W ubiegłym tygodniu polskie władze postanowiły zatrzymać na granicy tegoroczny rajd putinowskich Nocnych Wilków przez Europę. Rosjanie przyjęli tę decyzję z oburzeniem, a głosów krytyki na takie traktowanie kultywujących pamięć o Armii Czerwonej motocyklistów nie brakowało też w Polsce. I może rzeczywiście był to błąd...? Może Polacy powinni obejść się z motocyklistami z Kremla tak, jak to zrobili Czesi.
Mieszkańcy stolicy Czech postanowili bowiem dobitnie przypomnieć
Rosjanom, że w historii zapisali się nie jako wyzwoliciele, a okupanci. Na Placu Wacława na Nocne Wilki czekał więc tłum Czechów wymachujących antykomunistycznymi transparentami, oraz flagami Unii Europejskiej i NATO. Nie zabrakło też gestów solidarności z Ukrainą, która od ponad dwóch lat odpiera rosyjską agresję na swoich wschodnich granicach.
Większość protestujących wykrzykiwała też hasło "piep... się". Dla pewności, że zostanie ono zrozumiane, Czesi powtarzali je w swoim języku, oraz po rosyjsku i angielsku. Nie zabrakło też komunikatów niewerbalnych, czynionych za pomocą wyprostowanego środkowego palca...
Przypomnijmy, iż kontrowersyjny rajd Nocnych Wilków ma uczcić 71. rocznicę zakończenia II wojny światowej, świętowaną w Rosji 9 maja jako Dzień Zwycięstwa. Rosyjscy motocykliści starają się przejechać trasą podobną do marszu Armii Czerwonej na hitlerowski Berlin, czyli przez Białoruś, Polskę, Czechy, Słowację, Austrię, aż do Niemiec.