
Reklama.
Ta historia wydarzyła się naprawdę. W 1973 roku prof. Herbert Terrace rozpoczął naukowy eksperyment o nazwie "Projekt Nim", który miał pokazać w 1973 roku rozpoczął prof. . Naukowiec chciał udowodnić, że szympansy są w stanie komunikować się z ludźmi. Ale wpisane w eksperyment ryzyko zaczęło przerastać wszystkich, którzy w "Projekt Nim" byli zaangażowani. Nim Chimpsky, nazwany tak przekornie na cześć lingwisty Noama Chomskiego, który twierdził, że tylko ludzie są w stanie komunikować się werbalnie, jako malutki szympans był słodki, ale w wieku czterech lat, czyli jako szympansi nastolatek, często już reagował agresywnie. Z kolei postępy w komunikacji człowiek-szympans szły z początku znakomicie, ale z czasem stanęły w miejscu.
Po brutalnym rozdzieleniu z matką, Nim zmieniał wielokrotnie miejsce zamieszkania i opiekunów. Początkowo trafił do domu Stephanie LaFarge, matki siedmiorga dzieci, która wychowywała go bezstresowo.
Karmiła szympansa piersią, poiła alkoholem, częstowała marihuaną. Gdy wyszło na jaw, że namawia go do masturbacji, a z przebiegu eksperymentu nie prowadzi żadnych notatek, Nim trafił po opiekę 25-letniej lingwistki Laury-Ann Petitt, która poddawała go kolejnym testom. Stał się królikiem doświadczalnym, zawodną trampoliną do sukcesu opiekujących się nim ludzi.
Kiedy zachowanie szympansa zaczęło zagrażać jego towarzyszom, projekt został przerwany, a Nim trafił do klatki. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Świadkowie wspominają, że w jego oczach widać było przerażenie. Za pomocą języka migowego zaczął też wysyłać rozpaczliwe sygnały, które oznaczały: "przytul mnie".
Ostatecznie Nim zmarł na atak serca po 26 latach życia. Inne osobniki dożywają nawet 60 lat. To chyba najprostsza odpowiedź na pytanie, jak eksperyment wpłynął na bezbronne zwierzę.
Uczestnicy projektu najczęściej tłumaczą się słowami: "To były szalone lata 70.". Ale w "Projekcie Nim" nie został zapewniony podstawowy element – bliskość. Z nikim nie dano mu szansy zbudować głębokiej więzi. Najbardziej poranieni w filmie Marsha okazują się bowiem ludzie - zaplątani w społeczny "eksperyment" epoki. Jedynym pozytywnym rezultatem projektu stał się fakt, że zaczęto głośno mówić o prawach zwierząt i ich instrumentalne traktowanie przestało być oczywistością.
Mimo to w późniejszych latach podejmowano kolejne próby uczenia zwierząt komunikowania się w prawdziwie ludzki sposób. Na początku lat 90. głośno było o Alex – papudze żako, która rozumiała ponad sto słów, prawidłowo nazywała sześć kolorów, kilka kształtów, kilkanaście przedmiotów, dobrze odpowiadała na pytania dotyczące podobieństw i różnic między przedmiotami.
Nie upiekło się także delfinom, z których najsłynniejszymi były samice Akeakamai oraz Phoenix. Dla pierwszej opracowano semaforowy kod ruchów rąk, dla Phoenix – zestaw sygnałów dźwiękowych. Dzięki temu można było wydawać im polecenia, które wykonywały bezbłędnie. Radziły sobie nawet z tak abstrakcyjnymi pojęciami jak „pod” czy „nad”.
Najbardziej znanym zwierzęcym mówcą nie był Nim, ale szympansica Washoe, która w przeciągu swojego życia opanowała blisko 250 znaków języka migowego i układała z nich proste zdania. Jej umiejętność posługiwania się językiem nigdy nie wyszła jednak poza zdolności 4-letniego dziecka.
Namawiany do masturbacji Nim to nie jedyne zwierzę, które było testowane pod względem zachowań seksualnych. Badacze indyczych erotycznych preferencji, Martin Schein i Edgar Hale z Pennsylvania State University odkryli, że samce tych ptaków nie są wybredne. Pozostawione z manekinem indyczej samiczki zalecały się do niego, jakby był żywym ptakiem. Naukowcy zaczęli pozbawiać manekina kolejnych części ciała, aż została mu tylko głowa. To wciąż wystarczało.
Badacz stwierdzili, że podniecenie jest możliwe, bo gdy indor wchodzi na samicę, widzi tylko jej głowę. Ale po co to sprawdzać?
Ciężkie życie mają też szczury. Były one wykorzystywane między innymi do testu Skinnera. W skrzynce znajdowała się dźwignia, po której naciśnięciu pojawiał się pokarm. Zwierzęta w końcu zapamiętały, w jaki sposób zdobyć pokarm, ale nie były nauczone tego, kiedy przestać. Zdychały z przejedzenia. Pawłow przyzwyczaił swoje psy do tego, że przed każdym posiłkiem słyszały dzwonek. Zwierzęta szybko skojarzyły dźwięk z porą karmienia i już wtedy ciekła im ślinka. Na kotach, szczurach i szympansach sprawdzano też, czy kara jest dobrym sposobem motywowania do działania, słuszność działania metodą prób i błędów oraz sposoby na wyeliminowanie zbędnych czynności. W kosmos wysłano nie tylko Łajkę, ale także koty, a nawet muchy owocówki.
Naukowcy to nie jedyna grupa społeczna, która używa zwierząt instrumentalnie. Celebryci uwielbiają traktować zwierzęta jako akcesoria i sposób na zwabienie paparazzi. Tori Spelling na smyczy wyprowadza kożę, którą nazwała nazwała Totes McGoats. No tak, psy i koty nie są już niczym nadzwyczajnym. Zanim Tori wpadła na pomysł z kozą, na uwadze mediów najbardziej jednak cierpiały psy. Kelly Rowland lubiła pokazywać się na imprezach ze swoim jorkiem, Paris Hilton swoje szczeniaki upychała do syntetycznych toreb.
Nawet Polski Fashion Week ma swojego dręczyciela psów. Jest nim Marcellous L. Jones, redaktor naczelny internetowego magazynu o modzie Thefashioninsider.com, który na pokazach pokazuje się nie z asystentką, ale psem.
Agnieszka Orzechowska szybko otrząsnęła się po stracie pierwszej małpki Angie. Na nieszczęście, znalazła następne siedem tysięcy złotych, by kupić kolejne zwierzę, które tak jak poprzednie, zabiera ze sobą wszędzie. Zestresowana małpka towarzyszyła jej nawet na planie teledysku.
Ale nie trzeba być rozpaczliwie wołającym o swoje pięć minut celebrytą, by wpaść na pomysł uczłowieczenia naprawdę dzikiego zwierzęcia. John Randall i Ace Berg kupili w sklepie lwa, który był trzymany w ciasnej klatce. W 1969 roku postanowili wypuścić go na wolność. Christan na szczęście poradził sobie w nowym środowisku. Jest jednak w mniejszości. Zwierzęta wychowujące się z ludźmi często są zbyt agresywne, by żyć w domach, ale też za mało samodzielne, żeby poradzić sobie w naturalnym środowisku.
Na świecie jest chyba tylko jedno zwierzę, które cieszy się z bycia królikiem doświadczalnym. Kot Oscar stracił swoje dwie kończyny w wypadku. Na szczęście zamiast kółek, które są w takich sytuacjach montowane okaleczonym zwierzętom, Oscar otrzymał ultralekkie protezy, dzięki którym cieszy się niemal taką samą sprawnością, jak przed wypadkiem.
„Projekt Nim” prowokuje do ponownego zastanowienia się nad prawami zwierząt. Powtórzmy: Podstawowymi są prawo do życia i wolności od cierpienia. Szkoda, że niektórzy cierpienie widzą jedynie w eksperymentach farmakologicznych. Testy psychologiczne tymczasem wywierają na zwierzętach podobną presję. Z kolei domowe zwierzę ubrane w krępujący ruchy sweterek od projektanta jest podobnie nieszczęśliwe, jak to, któremu do oczu zakraplane są szampony i płyny do kąpieli.