
Reklama.
Jak to możliwe? Oczywiście nie jest tak, że rośliny napadają na zwierzęta, bestialsko je mordują, a potem pochłaniają je z apetytem. Chociaż wyjątkiem są rosiczki. Nawozy, na których na przykład róże tak pięknie rosną, a warzywa są tak dorodne – często bazują na przykład na kompostowanych rybach. To jeden z argumentów, których Andrew F. Smith używa w swojej książce „A Critique of the Moral Defense of Vegetarianism”, w której sieje niepokój w ludziach deklarujących, że nie jedzą mięsa.
Jak wyjaśnia swoją tezę? Nazywa ją "przechodzeniem jedzenia". Jeśli jeden element sekwencji odnosi się w pewien sposób do drugiego elementu, a drugi odnosi się w ten sam sposób do trzeciego, to pierwszy i trzeci element odnoszą się do siebie w taki sam sposób.
Smith odnosi się również do popularnego powiedzenia „jesteś tym, co jesz”. Proponuje, żeby zmienić je na „jesteś tym, kogo jesz”. Jeśli jesteśmy tymi, których zjadamy, to nasze jedzenie również – przekonuje naukowiec. Zjadamy to, co spożywało nasze jedzenie. Więc jeśli ziemia, w której rosły nasze warzywa, nawożona była nawozami zwierzęcymi, albo wyrosły na na glebie, w której skład weszła padlina, nawet jakiś owad czy płaz – roślina żywi się tym, a potem my.
Andrew F.Smith zwraca również uwagę na to, że wegetarianizm i weganizm niekoniecznie są przyjazne dla środowiska. Tak samo, jak nie każde wegańskie jedzenie jest zdrowe. Oczywiście autor zdaje sobie sprawę z tego, że jego teza może wywołać wiele kontrowersji w środowisku biologów i samych wegan, którzy nie zgodzą się z nazewnictwem i sposobami, w jakie opisuje zachodzące procesy, ale wydaje się być przekonany do swoich racji.
źródło: Salon.com