Minister Paweł Szałamacha prosił prof. Andrzeja Rzeplińskiego o to, by ten milczał. Zdaniem ministra krytyka poczynań rządu spowoduje spadek kursu złotego i obniżenie ratingu Polski przez agencji Moody's. Ocena wiarygodności naszego kraju ma zostać opublikowana za tydzień. Tymczasem Szałamacha sprawił, że w ciągu kilku godzin złotówka jeszcze bardziej straciła na wartości.
Jak donosi Bloomberg, inwestorzy boją się polskich aktywów, po tym, gdy S&P Global Markets w styczniu obniżyła oceny naszej zdolności kredytowej. Agencja zwracała uwagę na to, że rząd niszczy niezależność kluczowych instytucji w Polsce, takich jak Trybunał Konstytucyjny, Bank Centralny czy media.
W podobnym tonie brzmiał raport agencji Moody's, która zwraca uwagę na osłabienie atrakcyjności Polski dla inwestorów zagranicznych. Odpowiadać ma za to niestabilna sytuacja polityczna i kryzys wokół TK. Dlatego nie dziwią słowa ministra Szałamachy, który napisał list do Rzeplińskiego, prezesa TK, by ten powstrzymał się od krytyki rządu.
Gdy treść listu wyszła na jaw, kurs złotego zaczął pikować. Jak podkreśla William Jackson, specjalista z Capital Economics, paradoks polega na tym, że słowa Szałamachy tylko utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że sytuacja polityczna w Polsce jest bardzo niestabilna.
Tydzień temu w naTemat pisaliśmy o tym, że złoty jest jedną z dwóch walut, które najbardziej słabną wobec dolara i euro. Więcej takich listów jak ministra Szałamachy do prezesa Rzeplińskiego i mało kogo będzie w tym roku stać na wakacje za granicą.