Dwa miliony koron wydali Norwegowie, by nie musieć fundować więziennej przeprowadzki Andersowi Breivikowi, gdyby ten został uznany przez sąd za niepoczytalnego. A parlament zmienia prawo, by po wyroku nie trafił w zbyt łagodne warunki.
Nie trudno się dziwić norweskim władzom, iż nie zakładają niewinności Adresa Behringa Breivika i przygotowują się na scenariusze, które po zakończeniu jego procesu zakładają tylko i wyłącznie konieczność wieloletniego więzienia go. Jeden ze scenariuszy zakłada też, że sprawca masakry na wyspie Utoya i zamachu w stołecznej dzielnicy rządowej zostanie uznany przez sąd w Oslo za niepoczytalnego. Wówczas będzie musiał spędzić zasądzoną karę nie w normalnej więziennej celi, a w warunkach szpitalnych.
Norwegowie nie chcą jednak, by Andersa Breivika czekała przeprowadzka do innego zakładu, niż ten w którym przebywa w tej chwili. Wkrótce po schwytaniu zamachowiec został osadzony w areszcie w Ila nieopodal centrum Oslo. I wielu Norwegom marzy się, by to miejsce stało się dla niego "domem" do końca jego życia.
Dzisiaj wiadomo, że na pewno w zakładzie karnym Ila Breivik odsiedzi zasądzoną mu karę nawet wówczas, gdy okaże się, że dokonując swoich zbrodni nie był w pełni władz umysłowych. Za dwa miliony koron (ok. 270 tys. euro) w miejscu jego dotychczasowego przetrzymywania zbudowano bowiem specjalny, spełniający najwyższe wymogi bezpieczeństwa oddział szpitalny. Norweskie władze non-stop pracują też nad zmianą ustawodawstwa dotyczącego osób niepoczytalnych, które ma zostać wprowadzone jeszcze przed tym, gdy Anders Breivik usłyszy wyrok. Parlamentarzyści mają zakończyć prace nad nową ustawą, a król ma ją zaaprobować jeszcze przed 1 lipca.
Wyrok dla Breivika ma zostać tymczasem ogłoszony kilka lub kilkanaście dni później. W Norwegii wszyscy wierzą, że uda się skazać się go jeszcze przed 22 lipca, czyli rocznicą masakry na Utoya. Według ustaleń brytyjskiej telewizji BBC, ogłoszenie wyroku może zostać jednak przesunięte nawet na koniec sierpnia.
Nowe prawo jest w Norwegom potrzebne ponieważ obowiązujące dotychczas rozwiązania dotyczące osób psychicznie chorych mogłyby sprawić, że szaleniec mający na swoim koncie śmierć 77 osób i okaleczenie 242 innych trafiłby do szpitala dla osób o wiele mniej niebezpiecznych dla społeczeństwa.