Robert Biedroń w programie „Tomasz Lis.” tłumaczył, dlaczego rząd PiS ma tak silne poparcie społeczne. Według niego, mieszkańców mniejszych miejscowości, takich jak Słupsk, "nie grzeją" marsze KOD, lecz 500 plus i chęć zemsty na elitach politycznych. Choć prezydent Biedroń zastrzegł, że popiera postulaty Komitetu Obrony Demokracji, to w jego ocenie są to kwestie odległe codzienności ludzi z tzw. prowincji. Co na to Mateusz Kijowski, lider KOD?
Anna Dryjańska: Co sądzisz o słowach Roberta Biedronia, według którego wartości o które walczy KOD są bardziej abstrakcyjne dla ludzi z mniejszych miast?
Mateusz Kijowski: Po pierwsze jest mi bardzo przykro, że Robert Biedroń, którego zawsze szanowałem, ma złe zdanie o ludziach z mniejszych miast czy wsi. Po drugie Komitet Obrony Demokracji działa w wielu mniejszych miastach i małych miejscowościach. KOD ma lokalne struktury w wielu powiatach, gdzie ludzie się mobilizują, angażują i działają. To przeczy tezie Roberta Biedronia.
Robert Biedroń mówi, że Jarosław Kaczyński oczekuje, że ludzie zrzekną się części wolności w zamian za 500 złotych. Czy Polacy zgodziliby się na taką wymianę?
500 złotych w zamian za wolność odbiera ludziom godność. Ludzie coraz częściej czują, że są oszukiwani, że się nimi pomiata. Cały system władzy PiS jest skupiony na tym, by odebrać ludziom godność. Dlatego jest coraz więcej osób w całej Polsce, które się angażują w KOD.
I nie mówię tu o Warszawie, Krakowie czy Gdańsku, ale o ludziach w mniejszych miastach, takich jak np. Piła, Kalisz, Rzeszów, Ełk, Elbląg. A przecież KOD działa w jeszcze mniejszych miejscowościach, które nigdy nie były miastami wojewódzkimi. Dlatego tezę Roberta Biedronia uważam za kompletnie nieuprawnioną.
Czyli obraz KOD jako organizacji wielkomiejskiej jest fałszywy?
Tylko ludzie z dużych miast miewają takie wrażenie.
Może jednak 500 złotych sprawi, że abstrakcyjne z definicji wartości staną się dla społeczeństwa jeszcze bardziej mgliste?
Znam wiele osób, które mówią, że biorą 500 złotych tylko po to, by przekazać je na KOD. Byłem w ten weekend w Lublinie i w Zamościu. Na spotkaniu w Zamościu głos zabrał pan z Lubartowa, który tłumaczył, że te 500 złotych, które dostajemy do ręki, jest nam zabierane z kieszeni, dlatego jest to oszustwo. Aby sfinansować 500 plus rząd po cichu podwyższa różne podatki.
Na przykład?
Mój znajomy ma dwoje dzieci z niepełnosprawnością. Gdy kilka miesięcy temu robił dla nich zakupy w aptece, to płacił 50 złotych, a teraz za to samo płaci ponad 80 złotych, bo zmieniono zasady przyznawania zniżek. A więc wszyscy zapłacimy za to, by niektórzy mogli dostać. Zapłacą też osoby otrzymujące świadczenie 500 plus, bo muszą płacić większe podatki.
A może to będzie skuteczne? Może mimo podwyżki podatków, PiS będzie dzięki 500 plus umacniał swoją władzę? Precedens już jest. Na Węgrzech Orban obniżył cenę prądu, a na fakturach kazał drukować, że obywatele oszczędzają dzięki niemu.
Może się tak okazać, ale uważam, że to mało prawdopodobne. Ludzie przecież zauważą, że podwyższone podatki "zjadają" 500 plus w ich portfelach.
Mają jednak poczucie, że ktoś o nich zadbał.
Oczywiście, na początku ludzie w to uwierzą, ale po pierwszych trzech miesiącach już nikt nie będzie pamiętał, że coś dostał. Taka jest natura każdej podwyżki. Za to niesmak i to wszystko, co ludzie tracą, pozostanie. Ludzie czują, że się nimi gardzi, że władza ma ich za głupich. Tymczasem ludzie w Polsce rozumieją coraz więcej.
Także ludzie w mniejszych miastach?
Wszyscy ludzie. Ludzie na wsiach, w miasteczkach, w dużych miastach. Polacy mają dostęp do internetu, czytają prasę. Przecież to nie jest tak, że ludzie w dużych miastach są inni, bardziej światli. Mają za to tę przewagę, że łatwiej im zebrać więcej osób w danej sprawie. To jest główna różnica. Natomiast jeśli chodzi o świadomość społeczną czy rozumienie polityki, to nie widzę dramatycznych różnic. Ludzie rozumieją co się dzieje. Nie można ich traktować jak głupków.
Czy Robert Biedroń ma rację mówiąc, że dotąd państwo dbało o wskaźniki makroekonomiczne, a zapominało o tym, że beneficjentami przemian powinni być tak zwani zwykli ludzie?
Jeśli popatrzymy na przemiany ostatnich 27 lat to okaże się, że najbardziej poprawiło się życie ludzi ubogich. Oczywiście to nie znaczy, że jest idealnie i że nie powinno być lepiej. Cały czas gonimy też Europę Zachodnią, która ma wyższy poziom życia niż Polska. Mamy wiele do poprawienia.
Niewątpliwie stawiano nacisk na sukces ekonomiczny w kategoriach makro, przez co wiele rzeczy zaniedbano. Nie sądzę jednak, by główny problem leżał w sferze ekonomicznej. Ludzie rozumieją coraz więcej i niechętnie dają się sprowadzić do płaszczyzny czysto ekonomicznej. Ważne są dla nich wolność, godność, zaufanie.
Czy KOD w swoich postulatach będzie kładł nacisk na równość ekonomiczną i sprawiedliwość społeczną?
Zadaniem KOD nie jest formułowanie szczegółowych rozwiązań. KOD kładzie nacisk na prawa człowieka, a w ich ramach na prawa socjalne czy pracownicze. Jednak nie jesteśmy partią polityczną z konkretnym programem i rozwiązaniami, które chcemy wdrażać.
Politycy i media spekulują, że prędzej czy później KOD się przekształci w partię.
Rzeczywiście spekulują, no cóż (śmiech).
Czyli zaprzeczasz, by KOD miał się przekształcić w partię?
Zaprzeczam. Przecież to by było samobójstwo KOD-u.