Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz w rozmowie z naTemat stanowczo odpiera zarzuty prawicy i zapowiada, że nie odpuści tym, którzy rozpowszechniają kłamstwa.
Anna Dryjańska: Zacznijmy od początku. Czy głosowała pani za kogoś innego?
Kamila Gasiuk-Pihowicz (.N): Nie. Głosowałam za siebie. Nie naruszyłam prawa i interweniowałabym w przypadku każdego, kto próbowałby to zrobić.
Niektórzy mówią, że .Nowoczesna przesadza grożąc sądem tym, którzy utrzymują, że głosowała Pani na dwie ręce, lub rozpowszechniają taką informację.
Z kłamstwem i oszczerstwami trzeba walczyć. To prymitywna próba podważenia mojej wiarygodności jako osoby działającej w sferze publicznej, gdzie wiarygodność ma kluczowe znaczenie. Wiem, że celnie punktując rządzącą partię staję się celem dla różnych osób.
Moi polityczni przeciwnicy oraz ich sympatycy są gotowi dopuścić się ataków posługując się także kłamstwem. Tak jest w tym przypadku. Kiedy brakuje silnych argumentów, stosuje się argument siły.
Nie wystarczy wydać oświadczenia, trzeba kierować sprawę do prokuratury?
W sytuacji, gdy rządząca koalicja nagminnie narusza kolejne zasady i łamie prawo, nie można zostawiać kłamstw i insynuacji, jakoby opozycja robiła tak samo, bez komentarza. W kwestiach przestrzegania prawa nie ma miejsca na niedomówienia. Stąd decyzja o stanowczych krokach.
Czy odczuwa pani osobistą niechęć ze strony posłów innych partii lub uczestników życia publicznego?
Osobistą? Raczej nie. Polityczną oczywiście tak. Myślę, że z podobnym zjawiskiem stykają się dziś wszyscy bardziej aktywni przedstawiciele opozycji. To, co niepokoi, to eskalacja języka nienawiści. A w tym konkretnym przypadku – użycie bardzo niebezpiecznego narzędzia, jakim jest prowokacja i kłamstwo.
Chcę wierzyć, że Polska, w tym media publiczne, nie pójdą na stałe w tym kierunku, bo to zbliżałoby nas o kolejny krok w kierunku najgorszych czasów PRL. Można też szukać bliższych geograficznie i historycznie analogii - wystarczy spojrzeć na Białoruś.
Jak skomentuje pani słowa posła Dominika Tarczyńskiego (PiS), który na Twitterze zapytał "Czy to prawda że myszka agresorka pozwie pół Tweetera"?
Poseł Tarczyński próbuje obrócić w żart poważną sprawę fałszywych insynuacji. Ten atak to próba podważenia mojej wiarygodności. Sprawa jest zbyt poważna, żeby z niej żartować i żeby odpuścić ją głównym odpowiedzialnym za nią osobom. To zachęciłoby ich tylko do podobnych ataków w przyszłości - i na mnie i na innych posłów opozycji.
Jak skomentuje pani to, że część znanych uczestników życia publicznego przezywa panią "myszką agresorką" (Janecki, Warzecha, Ziemkiewicz) lub wyzywa od idiotek (Ziemkiewicz)?
Polska polityka niebezpiecznie daleko odpływa dziś od istotnych kwestii i konkretów w kierunku osobistych emocji, ataków i odwetów. Ja zajmuję się prawem i faktami. A dzisiaj fakty są bardzo niewygodne dla obecnej parlamentarnej większości i sympatyzujących z nią osób. Kolejne ataki ze strony prawicy są paradoksalnie potwierdzeniem, że celnie punktuję groźne dla Polski działania obecnej władzy.
Czy jest pani hejtowaną bardziej niż inni posłowie .Nowoczesnej?
Rzeczywistość jest taka, że dziś każdy, kto w danym momencie jest bardziej widoczny, naraża się na hejt. Nie chodzi tu tylko o posłów .Nowoczesnej. Atakowani są posłowie całej demokratycznej opozycji. Widziałam w internecie komentarz działaczki PiS po tym, gdy posłanka Agnieszka Pomaska z Platformy podarła uchwałę PiS. Działaczka PiS napisała, że "trzeba to coś złapać i ogolić na łyso". Dokąd zmierzamy?