Porozmawialiśmy z kilkoma osobami, które były na meczu otwarcia. Ich opinie są zgodne. Doping był, ale nierówny. I niósł się wtedy, gdy Polakom szło dobrze. Czyli głównie w pierwszej połowie.
Jest mniej więcej 10. minuta meczu, który oglądamy w redakcji. Dostaję smsa od kolegi, naszego blogera, który jest na stadionie. Smsa o treści: "doping tragedia". Gdy wrócił do domu, zadzwoniłem, żeby dopytać. Powiedział: -
Głośno było przez jakieś 20 minut, kiedy Polakom szło. Reszta to jedna wielka żenada. Wynudziłem się. Natomiast muszę przyznać, że bardzo fajnie bawili się Grecy.
Na meczu był też inny znajomy, Michał. Zaczyna od plusów: - Muszę przyznać, że doping był bardzo kulturalny. Nie słyszałem wulgarnych przyśpiewek. Po chwili przechodzi jednak do tego, co mu się nie podobało: - Jakość dopingu? Miernota straszna. Połowa ludzi na stadionie to chyba pierwszy raz była na meczu. Dramat. Jakieś takie sporadyczne okrzyki, typu "Polska, Polska!". Ale wszystko bez rytmu, bez żadnego taktu.
Jedyną osobą z naszej redakcji, która odwiedziła dziś Narodowy, jest Kasia. Ona o dopingu na meczu mówi tak: - Na początku było jeszcze OK. Ale potem, gdy piłkarzom już nie szło, ludzie przestali ich wspierać. Większość nawet się bała, że to jeszcze przegramy. Widziałam, jak zagryzali zęby.
W drugiej połowie atmosfera wyglądała głównie tak:
Według naszej koleżanki winna jest również architektura stadionu. - On jest zbyt duży by dopingować tak, jak robią to polscy kibice. Nie dało się na przykład zrobić tego, że jedna strona coś intonowała, a druga jej odpowiadała - słyszę od niej w słuchawce.
Dominuje też opinia, że lepiej od Polaków swój zespół dopingowali Grecy. - Oni dopingowali lepiej, ale przede wszystkim byli dużo lepiej zorganizowani. Pamiętam, jak kiedyś na Legii byłem na wygranym przez nas meczu z Włochami. Wtedy doping był dużo bardziej żywiołowy niż tutaj. Na Narodowym wrażenie robi sam stadion, ale atmosfera już nie - mówi inny nasz bloger.
A Kasia dodaje: - Jeżeli by spojrzeć na proporcje kibiców, to Grecy na pewno zaprezentowali się lepiej. Oni przecież zajmowali mniej więcej 1/20 stadionu.
Głośno było przez jakieś 20 minut, kiedy Polakom szło. Reszta to jedna wielka żenada. Wynudziłem się. Natomiast muszę przyznać, że bardzo fajnie bawili się Grecy.
Kasia,
koleżanka z redakcji:
Na początku było jeszcze OK. Ale potem, gdy piłkarzom już nie szło, ludzie przestali ich wspierać. Większość nawet się bała, że to jeszcze przegramy. Widziałam, jak zagryzali zęby.