie.
Potem Robert, również z pomocą trenera Krzywickiego, trafił do Znicza Pruszków. Zarabiał tam tyle, że starczało na mieszkanie w Warszawie i dojazdy do Pruszkowa. Na początku nie błyszczał, po kontuzji długo nie mógł odbudować formy. Kilka razy nie załapał się nawet do meczowej 18-tki. W całej rundzie jesiennej strzelił tylko 3 bramki. Nie załamał się. Zostawał po treningach i ćwiczył strzały. W międzyczasie trenerem Znicza został Leszek Ojrzyński. Lewandowski pod jego okiem przepracował mocno cały okres przygotowawczy. Wiosną błyszczał - 12 bramek i tytuł króla strzelców.
Robert się nie zmienił, to cały czas chłopak z Varsovii. Nie zapomina, gdzie nauczył się grać. Gdy tylko może, przyjeżdża, przywozi piłki, koszulki, robimy spotkania, na których odpowiada na pytania chłopaków. To super, że dzieciaki mają taki wzór.
Potem został królem strzelców drugiej ligi. I znów zainteresowała się Legia. Nie tylko Legia. - Pół ligi przyjeżdżało - mówi Ojrzyński - Przecież i Polonia go obserwowała, miała go pod nosem i to za darmo, bo w pewnym momencie kończył mu się kontrakt. Ale go w końcu nie wzięli.
O skromności, kluczowej cesze "Lewego", wspomina także trener Krzywicki. - Robert się nie zmienił, to cały czas chłopak z Varsovii. Nie zapomina, gdzie nauczył się grać. Gdy tylko może, przyjeżdża, przywozi piłki, koszulki, robimy spotkania, na których odpowiada na pytania chłopaków. To super, że dzieciaki mają taki wzór.
