W tym przypadku toaletowa rutyna będzie mocno zaburzona – menedżer firmy Geberit zaproponował grupie ochotników przetestowanie nowego rodzaju sedesów. Zdziwienie, szok, niedowierzanie to mało, aby opisać co działo się dalej. Testerzy podrywali się z deski sedesowej, jak ukłuci pinezką. Inni śmiali się i krzyczeli z zaskoczenia. Film pod tytułem „mój pierwszy raz na myjącej toalecie” ma kilkaset tysięcy odtworzeń na YouTube i stał się hitem internetu.
Taki produkt mogli wymyślić tylko Szwajcarzy. To tam z nadmiaru wolnego czasu i bogactwa wymyślono na przykład speedflying, czyli jazdę na nartach z przypiętym spadochronem. Szwajcarski Grindenwald to matecznik szaleńców, którzy w kostiumach wingsuit skaczą w przepaść z wysokiej góry, a po nabraniu prędkości szybują nad ziemią. W szwajcarskiej firmie Geberit stwierdzili, że czas już na ekstremalne innowacje w toaletach. Tak powstał pomysł skonstruowania toalety, która po załatwieniu potrzeby fizjologicznej automatycznie obmywa, a potem osusza intymne strefy.
Jeśli nasze samochody trafiają do automatycznych myjni, jeśli wkładamy brudne naczynia do zmywarek, to dlaczego w toalecie, gdzie oddajemy się ważnym czynnościom przez wiele minut dziennie, mamy nie korzystać z innowacyjnych technologii – przekonują eksperci Geberit.
Strefa wody, rewir papieru
Przed firmą trudne zadanie. Polska znajduje się w zasięgu „kultury papieru toaletowego”. Problem w swoim stylu opisał podróżnik Wojciech Cejrowski: – W Polsce ludzie załatwiają się, sięgają po papier i trą sami wiecie co. W Chinach i wielu wschodnich kulturach najpierw myją pupę, osuszają ręczniczkiem. Jest ładnie, czysto i schludnie. Kultura wycierania się papierem toaletowym jest śmieszna i niepraktyczna – podsumował z obrzydzeniem w jednym ze swoich programów.
Szwajcarska firma zbadała ten temat bardzo dokładnie. Zanim weszła na rynki z myjącą toaletą ustaliła dokładną mapę podziału świata. Gdzie ludzie myją się wodą, a gdzie podcierają papierem. Przy okazji pojawiło się kilka zaskoczeń. W Japonii możecie spotkać się z tym, że zamiast papieru toaletowego, podadzą wam tradycyjne patyczki chugi. Są też miejsce na świecie, gdzie rolę papieru toaletowego pełnią: kolba kukurydzy, liść albo dobrane rozmiarem kamienie.
Tymczasem nad Wisłą stoimy u progu wielkiej zmiany, bo 60 procent ankietowanych Polaków po wyjściu z toalety nie czuje się w pełni czysto i komfortowo. Geberit twierdzi, że skoro już jedna trzecia Polaków do urządzenia łazienki zatrudnia projektanta wnętrz, to znaczy, że jest grupa ludzi gotowych wydać pieniądze na ich innowacyjny produkt.
Toaleta za 16 tys. zł
Jak działa ich AquaClean? Zacznijmy od tego, że deska klozetowa jest podgrzewana, ale nie za mocno, bo dedykowany czujnik mierzy temperaturę ciała i potrafi dostosować ją komfortowego poziomu. "W trakcie" włącza się dysza odsysająca brzydkie zapachy. Przechodzą przez katalityczny filtr ceramiczny o budowie plastra miodu zapewniający dokładne oczyszczenie. Kiedy jest już "po sprawie" spod deski wysuwa się dysza, która pulsacyjnym strumieniem wody obmywa strefy intymne. Przecież inaczej jest u kobiet inaczej u mężczyzn – zapytacie. Ano właśnie, system rozpoznaje użytkownika – gdzie i co należy mu obmyć. Temperatura wody wynosi około 37 stopni Celsjusza, więc użytkownik nie poczuje ani zimnych dreszczy, ani uderzenia gorąca. Na koniec włącza się suszarka oraz ciche spłukiwanie.
Ile to kosztuje? Najbardziej wypasiony model "Mera", aż 16 tys. złotych. Wyposażony jest w sterowanie temperaturą i strumieniem wody z pilota, automatyczne otwieranie i opuszczanie klapy. Mało tego, kiedy w nocy idziecie do toalety, nie musicie porażać zaspanych oczu zapaleniem światła. Toaleta sama włączy dyskretne oświetlenie wokół urządzenia. Z kolei tańsze modele tzw. deski myjące, również innych producentów jak USPA czy Duravit, można kupić w cenie od 2 do 4 tys. złotych.
Na testy do Ciechocinka
Jak wiadomo, w polskich toaletach coraz bardziej popularne stają się bidety. Produkt porządnej marki kosztuje około 800 złotych, też myje więc dlaczego kupować superdrogą deskę klozetową? Szwajcarzy nie byliby sobą, gdyby szybko nie opracowali zestawu argumentów. Po pierwsze, podczas przesiadania się z toalety na bidet istnieje ryzyko „brudnego wypadku”. Po drugie, nasze nogi są skrępowane bielizną, a to ryzyko upadku i rozbicia głowy o twarde kafelki. Po trzecie, jedno uniwersalne urządzenie zajmuje mniej miejsca w łazience.
W Japonii, po epoce wspomnianych już patyczków, a później bidetów, pierwszy model toalety myjącej wprowadzono na rynek w 1981 roku. Firma Toto zarobiła na urządzeniu miliony dolarów i dziś jest największym na świecie producentem toalet.
– Ponad połowa ankietowanych wierzy, że toalety myjące są lub staną się niezbędne w przestrzeni domowej nie dalej niż w ciągu kilku najbliższych lat. Nowoczesne rozwiązania najbardziej cenią kobiety w przedziale wiekowym powyżej 35 roku życia – dodaje Anna Dąbrowska-Makara. Flagowy produkt został prowadzony na polski rynek we wrześniu 2015 roku. Podobno ma nabywców.
W Szwajcarii i Niemczech promocja ruszyła pełną parą w ubiegłym roku. W trasę wyjechały TIR-y wyposażone w zestawy myjących toalet. Parkują w publicznych miejscach, a „toaletowe asystentki” zapraszają przechodniów, by przysiedli na chwilę. W Polsce jest jeszcze ciekawiej, bo Geberit zaprasza do testowania urządzeń w pięciu hotelach i ośrodkach spa: m.in. Jastarni, Muszynie, Ciechocinku. Nie spodoba się? Ryzykujecie najwyżej noc ze zniżką w 4-gwiazdkowym hotelu.
Użytkownicy nie doceniają jednej z najważniejszych funkcji toalet myjących – funkcji podmywania ciepłym strumieniem wody. Moim zdaniem jest to tylko kwestia czasu, a co ważniejsze kwestia wypróbowania. Opinie na temat toalet myjących diametralnie zmieniają się po pierwszym użyciu. Podobnie było z niedocenianymi niegdyś zmywarkami, które obecnie nie tylko oszczędzają czas, ale również zapewniają dokładniejsze zmywanie nawet przypalonych naczyń. Przyszłość należy do sprzętów, które ułatwiają codzienne życie, zapewniają komfort i wygodę użytkowania.