Na początku była furia. Żaden Lech, Czech, Rus, czy Biskupin bez ani jednego gwoździa. Wkurzenie i złość napędza nas w tym kraju nad Wisłą od zarania dziejów. Furia to źródło. Furia to matka. Furia mać.
Na nową książkę Sylwii czekałam z wypiekami na twarzy od momentu, kiedy powiedziała mi, że się za nią zabiera. I, co ciekawe, egzemplarz recenzencki dotarł do mnie w oparach wkurzenia.
Sylwia – Dostałaś już "Furię"?
Ja – Jeszcze nie.
Sylwia – Dziwne.
Kilka dni potem.
Sylwia – Dostałaś już "Furię".
Ja – Jeszcze nie.
Sylwia – Zaraz to wyjaśnię.
Kilka dni potem.
Sylwia – Dostałaś już "Furię".
Ja – Wciąż nie.
Sylwia – Pozabijam.
"Furia mać" jest fantastycznie napisaną, zabawną książką, którą pochłania się w całości w jeden wieczór. "Furia" pokazuje nasze demony, które doprowadzają nas do stanu absolutnego szału, wyjścia z własnej skóry, prawie postradania zmysłów. Co najgorsze, te demony wcale nie są poczwarami o ostrych zębach, to nie są tragedie, które dotykają szarego człowieka, to nie są nawet kataklizmy. Mowa o skarpetkach, dziadku Tuska, musicalu Chicago i o rosyjskim złocie.
Dlatego z Sylwią Kubryńską postanowiłyśmy zrobić mini-elementarz wkurwu polskiego. Na warsztat wzięłyśmy kilka rozdziałów "Furii" i zastanowiłyśmy się, dlaczego banalne rzeczy lub zjawiska są w stanie doprowadzić nas do białej gorączki.
AWIZO
Agata: Wiesz co mnie doprowadza do szału w awizo? To, że tego nie da się szybko załatwić. Dodatkowo widzę w tym jakąś złośliwość systemu "a masz Komosa, podenerwuj się, że coś na poczcie na ciebie czeka, a potem wściekaj się, że nie załatwisz tego od ręki i będziesz odbijała się od okienka do okienka i nikt ci nie pomoże".
Sylwia Kubryńska: Jest taka piosenka Taco Hemingway: wracam i widzę awizo. Od tego zaczyna się mój rozdział kolejnego wkurwu na rzeczywistość. Awizo to taki symbol czyhającego za plecami potwora, który ucieleśnia Państwo: ZUS, Urząd Skarbowy, Urząd Pracy, Sąd. Potem idziemy z tym wyrokiem na pocztę i stoimy na wkurwie w kolejce.
Moja bohaterka najpierw wyobraża sobie, że dostaje wyrok z sądu – bezwzględny ostracyzm i konieczność noszenia koszulki z napisem "PIERDOLNIĘTA". Rzeczywistość nie jest wcale lepsza. To wezwanie do ZUS-u ws. zapłacenia jakiejś absurdalnej kary z winy samej instytucji. A więc tak czy siak, zrobili z niej pierdolniętą.
Agata: Ale na zdrowy rozum, to normalne, że jakaś instytucja w państwie porozumiewa się z obywatelem. Czasem trzeba coś wyjaśnić.
Sylwia Kubryńska: Tylko jakim językiem! Widziałaś pismo urzędowe? Po jakiemu to jest? Kiedyś miałam przeprowadzić szkolenie dla pracowników MON z komunikacji pisanej. Próbowałam wyjaśnić, że pisma urzędowe pisane są kompletnie niezrozumiałym językiem. Po tygodniu zmagań dowiedziałam się, że fajne szkolenie, ale i tak nic nie da. A wiesz dlaczego? "Bo o to chodzi, żeby odbiorca nic nie zrozumiał".
Agata: I chyba stąd ta złość, bo jak już to awizo dostaniemy, to już jakby z góry wiemy, że sprawa jest przegrana. Sama miałam nieprzyjemną sytuację, kiedy biblioteka wysyłała do mnie powiadomienia o nieoddanej książce na adres, pod którym już nie mieszkałam. Biblioteka była poinformowana o zmianie adresu, a jednak słali na stary. Sprawa otarła się prawie o komornika. A mnie tak naprawdę nikt nie szukał.
Sylwia Kubryńska: No tak, w dobie telefonów komórkowych i internetu faktycznie nie da się nikogo znaleźć. Ja w książce opisuję przypadek, gdzie ZUS specjalnie milczy 10 lat, żeby móc z kwoty 600 zł zrobić 3000 zł kary.
Agata: I stąd się bierze złość i poczucie, że wszyscy w tym kraju chcą cię zrobić balona. Ale mimo to, ja na przykład mam świetne doświadczenia z paniami i z panami w urzędniczych okienkach
Sylwia Kubryńska: Bo to są przecież ludzie, ale potem pani pójdzie na urlop macierzyński lub zmieni pracę i znów jesteś w dupie, a to przecież powinno działać systemowo.
Agata: A jak zrobić, żeby system był bardziej ludzki?
Sylwia Kubryńska: Ja mam takie ulubione urzędnicze polskie zdanie: NIE DA SIĘ.
skarpetki
Agata:Mówimy o katalizatorach furii, ale zwykle takiej, która rozgrywa się w naszym wnętrzu i ona dewastuje przede wszystkim nas.
Sylwia Kubryńska: Tak, to my jesteśmy jej ofiarami. Najczęściej jak czujesz gniew, to go w sobie trzymasz – i się nim ranisz.
Agata: Ale są takie sprawy, które doprowadzają nas do szału eksponowanego. Sprawy, o które walczysz. Zwykle niestety przegrane. Największe porażki na polu furii uzewnętrznionej kobiety ponoszą w kontekście męskich skarpetek porozrzucanych pod domu.
Sylwia Kubryńska: Tak, o skarpetki to warto walczyć. Skarpetki to symbol faceta, jego brand. Nic nie musisz mówić, od razu wiesz o co chodzi. Moja bohaterka zastanawia się, jakim prostym komunikatem trafić do męża, żeby pozbierał skarpetki. "Boże, ty jesteś facetem, powiedz, jak można prościej?!". Ale nawet Bóg jest bezradny. To kolejna rzecz, której się nie da.
Więc wpadasz w furię. Furia to bezradność. A kobiety są non stop bezradne.
Agata: A wiesz co jeszcze bardziej moją furię podsyca? Brak kontrfurii. Bo dla niego to żaden problem!
Sylwia Kubryńska: No tak: o co ci chodzi? Weź wyluzuj.
Agata: Może gdyby te dwa żywioły się starły, to bym się szybciej wyciszyła, a tak to ta furia trafia w ścianę i wali mnie znowu prosto w twarz.
Sylwia Kubryńska: Mnie najbardziej denerwuje, jak jestem wściekła i ktoś mi mówi: spokojnie. Jakie k..wa spokojnie!? To jest samotność w furii. Straszny stan.
Agata: Ale jak sobie pomyślisz jednak na spokojnie, to te skarpety nie są żadnym twoim problemem. Czy one cię bolą? Czy one są niebezpieczne?
Sylwia Kubryńska: Nie są twoim problemem, dopóki ty się wkurzysz.
Agata: Ale ty sobie skracasz życie nieustannym wkurzaniem, dlatego nie rozumiem, jak kobiety mogą żyć dłużej od mężczyzn!?
Sylwia Kubryńska: Dogonimy ich niedługo. Ale to jest chyba tak, że kobiety tę furię wyładowują, a faceci może ją w sobie tłamszą. Wszyscy Polacy są wkurzeni. Wyjdź na ulice, popatrz na twarze przechodniów.
Agata: Dramat się zaczyna, jak jest nas dużo. Ostatnio na Wszystkich Świętych staliśmy w korku pod cmentarzem. Zobaczyliśmy, że jest ślepa uliczka, a za nami ciągnął się sznur samochodów. I ja wychodzę z samochodu i mówię do gościa za mną, że tu nie ma przejazdu, musimy się cofnąć. A on do mnie: A czemu mam iść pani na rękę?
Czyli po prostu, umrę w tym korku, ale się nie ruszę na złość innemu kierowcy.
Sylwia Kubryńska: Moja bohaterka sama sobie stawia proroctwo, na co umrze. I stwierdza, że umrze na wkurw.
święta
Agata: Takie mikrozgromadzenia Polaków to też święta. W reklamach to piękny czas nad filiżanką kawy i wymienianiem czułych wspomnień,
a w realu...
Sylwia Kubryńska: Wojna domowa o dziadka Tuska i rzucanie cukiernicą.
Agata: Ale kobieta ma już porządny zapas wkurwu przed samym epicentrum konfliktu rodzinnego. Ona przecież to wszystko przygotowała. Mimo że jej się przecież nie chciało, ale wypada.
Sylwia Kubryńska: Oczywiście, bo sobie obiera za punkt honoru zrobić cuda na kiju i prezenty dla każdego. Dostaje histerii, bo ma problem z bankiem i brakuje jej kasy, ale nie wyluzuje! Skąd! Ona MUSI. Ja mam w ogóle wrażenie że w Polsce są dwa stany: MUSISZ albo NIE DA SIĘ. Nie ma środków, stanów średnich.
Agata: I obydwa te stany obrazują przemoc. Albo czynną, albo bierną.
Sylwia Kubryńska: Zobacz jak wyglądają nasze dwa obozy. Są osadzone na skrajnościach. Nie można powiedzieć: nie wiem, zobaczę, pomyślę... Wszyscy wszystko muszą wiedzieć, MUSZĄ mieć rację.
Agata: A jak wszyscy mają rację, to spokojnie tego śledzia nie zjesz w Wigilię.
Sylwia Kubryńska: Są święta, wszystko na sztorc, a w domu wojna o coś, na co nie mamy wpływu i jest właściwie dla nas abstrakcją... Bo co nas obchodzi jakiś dziadek Tuska? I teraz przenieś to, co w domach do Sejmu – i powiedz – jak możliwy jest dialog?
Agata: Właśnie, skoro koniec końców nas to nie obchodzi, to czemu tak niszczymy się wzajemnie? Te polityczne wojny rodzinne muszą być jakimś tematem zastępczym.
Sylwia Kubryńska: Prawdopodobnie ciotka od dawna nas wkurza, a do matki mamy chowaną urazę. Pod wojnami światopoglądowymi zwykle kryje się zupełnie coś zupełnie innego. Daliśmy się sztucznie podzielić, zamiast sobie wyjaśnić prawdziwe problemy.
Agata: I łatwiej się pokłócić o Tuska niż powiedzieć matce, że tak nas cały czas boli, że kiedyś nazwała nas głupią suką – tak jak w przypadku twojej bohaterki.
Sylwia Kubryńska: Łatwiej uchwycić się łatek i chować za zasłoną dymną.
moherowy beret
Agata:W rozdziale "Moherowy beret" opisałaś, jak wspaniale nauczyliśmy się mówić szyfrem. Pokazałaś, że wykrzyczenie nienawiści jest największym dowodem uczucia, a wyznanie miłości –wyświechtaną formułką.
Sylwia Kubryńska: Podobno stanowimy jedyny gatunek, który wykształcił mowę, ale po co? To przecież największy czynnik komplikacji. Boimy się szczerości i zasłaniamy hasłami, kodami, które znaczą zupełnie co innego. Mogę cię o coś zapytać?
Agata: Jasne.
Sylwia Kubryńska: Co czujesz, gdy ktoś cię zapewnia, że możesz mu zaufać?
Agata: Że muszę mu patrzeć na ręce.
Sylwia Kubryńska: No widzisz, a jak ktoś cię pyta: co słychać?
Agata: Że w sumie ma w dupie, co u mnie, ale wypada zagadać.
Sylwia Kubryńska: Czyli wszystko na odwrót.
Agata: Ale da się inaczej. W "Moherowym berecie" napisałaś, że wystarczy uważniej spojrzeć na człowieka, który kryje się pod etykietą: "wredny mąż", "nudna żona", "podła teściowa", "moherowy beret". W takie konstrukty najłatwiej uderzać, a jednak jak zadasz sobie trud i pomyślisz, że ten beret to ciężko pracująca kobieta, rozczarowana obecnym systemem, który de facto wyrzuca ją poza swój obręb.
Sylwia Kubryńska: Jasne, ale pochyl się nad człowiekiem i spróbuj zrozumieć, czemu ma takie poglądy. Strasznie niewygodna operacja – bo musisz wyjść ze strefy komfortu. I chyba taki pozytyw niesie ze sobą furia. Pozwala złapać perspektywę. Weź wyjdź z głowy i spróbuj zmienić myślenie – to istne salto mortale. Ale przecież dobry wkurw to przecież wyjście z siebie.
Sylwia Kubryńska jest pisarką, felietonistką i blogerką. Prowadzi Najlepszy Blog na Świecie. Autorka "Kobiety dość doskonałej" i "Last minute". Jej ostatnia książka "Furia mać" ukazała się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona.
Wracam i widzę awizo. Ten kwit zostawiony przez listonosza doprowadza mnie do furii. Nie dość, że diabli wiedzą, co zwiastuje, na pewno coś potwornego, jakieś zło, kataklizm, mandat, wezwanie do skarbówki, nieopłaconą składkę ZUS sprzed dwudziestu lat, wezwanie do sądu, na policję, do zapłaty, odłączony prąd, wyrok śmierci – to jeszcze trzeba iść na pocztę i stać w kolejce.
"Furia mać", Sylwia Kubryńska
Wszystkie dżentelmeńskie kluby świata, ekskluzywne męskie zrzeszenia, ugrupowania kawalerów i mężów – wszystkie powinny mieć w swoim logo skarpetki. Skarpetki na polu golfowym, skarpetki w banku, skarpetki w biznesie, brydż i skarpetki. Ja bym nawet wcisnęła je w godło narodowe.
"Furia mać", Sylwia Kubryńska
Zacznijmy od świąt. Święta zawsze zaczynają się niewinnie. Z początku spowijają człowieka mgłą samotności, nawet gdy tkwi przy rodzinnym stole z całą liczną rodziną. Samotność świąteczna jest samotnością niezwykłą i nie ma nic wspólnego z luksusem błąkania się przez życie w pojedynkę. Swoją drogą od kiedy wyszłam za mąż, w kółko marzę o życiu w pojedynkę.
"Furia mać", Sylwia Kubryńska
Polskie określenia polityczne – Leming – Zdrajca – Katol – Ateusz – Agent – Wykształciuch – Komunista – Gorszy sort – Ciemnogród – Złodziej – Kretyn – Lewak –Dzieciorób