
10 kwietnia na dziedzińcu warszawskiego ratusza (i jednocześnie siedziby wojewody) stanął głaz z tablicą upamiętniającą Lecha Kaczyńskiego. Ustawiono go nielegalnie, a władze miasta chcą usunięcia postumentu. I taka decyzja może wkrótce zapaść, najpierw jednak konserwator zabytków musi dokonać wizji lokalnej.
REKLAMA
Kolejna odsłona wojny o głaz z tablicą upamiętniającą Lecha Kaczyńskiego i pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej. Władze Warszawy próbują doprowadzić do usunięcia nielegalnie postawionego postumentu. 10 kwietnia pojawił się on na dziedzińcu budynku, który dzielą władze Warszawy (z PO) i władze województwa mazowieckiego (z PiS). Pomnik, w asyście wojska, odsłonił Jarosław Kaczyński.
– W najbliższych dniach przeprowadzimy oględziny – mówi "Gazecie Wyborczej" Michał Krasucki, zastępca stołecznego konserwatora zabytków. Tego wymagają procedury. Po wizji konserwator podejmie decyzję: może nakazać rozbiórkę obiektu lub wydać "zalecenia konserwatorskie".
To jednak nie oznacza końca batalii. Bo od decyzji konserwatora przysługuje prawo odwołania do Ministerstwa Kultury. Trudno oczekiwać, by Piotr Gliński stanął po stronie konserwatora i władz Warszawy.
Pomnik wzbudził także kontrowersje ze względów artystycznych. – Rzeźbiarzem nie jestem, ale rzeźbę miałem na studiach przez dwa semestry, potem dokształcałem się w pracowni artystycznej – tłumaczył Józef Henryk Heliński, autor płaskorzeźby.
Źródło: "Gazeta Stołeczna"
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
