
Morderca, potwór - to i tak zbyt łagodne określenia dla Andersa Breivika. W trakcie procesu oskarżony przyznał, że "w normalnych warunkach jest miłą osobą". Nie uważa się za szalonego, wręcz przeciwnie - mordu na prawie 70 osobach dokonał z zimną krwią i świadomie. Za swój czyn chce odpowiadać, ba, jest z niego dumny. Co powoduje, że "faceci z sąsiedztwa" zabijają niczym w amoku? I czy można w ogóle być miłym, będąc bestią?
Media wybrały sobie za bohatera nienawistnego mordercę. To on będzie lansowany, pokazywany, komentowany. Uwaga mediów skupi się na tym, kogo zdrowy odruch etyczny każdego człowieka odrzuca, kto nikogo nie interesuje, kto na nic innego nie zasługuje, niż na sprawiedliwą karę. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem eksperta, u Breivika to kreowanie wizerunku jest wręcz narcystyczne, co morderca okazuje na każdym kroku. Widać to było chociażby wtedy, kiedy płakał, oglądając swój film na YouTube.
- Częściej komunikował się z ludźmi w internecie, gdzie poglądy typu "zabić wszystkich muzułmanów" albo "Żydzi do gazu" są powszechne, bo anonimowe. Ludzie, którzy normalnie nigdy by nikogo nie skrzywdzili, w internecie nie mają hamulców - wyjaśnia kryminolog. - I on tę internetową rzeczywistość, z zastępami walecznych rasistów, przyjął jako prawdziwą.

