
Do Jarosława Kaczyńskiego chce się dostać każdy. Większość chce coś załatwić, ale niektórym wystarczy, że pojawią się z nim na zdjęciu albo na przebitce. W PiS jest grupa polityków, którzy z pojawiania się obok Prezesa uczynili sposób na promocję. A że miejsca wokół lidera mało, czasami dochodzi do walki łokciami.
REKLAMA
W Prawie i Sprawiedliwości wyznacznikiem ważności nie jest posada ministra, marszałka czy premiera, ale dostęp do ucha Jarosława Kaczyńskiego. Widać to na filmie, który nagraliśmy w Sejmie kilka tygodni temu. Oczywiste jest, że do powiedzenia w partii więcej ma wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, niż marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Ale jeśli nie ma się silnej pozycji w partii, nie stoi się na czele frakcji, nie ma się przebicia u Prezesa, można chociaż udawać. Jest cała grupa wyspecjalizowanych w tym posłanek i posłów. Doskonale wiedzą, jak działa telewizja i gdzie należy się ustawić, by załapać się w kadr. Dzięki temu opromienia ich blask Prezesa, a ich wyborcy mają poczucie, że politycy są aktywni i ważni.
Ale to ciężki kawałek chleba. Pretendentów do robienia za tło Jarosława Kaczyńskiego jest dużo, a miejsca w kadrze niewiele. Dlatego trzeba się spieszyć i jeszcze przed przyjściem Prezesa zająć dobre pozycje startowe. Na przykład usiąść w ławach poselskich w rzędzie Prezesa, może przyjdzie i usiądzie obok.
Na wieczorze wyborczym po drugiej turze wyborów w sztabie Andrzeja Dudy były tłumy. Do tego było gorąco i duszno. Mimo tego, grupka posłów stała tuż przy scenie czekając na przyjście kandydata. Nie zrezygnowali nawet kiedy ogłoszenie wyników się opóźniło. Ale opłaciło się, później byli na masie zdjęć i w większości przekazów telewizyjnych.
Czasami "kadrowiczom" nie uda się zająć miejsca w pobliżu wodza. Wtedy w ruch idą łokcie. Oczywiście dyskretnie, nie widać tego w telewizji, ale obserwując sytuację z bliska można dostrzec, że walka jest ostra. Gdy obejrzy się nagrania z niektórych marszów widać, jak posłanki z każdą kolejną mijaną ulicą są coraz bliżej Jarosława Kaczyńskiego.
Ryszard Czarnecki
Jednym z prekursorów (i niedoścignionym mistrzem) polityki kadrowej jest Ryszard Czarnecki. Od kilku lat ma nieco mniej okazji do uprawiania tej sztuki, bo jest w Parlamencie Europejskim, ale często bywa w Warszawie. Nie tylko w studiach telewizyjnych, ale na miesięcznicach czy marszach organizowanych przez PiS.
Najsłynniejszy występ Czarneckiego to uroczystość wręczenia Andrzejowi Dudzie zaświadczenia o wyborze na prezydenta. Poseł z Wrocławia stał w drugim rzędzie, ale w takim miejscu, że idealnie widziały go wszystkie kamery. Był nawet bliżej ówczesnego prezydenta-elekta niż jego rodzice.
Jolanta Szczypińska
Posłanka z Słupska jest mistrzynią tej gry. Tak często pojawia się blisko Jarosława Kaczyńskiego, że w pewnym okresie tabloidy pisały o ich romansie. Jolanta Szczypińska nie tylko siedzi w pobliżu Prezesa w Sejmie, ale regularnie pojawia się w jego pobliżu na marszach, wiecach czy miesięcznicach smoleńskich.
Posłankom jest łatwiej się wyróżnić, bo mogą założyć coś w wyróżniającym się kolorze. Panowie są skazani na czerni, granat lub szarość. Dlatego u nieodłącznych towarzyszek Jarosław Kaczyńskiego często widać czerwień i inne przyciągające wzrok kolory.
Jadwiga Wiśniewska
Dzisiejsza europosłanka była jedną z mistrzyń znajdowania się w kadrze. Kiedy tylko się dało, stawała za Prezesem i przyciągała uwagę szerokim uśmiechem. Podczas kampanijnego malowania PiSanek w 2014 roku została posadzona zaraz obok Jarosława Kaczyńskiego, co niewątpliwie wzbudziło zazdrość koleżanek. Ale czasami trzeba miejsce wywalczyć – jeśli nie siłą, to sprytem.
Dzisiaj Wiśniewska ma trudniej, bo dostała się do Parlamentu Europejskiego. Jednak nadal często pojawia się w Polsce. Nie tylko bywa w Sejmie, gdzie chętnie rozmawia z dziennikarzami, ale też stara się być na wszystkich ważniejszych imprezach organizowanych przez PiS.
Anna Paluch
"Ja po prostu lubię prezesa" – stwierdziła Anna Paluch w rozmowie z Robertem Mazurkiem. I pewnie dlatego nie odstępuje go na krok. Szczególnie kiedy są w zasięgu kamer.
Posłanka z Małopolski odrzuca też zarzut Mazurka, że ona i koleżanki "matkują Jarosławowi Kaczyńskiemu". – Nie chcemy matkować prezesowi, ale doceniamy to, że jest potwornie zapracowany, zaharowany wręcz, więc chcemy jakoś pomóc – mówi w "Rzeczpospolitej".
W tej kadencji do stawki dołączyła nowa konkurentka. I może się pochwalić sukcesami, w dodatku niemałymi. Joanna Lichocka 2 maja powtórzyła sztuczkę Ryszarda Czarneckiego z zeszłego roku. Chociaż była nieco z tyłu, za Prezesem, na obrazie z kamery wyglądała jakby siedziała zaraz obok niego.
Poza tym kiedy już Kaczyński skończył przemówienie, Lichocka błyskawicznie pospieszyła, by złożyć mu gratulacje. Wyprzedził ją tylko marszałek Marek Kuchciński.
Oczywiście posłanek i posłów, którzy często pojawiają się w pobliżu Jarosława Kaczyńskiego jest więcej. To chociażby Izabela Kloc czy Marzena Machałek albo Marek Suski. Oczywiście taki mechanizm działa nie tylko w PiS, jednak to w wodzowskiej partii Jarosława Kaczyńskiego jest najsilniej rozwinięty.
Wreszcie oczywiste jest też, że pchanie się w kadr to nie jedyne zajęcie bohaterek i bohaterów tego tekstu. Część z nich jest ceniona za pracę w komisjach czy w okręgu. Jednak to pchanie się przed kamery jest ich głównym sposobem na zaistnienie w mediach. Pewnie weszło im w krew tak, że robią to automatycznie i nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to groteskowe.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
