Wojciech Kaczmarczyk teoretycznie pełni w rządzie dwie funkcje: Pełnomocnika ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Pełnomocnika ds. Równego Traktowania. Wygląda jednak na to, że w praktyce robi wszystko, by nie wykonywać obowiązków związanych z równością. Cóż jednak zrobić - Unia każe, PiS musi... przynajmniej zachować pozory.
Sposobem konserwatywnych rządów na oszukanie równościowej polityki Unii Europejskiej, jest nominowanie na stanowisko pełnomocnika kogoś, kto zamiast promowania równości, zajmie się jej sabotowaniem. Na papierze wszystko będzie się zgadzać. Pełnomocnik jest? Jest. Nie ma za to niczego innego, z wolą polityczną włącznie.
Choć może należy spojrzeć na to z innej strony: jest silna wola polityczna zakonserwowania nierówności społecznych i dyskryminacji "bo zawsze tak było", "bo [katolicki] Bóg tak chce", "bo tradycyjne wartości". Niezależnie od pretekstu, efekt jest taki sam. Na stanowisku pełnomocnika ląduje osoba, która nie tylko nie promuje równości, ale jej przeciwdziała.
Karuzela z pełnomocnikami
Od 1991 roku, czyli przez 26 lat Polska miała 11 pełnomocników, którzy zajmowali się równością. To znaczyłoby, że średni czas urzędowania pełnomocnika wynosi nieco mniej niż 2 lata i 4 miesiące. Jednak w rzeczywistości jest to jeszcze mniej, bowiem niektóre rządy w ogóle likwidowały stanowisko pełnomocnika jako rzekomo niepotrzebne w polskim (idealnym?) społeczeństwie.
Tak zrobił Kazimierz Marcinkiewicz, premier rządu PiS w latach 2005-2006. Rzecz jasna Jarosław Kaczyński, który zwolnił go z premierowania by zająć jego miejsce, nie odtworzył urzędu. Za pierwszej premierki, Hanny Suchockiej, też nie było pełnomocnika.
Sam urząd zmieniał się jak w kalejdoskopie. Raz był to urząd ds. kobiet i rodziny, potem urząd ds. rodziny i kobiet, następnie sam urząd ds. rodziny...
Anna Popowicz, pierwsza pełnomocniczka, sprzeciwiała się odebraniu kobietom prawa do aborcji (przegłosowanemu przez posłów w 1993 roku) - została odwołana przez premiera Jana Olszewskiego. Prof. Magdalena Środa, pełnomocniczka numer siedem, straciła stanowisko po tym, jak powiedziała, że Kościół katolicki sprzyja przemocy mężczyzn wobec kobiet (to było na kilka lat przed wielką batalią biskupów rzymskokatolickich przeciwko Konwencji antyprzemocowej). Losy urzędu i osób go sprawujących były burzliwe. I wygląda na to, że tak zostanie.
Konsekwentna dyskryminacja
Rządowi Marcinkiewicza, a potem Kaczyńskiego, nie można odmówić konsekwencji. Nie chcieli równego traktowania więc po prostu nie mieli urzędu pełnomocnika. Teraz sytuacja się zmieniła. Premier Beata Szydło, czyli de facto poseł Jarosław Kaczyński, na pełnomocnika ds. równego traktowania nominowała osobę, która ma robić dobre wrażenie na Unii Europejskiej i zagranicznych rządach, ale tak naprawdę ma umacniać społeczne podziały.
Wojciech Kaczmarczyk chętnie pozuje do zdjęć ze swoimi zagranicznymi odpowiednikami, ale gdyby ci zrozumieli co mówi, to zjeżyłby im się włos na głowie. Na przykład, czy Robowi Wilsonowi, brytyjskiemu ministrowi ds. społeczeństwa obywatelskiego, nie przeszkadzałoby, gdyby się dowiedział że Wojciechowski jest zdania, iż sprzedawca powinien mieć prawo do odmowy sprzedaży towaru z powodu "niewłaściwego" koloru skóry czy orientacji seksualnej klienta?
Mówiąc wprost: czy Wilson bez problemów współpracowałby nad umacnianiem społeczeństwa obywatelskiego z człowiekiem, który chciałby, aby na sklepach mogły wisieć tabliczki "nie dla czarnych" albo "tylko dla hetero"?
Tradycja polityka nierówności
Te wypowiedzi Kaczmarczyka to nie wpadka – to poglądy, które dyskwalifikują go na stanowisku pełnomocnika ds. równego traktowania. Ale nie w Polsce. Przecież precedensy już były.
Na przykład w 1997 roku premier Jerzy Buzek na ministra ds. rodziny (taką nazwę nosił wówczas pełnomocnik) nominował Kazimierza Kaperę, działacza katolickiego, który sześć lat wcześniej został zdymisjonowany z funkcji wiceministra zdrowia za skandaliczne wypowiedzi - twierdził m.in., że osoby homoseksualne są zboczeńcami roznoszącymi AIDS.
Kaczmarczyk (nie) działa bardziej finezyjnie niż Kapera, czy nominowana niegdyś przez premiera Tuska Elżbieta Radziszewska. Nie używa słowa "zboczeniec" (jak Kapera) i nie wyoutował nikogo w mediach (jak Radziszewska), natomiast odmówił interwencji ws. ministra środowiska, który oficjalnie przyznał, że wycofał ekologiczne spoty z emisji dlatego, że wystąpiła w nich osoba homoseksualna.
Kolejny przykład: Kaczmarczyk oszczędnie potępił nasilającą się przemoc wobec osób homoseksualnych, by od razu dodać homofobom na osłodę, że nie wszystkie "postawy" muszą się spotykać z akceptacją. Kaczmarczyk zapowiedział za to ścisłą współpracę z Ordo Iuris - organizacją która chce uczynić obowiązującym prawem doktrynę płciowo-seksualną Watykanu.
Kilka dni temu pełnomocnik powiedział, że sprzedawca powinien mieć prawo odmówić sprzedaży osobie czarnoskórej, homoseksualnej czy jakiejkolwiek innej kategorii ludzi, która mu się nie podoba. W maju min. Kaczmarczyk organizuje seminarium na temat ustawy równościowej. Mówcami na konferencji ministra będą tylko mężczyźni (sic!).
Pełnomocnik rządu PiS ds. równego traktowania milczy, gdy minister Beata Kempa nazywa edukację antydyskryminacyjną sędziów marnotrawstwem pieniędzy, a minister Zbigniew Ziobro wyrzuca w Łodzi na bruk organizację pozarządową pomagającą kobietom doświadczającym przemocy. Kaczmarczyk często za to powtarza, że trzeba rozmawiać, choć po pięciu miesiącach bycia pełnomocnikiem mógłby mieć na koncie coś więcej niż słowa.
– Nie jestem lekiem na całe zło – powiedział min. Kaczmarczyk kilka tygodni temu w TOK FM. Problem w tym, że nie działa nawet jak placebo. Ale to pewnie dlatego został pełnomocnikiem rządu PiS.
"Równość według Wojciecha Kaczmarczyka, pełnomocnika rządu ds. równego traktowania", 07.05.2016
[Według pełnomocnika Kaczmarczyka] badania nad homofobią są nierzetelne; aptekarze mogą odmawiać sprzedaży antykoncepcji; niepełnosprawnym nie jest potrzebna skarga na niewykonywanie konwencji ONZ o ich prawach.
Kazimierz Kapera
pełnomocnik ds. rodziny w rządzie Jerzego Buzka
O osobach homoseksualnych: * Homoseksualiści to zboczeńcy roznoszący AIDS.
O premierze Buzku (AWS): * Na pewno bylibyśmy bardziej zadowoleni, gdyby premierem był katolik.
O refundowaniu antykoncepcji: * Państwa nie stać na finansowanie czyjejś przyjemności i nieodpowiedzialności.
O "białej rasie": * Trzeba się obawiać, abyśmy my – jako Europejczycy, jako Europa i biała rasa – mieli w przyszłości coś do powiedzenia.