Podobno do astrologa chodzą nieudacznicy, którzy nie potrafią poradzić sobie w życiu... Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę
Monika Przybysz
27 maja 2016, 13:05·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 27 maja 2016, 13:05
Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej USA ogłosiła właśnie, że w Układzie Słonecznym nic nie jest takie jak tysiące lat temu, a konkretnie liczba gwiazdozbiorów. Byłeś Bykiem, jesteś Baranem. Byłaś Wodnikiem, jesteś Koziorożcem. Prawda jest jednak taka, że o twoim charakterze stanową nie tyle znaki zodiaku, co konstelacje planet, które ułożyły się na niebie w godzinie i minucie twoich urodzin. Te z kolei potrafi oczytać tylko profesjonalny astrolog.
Reklama.
Nie wierzę w przepowiadanie przyszłości. Trudno mi zrozumieć, jakim cudem układ planet może determinować życie człowieka. Czy do astrologa przypadkiem nie chodzą nieudacznicy, którzy nie potrafią sobie w życiu poradzić? Osobiście znam kilka kobiet, które uzależniły się od astrologa i nie potrafią już bez konsultacji podjąć żadnej decyzji. Idą, gdy zastanawiają się nad zmianą pracy. Idą, gdy poznają nowego mężczyznę. W dzisiejszym świecie coraz trudniej znosimy NIEWIADOMĄ. Nie potrafimy cieszyć się życiem takim jakie jest. Nie mamy akceptacji dla popełniania przez siebie błędów. Nie ufamy własnemu intelektowi i intuicji. Musimy wiedzieć, co czeka nas za rogiem. Szybko! Teraz!
Głos niezadowolonych
Tylko czy to zawsze jest bezpieczne? Zaczynam swoją astrologiczną przygodę od przejrzenia forów. Łatwo tu niestety znaleźć wszelkie argumenty na to, że astrologia to czarna magia, niebezpieczna zabawa uprawiana przez niedouczonych amatorów. Marika57 zwierza się na jednym z forów: "Ten astrolog uparcie twierdził, że wkrótce poznam starszego od siebie mężczyznę w okularach. Od tej pory nie zwracałam uwagi na innych. A kiedy na horyzoncie pojawił się okularnik, wzięłam tę miłość, ciesząc się, że to ten, któremu jestem przeznaczona. W ten sposób wpadłam w ramiona psychopaty. Do dziś zastanawiam się, czy nie zasugerowałam się słowami astrologa i tylko dlatego zwróciłabym na tego mężczyznę uwagę".
Dziewczyna twierdzi, że biernie czekała aż przepowiednia uczyni ją szczęśliwą. Dziś już wie, że to zjawisko ma nawet swoją nazwę "podprogowe programowanie", czyli podświadome sprzyjanie wróżbie. W Internecie znajduję też sporo opowieści kobiet, które twierdzą, że zostały wręcz skrzywdzone przez różnego rodzaju magów i do dziś walczą z traumą: "Byłam u astrologa, który powiedział mi, że mój syn będzie pamiętał swojego ojca tylko z fotografii. Dziś syn ma osiem lat. Jesteśmy szczęśliwi. Ale ja boję się, że stracę męża, że on umrze. Co jakiś czas dostaję ataków paniki", opowiada Kate4.
Współczesna branża ezoteryczna działa w bardzo nieuporządkowany sposób. Pełno tu oszustów i naciągaczy różnej maści. A przecież astrologia jeszcze w szesnastym wieku była traktowana na równi z medycyną czy astronomią. Uprawiali ją Hipokrates, Kepler, Heweliusz. Jak więc mam znaleźć sensownego astrologa, którego przepowiednie sprawdzają się i który w dodatku nie zrobi krzywdy? I czy takowy w ogóle istnieje?
Pierwsza wizyta
W sieci na temat astrologii znajduję same wyssane z palca bzdury. Nazwiska polecanych osób opatrzone są dopiskami, nie budzącymi zaufania: "konsultuje kosmogram tylko przez telefon", "polecam osobom o mocnych nerwach" lub "fajnie się z nią gada, ale zero skuteczności." Odrzucam też możliwość telefonicznych rozmów ezoterycznych za 4,92 zł brutto za minutę (bez komentarza). Pytam przyjaciół, czy kogoś mogą mi polecić. Znajoma z pracy twierdzi, że spotkała dwóch niezłych, choć zupełnie różnych astrologów, którzy potrafili jej pomóc. Dostaję numery telefonów i dzwonię.
W ten sposób trafiam do Waldemara Galossa, który przyjmuje klientki w skromnym mieszkaniu w PRL-owskim bloku. Wystrój gabinetu zagubiony jest w głębokich latach 80. Wita mnie jowialny pan koło sześćdziesiątki. Od czasu do czasu rzuca rubaszny żart. Na wstępie mówię mu, że nie oczekuję porady. Proszę tylko o określenie: jaka jest moja osobowość i z czym mam problemy na co dzień. Podaję datę, miejsce i godzinę urodzenia. Moje dane lądują w komputerze i w kilka sekund na ekranie pojawia się indywidualny kosmogram. Astrolog twierdzi, że horoskop pokaże mi moje miejsce we wszechświecie.
Dowiaduję się, że indywidualny układ planet na niebie wpływa na moją egzystencję. Waldemar Galoss zaczyna snuć opowieść o tym, jakie mam problemy zdrowotne, że wolę pracować w nocy niż rano i kocham jeździć na rowerze. Wszystkie szczegóły się zgadzają! To robi na mnie piorunujące wrażenie. – Kiedyś jako małolata była pani zwariowana, a teraz ma pani bardziej męski, rzeczowy charakter. Wskazuje na to 'Księżyc w Baranie' - opowiada. Zdawkowy opis zgadza się co do joty. Poza jednym drobnym szczegółem: podobno zdarzają mi się migrenowe bóle głowy. To nieprawda!
Nie mniej wychodzę z gabinetu z absolutnym przekonaniem, że astrologia nie jest jakąś niedorzecznością. Jakim cudem ten człowiek znał datę urodzin mojej córki? Marti mnie jedno - Galoss twierdzi, że w gwiazdach wszystko jest dokładnie zapisane. Jeśli chciałabym wiedzieć, w jakim wieku umrę, powiedziałby mi to. Na szczęście nie chciałam. Ale myślę, że wiele osób nie ma takich dylematów. Dostaję gęsiej skórki. Nie potrafię pozbierać myśli do końca dnia.
Drugie podejście
Na wizytę u astrologa Piotra Gibaszewskiego, wchodzę już pewniejszym krokiem. Przecież wiem, jak to będzie wyglądało. Szybko okazuje się, że wszystko jest zupełnie inne niż za pierwszym razem. Gabinet ultranowoczesny, astrolog niezwykle elokwentny. Kiedy proszę, by określił moją osobowość - słyszę, że jest ona zdominowana przez żywioł powietrzny, co oznacza, że łatwo analizuję informacje, lubię rozmyślać i dobrze wybrałam zawód dziennikarza. Natomiast mój 'Księżyc w Baranie' interpretuje nieco inaczej niż poprzednik. Podobno potrafię być… waleczna. Od Galossa usłyszałam, że mam dużo męskich cech charakteru. Niby inne słowa, ale znaczą to samo.
Piotr Gibaszewski jest też niesłychanie precyzyjny. Podaje z dokładnością miesięcy momenty zwrotne i kryzysowe w mojej przeszłości. Nie popełnia przy tym najmniejszego błędu. Zgadza się data wielkiej miłości. Zgadza się czas, kiedy odeszłam z domu rodzinnego. W tym momencie teoria, że astrolog może być świetnym socjotechnikiem, który mówi tylko to, co klient chcę usłyszeć - leży w gruzach. Do Piotra Gibaszewskiego planuję wrócić. Znalazłam astrologa, który uprawia ten zawód nowocześnie ale rzetelnie. Jest kimś na pograniczu coacha, psychologa i astrologa. Twierdzi, że pracuje, zastanawiając się razem z klientami, jak mogą wykorzystać swój indywidualny potencjał. Dla mnie - brzmi sensownie.
Niech się pani rozstanie!
Na koniec postanawiam zadać Piotrowi Gibaszewskiemu dwa pytania, które najbardziej mnie nurtują. Pierwsze - czy informuje klientkę, jeśli widzi, że jej małżeństwo nie ma sensu. Przyznam, że sama nie chciałabym usłyszeć nic równie radykalnego i poczuć, że nagle stoję pod ścianą. – Wiele kobiet mówi mi, że chce, by życie było łatwe i przyjemne. A może im właśnie potrzebna jest ciekawa lekcja do odrobienia? – zastanawia się Gibaszewski. – Jeśli przychodzi kobieta i pyta, czy ma wziąć ślub z tym określonym partnerem, a ja widzę, że związek będzie konfliktowy, to ją o tym uprzedzę. Ale nigdy nie powiem, żeby dała sobie spokój z tym mężczyzną. Wiem, że wielu astrologów tak mówi. Ale coś takiego, to nie u mnie! – twierdzi.
Gibaszewski przekonuje, że współczesny astrolog powinien unikać moralizowania, czyli mówienia klientowi: co dobre, a co złe. Przecież jak trafiamy do doradcy inwestycyjnego i pytamy, jak najlepiej ulokować pieniądze, to on powie, że musi znać nasze preferencje: czy chcemy mieć szybki zysk, czy lubimy ryzyko. – Przecież dziś nie każda kobieta marzy, by mieć jedno stabilne małżeństwo przez całe życie. Koniec końców trudny związek może być tym ciekawym. A nudny i stabilny prowokować do skoków w bok – dodaje astrolog. Przyznam, że to, co mówi budzi we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Przeznaczeniu nie uciekniesz?
Rozstanie, śmierć, tragedia… Czy dzięki ostrzeżeniu astrologa możemy uciec przeznaczeniu – to moje pytanie numer dwa.– Oczywiście bardzo bym chciał powiedzieć każdemu człowiekowi – twój los jest tylko wyłącznie w twoich rękach. Ale to nie jest do końca prawda! Są sprawy, na które niestety nie mamy większego wpływu – twierdzi Gibaszewski. – Z drugiej strony nie oznacza to, że twój temperament czy pewne uwarunkowania rodzinne determinują ci nieszczęśliwe życie. Astrologia humanistyczna, której jestem reprezentantem, unika sformułowań, że nasz los w stu procentach zależy od układu planet, a my nie mamy wolnego wyboru – dodaje.
Rzadko ktoś kupuje bilet na Titanica, częściej ktoś pali papierosy i nie dba o siebie! Oznacza to, że współczesna astrologia ma nam pomagać rozwijać się. Dlatego dobry astrolog nigdy nie powie klientce: "Wgląda mi tu, że będziesz kochaniutka miała przerąbane i smutne życie". Raczej zastanowią się razem, co ona może zrobić z tym, co dostała w prezencie od układu planet w momencie urodzenia, by mogła w końcu poczuć się lepiej. Może powinna zmienić zawód? Może przeprowadzić się w inne miejsce? A może poczekać na zmianę układu planet?
Czas na wnioski
Czy astrologia jest pomocna? - zastanawiam się po wyjściu z gabinetu Gibaszewskiego. Dziś myślę, że tak. Warto tylko znaleźć odpowiedniego człowieka, z którym poczujemy się bezpiecznie. Myślę jeszcze nad tym: czy gdybym wcześniej trafiła do astrologa, miałabym szanse ominąć rafy? Czy jako dwudziestolatka, wiedząc, że za dziesięć lat będę przechodzić "prywatną burzę", mogłabym się do niej przygotować? Sądzę, że tak. Może bym się przynajmniej tak bardzo nie poobijała. Poza tym do tej pory byłam święcie przekonana, że moja "burza" wynikała tylko i wyłącznie z moich błędów, czyli "sama sobie byłam winna".
Nic dziwnego, takim przekazami karmi nas obecnie popkultura. Słyszymy w koło – "wszystko w twoich rękach", albo "możesz osiągnąć wszystko, czego tylko zapragniesz". Teraz dowiedziałam się z mojego kosmogramu, że pewnych raf nie miałam szans ominąć. Skutek? Czuję ulgę. I jeszcze… korci mnie, by podpytać, jak mogę lepiej wykorzystać "pakiet sił i talentów", które otrzymałam w od układu planet na niebie. Tak, dobrze zauważyliście. Mój sceptycyzm stopniał niemal do zera. Nie ma już we mnie tego przekonania, z którym zaczynałam pisać ten artykuł – że z astrologii korzystają sami "nieudacznicy", "niecierpliwi" i "dziwacy". Cóż, może sama zostałam już taką dziwaczką?