Po stronie jednej drużyny worek pełen argumentów przemawiających na jej korzyść. Po stronie drugiej tylko strach i zwątpienie. Nawet trener Duńczyków nie wierzy, by jego piłkarze byli w stanie zajść daleko na Euro 2012. Skandynawowie trafili do grupy „śmierci”. Jako pierwsza sprawdzi ich dziś Holandia. Czy będzie to mecz do jednej bramki?
Zagraniczne media obiegła ostatnio wypowiedź duńskiego selekcjonera kadry Mortena Olsena. Cóż takiego powiedział? Daj jasny sygnał, iż nawet on nie wierzy w swoich podopiecznych.
Dania przegrała 26 maja w Hamburgu z Brazylią 1:3, a 2 czerwca pokonała u siebie Australię 2:0. Po tych spotkaniach Olsen wyznał:- Popełniamy dużo błędów, gramy mało precyzyjnie i co najgorsze nie wykorzystujemy okazji do zdobycia bramek. Zabrakło nam jeszcze jednego meczu kontrolnego. W sobotę mamy pierwszy mecz turnieju z Holendrami. Jeśli zagramy tak, jak z Brazylią i Australią, to kto wie czy nie będziemy musieli się od razu pakować - wyznał selekcjoner duńskiej reprezentacji.
Ciekawe, czy i jak ta wypowiedział była komentowana wśród piłkarzy duńskiej kadry. Wątpliwe, by wpłynęła pozytywnie na ogólną atmosferę w zespole.
W dużo lepszych nastrojach do turnieju Euro 2012 przygotowywali się Holendrzy. Wszak, to jedyna reprezentacja, która przez rozpoczęciem imprezy nie narzekała na nadmiar problemów, kontuzji i niedociągnięć w grze. W sparingach gromiła kolejnych rywali, jeśli nawet niezbyt wymagających, to jednak "Pomarańczowy" imponowali w tych meczach efektownym stylem. Holandia jest mocniejsza niż 2 lata temu, gdy zdobywała wicemistrzostwo świata. Skoro tak, to czy stać ją na wygranie europejskiego czempionatu? Wesley Sneijder zapowiada, że on i jego koledzy tym razem dobiorą się do skóry Hiszpanom. Najlepiej w finale w Kijowie.
Patrząc na skład, jakim dysponują Oranje można być pod wrażeniem szczególnie siły ognia. Holendrzy mają jej tyle, że starczyłoby dla kilku finalistów Euro razem wziętych. Sam tylko atak mają aktualnie chyba groźniejszy nawet od obrońców tytułu osłabionych brakiem Davida Villi. Podopieczni Berta van Marwijka w linii napadu mogą wystawić: Robina van Persiego, Dirka Kuijta, Klaasa-Jana Huntelaar czy Luuka de Jonga. A wspomnianych gwiazdorów mogą uruchamiać piłkarze równie zjawiskowi występujący w linii pomocy - Arjen Robben, wspomniany Sneijder czy Rafael Van der Vaart.
W ostatnich latach zarzucano Holendrom, że stanowią swoistą „zbieraninę indywidualności”. Zbieraninę, a nie zespół. W RPA udowodnili, że potrafią zmienić swoje nastawienie do gry, a szczególna w tym zasługa selekcjonera Van Marwijka. Prasa holenderska nie wyobraża sobie kogoś innego na pozycji trenera kadry narodowej.
Jeśli szukać słabych punktów u "Pomarańczowych", to jedyne takowe można szukać w linii defensywnej. Jeśli już komuś z rywali uda się przedrzeć przez prawdziwe piłkarskie skały, czyli Nigela de Jonga i Marka Van Bommela, to pytanie jeszcze, co z jego zdrowiem? Obaj wspomnieni piłkarze nigdy nie cofają nogi. Ci prawdziwi boiskowi brutale zapewniają spokój i komfort w środku pola swojemu zespołowi.
Dlatego lepiej Holendrów atakować skrzydłami. Gdy już się dojdzie do obrony, to nie należy przerażać się nazwiskami stojących tam zawodników. Mathijsen, Heitinga czy Boulahroz to zawodnicy solidny, ale nie są nie do przejścia. Dlatego piłkarze Oranje powinni głównie atakować. A i mają kim, i zmniejszą wówczas szansę rywali na zagrożenie bramce Maarten Sketelenburga.
Duńczykom z kolei pozostaje wierzyć, iż ich piłkarze nawiążą do Euro sprzed 20 lat. Wtedy też nikt na nich nie stawiał, mieli być tylko tłem dla czołowych drużyn. A skończyło się na ich wygranej w całym turnieju.