Fundacja związana z George'em Sorosem kupiła niewielki pakiet udziałów w Agorze, wydawcy m.in. "Gazety Wyborczej". Na prawicy znów odżyły teorie spiskowe. Bo powtarzanie, że Soros zwalcza polską prawicę to jeden z jej ulubionych sposobów na wytłumaczenie kolejnych klęsk.
Ogromną ekscytację na prawicy wywołała informacja, że związany z Sorosem Media Development Investment Fund kupił akcję Agory, wydawcy m.in. "Gazety Wyborczej". Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, to transakcja objęła jedynie 11,22 procent akcji, które dają jedynie 8,26 procent głosów na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. A więc Soros, czy raczej jego ludzie) nie będą mieli żadnego wpływu na firmę. Większe udziały mają państwowy PZU czy Nationale Nederlanden.
Kto kupił kawałek "Wyborczej"?
Czym jest MDIF? To fundacja powołana przez serbskiego dziennikarza Sasę Vucinica i korespondenta "Washington Post" Stuarta Auerbacha. Została dofinansowana przez zachodnie organizacje pozarządowe, rządowe (m.in. szwajcarskie i szwedzkie) oraz firmy. Wspiera media w krajach, gdzie wolność słowa jest zagrożona, głównie w Azji, Afryce i Europie Wschodniej.
Fakt, że uznała za zasadne zająć się Polską trzeba uznać za niepokojący. Bo wcześniej to Polacy byli tymi, którzy dawali przykład, a nie potrzebowali pomocy. W latach 1997-2000 w zarządzie fundacji zasiadał Konstanty Gebert (ps. David Warszawski), publicysta "Gazety Wyborczej". Dzisiaj Polka, Anna Kryńska, jest tam dyrektorem ds. inwestycji. Na liście oficjalnych partnerów merytorycznych Funduszu jest też Grupa Polsat.
"Żydowski bankier"
Polskie media najbardziej zelektryzowała wiadomość, że udziały w Agorze przejmuje "fundacja Sorosa". Ale to nie jest prawdą, bo finansowana przez inwestora Open Society Foundation jest tylko jednym z kilkunastu inwestorów.
Ale to nie przeszkadza prawicy tworzyć kolejnych spiskowych teorii. Bo już kilkanaście tygodni temu przekonywano, że to właśnie Soros finansuje uliczne protesty w Polsce. W grudniu 2015 roku Paweł Kukiz stwierdził w Radiu ZET, że KOD finansuje "żydowski bankier".
KOD: Tylko zbiórki
KOD i Mateusz Kijowski wyjaśniali wtedy, że nie dostają pieniędzy ani od Sorosa, ani od jego Fundacji, ani od założonej przez niego w 1989 roku Fundacji Batorego. Wszystkie środki pochodziły ze zbiórki publicznej. – Od tego czasu nic się nie zmieniło – zapewnia Radomir Szumełda, koordynator krajowy KOD. – Nie dostaliśmy żadnego wsparcia od organizacji zagranicznych, żadnych grantów, wszystko pochodzi ze zbiórek – dodaje.
Tę wersję potwierdziła też kilka dni temu rzeczniczka Open Society Foundation, pytana o to przez dziennikarkę "The New Yorkera". – Spytano nas, czy finansujemy polską opozycję – nie finansujemy, ani bezpośrednio, ani pośrednio – mówiła Laura Silber. Teraz Silber pytana na Twitterze wprost zaprzeczyła, by Open Society wspierała KOD.
Fundacja Sorosa zaprzecza
W "New Yorkerze" stwierdziła, że fundacja "wspiera grupy działające na rzecz praworządności i praw człowieka, które są dzisiaj w Polsce zagrożone". Jednak nawet ta wypowiedź nie może zostać uznana za potwierdzenie wspierania finansowego KOD, czego tak usilnie doszukują się prawicowi publicyści. Na ich czele stoi Matthew Tyrmand, jeszcze kilka miesięcy temu typowany na adwokata spraw PiS-u na Zachodzie. Dzisiaj okazuje się, że to zwykły awanturnik, zdobywający tani poklask tym, że robił sobie selfie ze znanymi dziennikarzami i politykami, a później umieszcza je w sieci z obraźliwymi komentarzami.
Za Oceanem Trymand współpracuje z Johnem O'Keefem, którego "The New Yorker" nazywa "detektywem-amatorem". O'Keefe stoi na czele Projektu Veritas (Tyrmand zasiada w jego zarządzie) i próbuje wyśledzić spisek liberalnych sił przeciw konserwatystom. Szczególnie uwziął się właśnie na Sorosa. Chciał nawet przeniknąć do jego fundacji.
Tyrmand na tropie
Cały plan spalił na panewce, bo kiedy O'Keefe nawiązał pierwszy kontakt z pracownicą Open Society, zapomniał odłożyć słuchawkę i na jej poczcie głosowej nagrały się rozmowy prowokatora z jego współpracownikami. Ale Tyrmanda to nie zraziło, ba, postanowił wziąć udział w dalszej szopce Projektu Veritas.
O'Keefe i ekipa filmowa stanęli przed siedzibą Open Society i próbowali pytać jej pracowników, czy fundacja finansuje uliczne protesty w Polsce. Wygląda to strasznie groteskowo, a potwierdzenia oczywiście nie znaleźli. Jedynym odkryciem było to, że tylko niewielki odsetek ludzi przechodzących ruchliwą nowojorską ulicą pracuje w fundacji Sorosa.
To poziom dziennikarstwa podobny do zaprezentowanego przez dyrektorów Rachonia i Pereirę z TVP INFO, którzy w nocy próbowali przyłapać Tomasza Lisa na tajnym spotkaniu w Kancelarii Premiera (którego nie było). Skoro prowokacja się nie udała, Tyrmand bierze na siebie ciężar udowodnienia zarzutów i po prostu mówi, że jest przekonany, że Soros finansuje KOD. Używa przy tym języka bliskie prezesowskim "komunistom i złodziejom" (słowa te wypowiedział Joachim Brudziński, Kaczyński im przytaknął").
Rząd na tropie spisku
Spiskowe teorie o powtarza publicznie nawet minister w Kancelarii Premier Anna Maria Costa-Anders. Podczas wizyty w brytyjskim parlamencie stwierdziła, że nie ma dowodów, ale słyszała, że Soros współpracuje z Rosją, by zdestabilizować region.
To karkołomna teoria, bo fundacja Sorosa wspiera nie Putina, ale jego przeciwników politycznych. Między innymi w partnerów Open Society było wymierzone przeforsowane przez Putina prawo, które zakazuje organizacjom pozarządowym przyjmowania środków z zagranicy.
Fundacja Batorego
Wracając do Polski, za ekspozyturę wpływów Sorosa uznaje się Fundację Batorego. To obraźliwe określenie, ale nie da się ukryć związków tej organizacji z amerykańskim finansistą. Ba, Fundacja sama się nimi chwali – na oficjalnej stronie możemy przeczytać, że to Soros i grupa polskich opozycjonistów założyła organizację w 1988 roku.
Dzisiaj nadal ma związki z Open Society Foundations, ale głównym darczyńcą jest Mechanizm Finansowy Europejskiego Obszaru Gospodarczego (czyli rządy Norwegii, Islandii i Lichtensteinu) – w 2016 roku przekazał aż 37 milionów euro. W porównaniu z tym dotacja z Open Society jest niewielka, to tylko 850 tysięcy dolarów.
PiS jak watażkowie z Azji
Tymi pieniędzmi rozporządza Zarząd Fundacji, który powołuje Rada Fundacji. Jej pierwszy skład wybrał w 1988 roku George Soros, ale od tego momentu Rada sama uzupełnia wakaty. Więc nawet tutaj wpływ amerykańskiego miliardera na finansowaną przez niego fundację jest żaden.
Ale to zapewne nie utnie spekulacji, czy raczej bajek, o przemożnym wpływie George'a Sorosa na polską politykę. Powoli zaczynają go podchwytywać ludzie władzy, przez co stawiają się w jednym rzędzie z watażkami z krajów Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Tam także jednym ze sposobów na usprawiedliwienie nieudolności władzy było tropienie wywrotowej działalności Sorosa.
PiS już pokazało, że kiedy mu nie idzie, zaczyna szukać wroga. Za IV RP był to wróg wewnętrzny, teraz przyszedł czas na wroga z zewnątrz.