Liliane Bettencourt, główna właścicielka L'Oreal
Liliane Bettencourt, główna właścicielka L'Oreal Fot. YouTube
Reklama.
Udziałowcy firmy rozpatrzą nominację Mayersa na najbliższym zjeździe. To czysta formalność - liczyli na to od dawna. Dziedzic co najmniej 16-miliardowej fortuny stanie się najmłodszym dyrektorem wśród wszystkich spółek notowanych na francuskiej giełdzie. Kim jest ten cichy człowiek?
Złota kołyska
Jean-Victor Meyers miał szczęście. Urodził się w tak bogatej rodzinie, że nigdy nie musiałby pracować, a nadal byłoby go stać na wszystko. Taki komfort może nie tylko rozpieścić, ale i zdeprawować.
Jeśli jednak jakiś francuski paparazzi liczył, że przyłapie kiedyś wnuka właścicielki L'Oreal ze skrętem lub gwiazdką porno pod ręką, to srogo się zawiódł. Mayers od pierwszych dni życia otoczony był luksusem, ale - w przeciwieństwie do dzieci wielu innych krezusów - zawsze unikał skandali i ostentacji. Nie widywano go ani na rodzinnym superjachcie, ani w najbardziej elitarnych klubach. Jako nastolatek służył nawet jako ochotnik we francuskim Czerwonym Krzyżu, a nieco później stał za ladą w butiku. Na studia z ekonomii i zarządzania poszedł na zupełnie zwyczajną uczelnię, chociaż mógł wybrać jedną z "grandes écoles". Krótko mówiąc: skromny chłopak.
Prawdą jest, że nie ma zbyt wiele doświadczenia w kierowaniu tak ogromną firmą, jak L'Oreal, która zatrudnia ponad 66 tys. osób w różnych krajach. W jej rozmaitych oddziałach zaczął pracować dopiero dwa lata temu. Ma jednak umiejętność, która dla kosmetycznego giganta może okazać się znacznie ważniejsza niż obycie w biznesie - potrafi załagodzić konflikt między swoją babcią a matką. Konflikt, który wstrząsał całą spółką.
Rodzina to siła
Liliane Bettencourt i jej jedyna córka Françoise Bettencourt-Meyers od lat prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Było to o tyle uciążliwe, że do tej pory obie zasiadały w zarządzie L'Oreal.
Ich spór wybuchł w 2007 roku, krótko po śmierci męża Liliane. Zbliżająca się do dziewięćdziesiątki seniorka mocno zaprzyjaźniła się wtedy z pewnym fotografem. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że na prezenty dla znajomego wydawała miliony euro. Zaniepokojona córka uznała, że mężczyzna dla własnych korzyści wykorzystuje słabnącą pamięć jej matki i pozwała go do sądu. Bettencourt była wściekła.
Sprawa nabrała rozgłosu, gdy pojawiły się oskarżenia, że staruszka pod wpływem innych osób wsparła kampanię partii prezydenta Sarkozy'ego. Wszystkie strony gorąco temu zaprzeczają, ale śledztwo trwa. Kolejne pozwy ze strony Bettencourt-Meyers doprowadziły do tego, że w październiku zeszłego roku sąd odebrał Liliane prawo do rozporządzania swoim majątkiem. Pieczę nad nim przejąć mieli bliscy miliarderki. Jako powód podano jej postępującą demencję i chorobę Alzheimera.
Bettencourt zapowiedziała córce "wojnę atomową". Uspokoiła się dopiero po interwencji najstarszego wnuka, Jeana-Victora. Zgodziła się też, by to on zarządzał jej budżetem i pomagał w codziennych zajęciach. Chociaż z Françoise nadal się nie pogodziła, to mediacja 25-latka pozwoliła ugasić najgroźniejszy pożar. Teraz młody mężczyzna ma zasiąść na miejscu swojej babci.
Dla L'Oreal oznacza to stabilizację. Kłótnie między matką a córką będą w końcu wybuchać za zamkniętymi drzwiami.