Pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie odeszły od łóżek małych pacjentów – taka informacja obiegła wszystkie serwisy. Co to za straszne pielęgniarki, które chore dzieci zostawiają bez pomocy – pomyślała pewnie większość z nas. Nikt nie pomyślał, że one są rzecznikami tych chorych dzieci, że walczą nie tylko o wyższe pensje, ale i o odpowiednią opiekę dla tych ciężko chorych dzieci.
To nie pielęgniarki są bezduszne, to politycy są bezduszni, bo każą im pracować za śmiesznie niskie pensje, a chore dzieci narażają na niebezpieczeństwo nie zapewniają odpowiednio dużej obsady personelu w takich szpitalach. Pielęgniarka, nawet najlepsza, jeśli wykonuje zabiegi czy prace przy jednym pacjencie, nie może w tym czasie zająć się drugim. Nie ma takiej możliwości. Wybieranie, kto ma poczekać dłużej a kto krócej musi być dla pielęgniarek bardzo frustrujące. Nie mówiąc już o tym, że rodzice tych, którzy czekają nie zawsze robią to cierpliwie.
Wyjątkowy szpital
W Centrum Zdrowia Dziecka leczy się naprawdę bardzo chore dzieci. To nie jest zwykły szpital pediatryczny. To tam często rodzice przywożą dzieci, którym nikt nie jest w stanie pomóc w żadnym innym szpitalu. To też szpital, który zawsze kompleksowo zajmuje się chorym i ma wyjątkową kadrę zarówno tę lekarską jak i pielęgniarską.
Musi mieć taką kadrę, dlatego, że dziecko jest wyjątkowo trudnym pacjentem. Założenie wenflonu noworodkowi to często wyższa szkoła jazdy. Pobranie krwi wrzeszczącemu czterolatkowi też nie jest łatwe. Mierzenie się się z widokiem umierającego malucha i rozpaczą jego rodziców – to nie jest coś, co umie każdy. Tego nie uczą na studiach pielęgniarskich, trzeba mieć zwyczajnie odpowiednie predyspozycje do bycia pielęgniarką w takim szpitalu pediatrycznym.
Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak napisał do Konstantego Radziwiłła, ministra zdrowia w sprawie protestu pielęgniarek. Jego zdaniem sytuacja w CZD narusza prawo dziecka do ochrony życia i zdrowia. Wzywa ministra do podjęcia pilnych działań w celu zabezpieczenia tych praw. Trochę późno, bo te prawa łamane są codziennie, kiedy cierpiące dzieci muszą czekać na pielęgniarkę, bo ona nie jest w stanie zaopiekować się odpowiednio tak dużą liczbą dzieci na oddziale.
Trzeba pamiętać, że CZD jest szpitalem nadzorowanym przez Resort Zdrowia, więc nie ma tu mowy o sytuacji, w której ktoś o czymś nie wiedział. Zwyczajnie nikt nie chce o tym wiedzieć, bo Instytut jest zadłużony na 300 mln zł i trzeba oszczędzać. Na pensjach lekarskich nie można, bo specjaliści odejdą i nie będzie miał kto leczyć chorych dzieci, a placówka straci swój prestiż. Na lekach nie bardzo można, bo leczenie tych najciężej chorych dzieci będzie nieskuteczne. Oszczędza się więc na pielęgniarkach, które nie dostały obiecanych przez resort zdrowia 400 zł podwyżki.
Pieniądze nie są najważniejsze
Choć wielu protestującym w CZD pielęgniarkom nie chodzi już o te podwyżki. Mówią przed kamerami, że one nawet zrezygnują z dodatkowych pieniędzy, tylko żeby zatrudniono więcej pielęgniarek. One zwyczajnie nie są w stanie wykonać pracy, która gwarantuje dzieciom dobrą opiekę. To jest dla pielęgniarek bardziej dobijające niż brak pieniędzy.
Chociaż oczywiście dla nich te dodatkowe pieniądze to jest często być albo nie być. Przed obiecanymi podwyżkami 25 proc. pielęgniarek w Polsce zarabiało 2200 zł brutto miesięcznie, a trzeba pamiętać, że często są to osoby z wyższym wykształceniem, ciągle podnoszące swoje kwalifikacje. Czas „sióstr” przeminął definitywnie. Teraz mamy specjalistów, którzy są niezbędnym elementem systemu ochrony zdrowia. Jak widać bez nich w CZD zagrożone jest zdrowie i życie dzieci. Tymczasem pielęgniarek na rynku pracy jest coraz mniej. Młode adeptki tego zawodu wyjeżdżają do pracy za granicę, gdzie są szanowane i dobrze opłacane.
Zdesperowana jak pielęgniarka
Sytuacja w CZD nie należy do łatwych. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuli rodzice, którzy musieli przewozić swoje ciężko chore dzieci do innych szpitali. To bardzo smutne dni w tym świetnym szpitalu pediatrycznym. Jednak w jego murach nie ma winnych tej sytuacji. To nie pielęgniarki są odpowiedzialne za to wszystko. Ich decyzja o strajku jest wyrazem głębokiej desperacji i bezradności. One dobrze wiedziały decydując się na ten krok, że społeczeństwo nie pokocha ich za odejście od łóżek dzieci.
Winni tej sytuacji są zupełnie gdzie indziej. Oszczędzania na pielęgniarkach nie byłoby prawdopodobnie gdyby szpital nie był tak strasznie zadłużony. Długi to niestety wynik polityki zdrowotnej, która nie zauważała niskich wycen świadczeń pediatrycznych a specyfiki dziecięcego szpitala klinicznego w ogóle. Instytut leczył więc jak umiał najlepiej a nie dostawał za to odpowiednich pieniędzy z NFZ. Fundusz nie mógł zapłacić więcej, bo musiał trzymać się ustalonych wycen.
Zadłużenie CZD to nie nowy temat. Zmieniono dyrektora placówki, wysłano specjalną komisję do Instytutu. Jednak nie zmieniono polityki wobec tego unikalnego szpitala. Skoro więc CZD ma zmniejszać zadłużenie, musi oszczędzać. Skoro oszczędza, to nie zatrudnia odpowiedniej liczby pielęgniarek, a tym, które są nie daje podwyżek a dokłada obowiązków.
To wszystko sprawia, że pielęgniarki w tym całym zamieszaniu tak naprawdę są ofiarami. Tak samo jak dzieci, nad których leczeniem nie mogą spokojnie pochylać się lekarze i pielęgniarki, bo muszą liczyć, oszczędzać. Dlaczego takich unikalnych na skalę kraju placówek jak CZD nie można inaczej traktować finansowo? Dlaczego nie możemy wspierać czegoś, co jest naprawdę dobre?
Szantaż nie pomoże
Dyrektor CZD pisze do protestujących pielęgniarek list, w którym straszy, że strajk może doprowadzić Instytut do zapaści finansowej. Natomiast odbiór społeczny odmowy leczenia dzieci, w tym chorych onkologicznie jest fatalny dla wizerunku pielęgniarek i CZD.
Takie szantażowanie „kobiet na krawędzi”, jakimi są pielęgniarki z CZD nic dobrego nie przyniesie. Tutaj potrzebne są konkretne decyzje w resorcie zdrowia, które zmienią sytuację finansową tego najlepszego z najlepszych szpitala pediatrycznego.