Lubię sobie zawsze znaleźć jedno-dwa słowa, które po kilku dniach testu będą w stanie najlepiej oddać charakter auta i wrażenia z jazdy. W przypadku Audi A4 Avant, czyli tradycyjnego kombi, padło na „dyskretnie” i „niepozornie”, choć dużo bardziej przemawia do mnie ta pierwsza pozycja. To wyjątkowo drogi samochód, który na ulicy bardzo szybko wtapia się w tłum.
Nową A4-kę mieliście już okazję widzieć na łamach działu Moto naTemat. Kilka miesięcy temu testowaliśmy ją w wersji Limousine tj. sedan. Tym razem padło na jej bardziej pojemną wersję Avant quattro. Zupełnie szczerze to jednak nie fakt bycia kombiakiem wyróżnił ją najbardziej, a dodatki. Tych – w konfiguracji którą widzicie – było aż za blisko 128 tys. złotych. Bazowa wersja czteronapędowego A4 Avant kosztuje 188 tys., a model, który widzicie to wydatek rzędu 316 tys. złotych.
Dużo, prawda? No to zobaczmy, co właściwie dostajemy w tej cenie.
Nowe A4 to nienachalna elegancja. Pewnie, w najnowszej wersji A4-ka jest trochę ostrzejsza i bardziej wyrazista, ale nie są to zmiany, które szokują czy wyjątkowo mocno się wyróżniają. Najwięcej emocji jest przy potężnym i kanciastym grillu, otoczonym przez LEDowe lampy, które mogą być także w technologii Matrix LED, samodzielnie dopasowującej się do panujących warunków. Wygląda to nowocześnie i szybko pozwala odróżnić nowsze modele od tych starszych. Nowe A4 samo w sobie sprytnie wtapia się w tłum nie tylko innych Audi, ale i innych samochodów.
Audi to jedna z tych marek premium, która wewnątrz nie pozwala zapomnieć klientom, że siedzą w samochodzie z wyższej półki. Jakość wykończonych materiałów jest w tym modelu więcej niż świetna i naprawdę po kilku dniach dotykając różnych fragmentów na wiele sposobów ciężko się do czegoś przyczepić. Fotele są grube i wygodne, niejako się w nie wpada, ale jest wygodnie. Siedząc nisko za masywną kierownicą czuje się nieco potężniej niż jest w rzeczywistości, bo samo auto prowadzi się delikatnie. W testowany modelu możecie zobaczyć zjawiskową brązową skórę, która daje do zrozumienia, że nie jest to zwykłe audi.
Jedzie się bardzo wygodnie i pierwszy rząd nie może narzekać na brak miejsca czy komfort podróży. Jednak dorosłe osoby siadające z tyłu bardzo szybko poczują, że to model spod znaku „czwórki”. Powyżej 180 cm nie ma tam szaleństw z miejscem, zwłaszcza na nogi. Plusem a jednocześnie minusem są dwa spore tablety z rozbudowanym systemem multimedialnej rozrywki. Niejako wystają od foteli przez co ograniczają miejsce. Co ciekawe, są to „zwykłe” tablety, które można w dowolnej chwili wymontować. Z drugiej strony tak naprawdę to dobry zabijacz czasu dla dzieci, które tyle miejsca w końcu nie potrzebują.
Jak to na kombi przystało, przydałoby się sporo miejsca w bagażniku. Audi A4 Avant ma kufer o pojemności 505l, co w praktyce pozwala wcisnąć naprawdę sporo bagażu przy niskim progu załadunku.
Zawsze pozytywne wrażenie robią na mnie wirtualne kokpity, które powoli wypierają zwykłe zegary. Są ostre, przejrzyste i przystępnie pokazuję całą rzeszę bardziej i mniej potrzebnych kierowcy informacji (spalanie, zasięg, osiągi, nawigacja, multimedia itd.). Z systemem miałem doświadczenia już wcześniej, ale nie jest on do końca intuicyjny i na początku może przytłoczyć kierowcę. Po opanowaniu sporej ilości opcji korzysta się z niego już chętniej, ale trzeba się przyzwyczaić.
Wszystkie auta tej klasy mają już całą gamę nowoczesnych systemów wspierających kierowców nie tylko przy parkowaniu, ale także podczas samej jazdy. Asystentów toru jazdy, rozpoznawanie znaków, aktywny tempomat, czy asystent parkowania już znacie. Swojego rodzaju ciekawostką jest natomiat Exit Warning, który monitoruje pole za samochodem i w razie czego potrafi już po zatrzymaniu ostrzec kierowcę i pasażera np. o nadjeżdżającym rowerze czy innym aucie. Wtedy lepiej nie otwierać drzwi. Niestety tego rozwiązania nie udało mi się przetestować w praktyce.
2-litrowe audi A4 quattro o mocy 252km przyspiesza do 100km/h nawet w 6 sekund, ale z lepszej strony daje poznać się dopiero przy większych prędkościach. Depnięcie gazu nie sprawia, że strzelamy od razu jak z procy, choć teoretycznie nie ma ku temu przeciwwskazań. Auto potrzebuje chwilki na przemyślenie tego i dopiero wtedy mknie do przodu. Dalej, rozpędzając się, nie brakuje już dynamiki, którą w razie czego możemy podrasować zmianą trybu jazdy. Robi się to za pomocą dwóch nieco zbyt mało widocznych przycisków na dole środkowego panelu. Jednak przy próbie szybkiego wyprzedzenia też musimy liczyć się z tym, że auto musi chwilę pomyśleć przed strzałem do przodu.
W przypadku wersji Avant nie rzuciło mi się w oczy ani dłonie to, co opisywałem przy A4 Limuosine. Tam wciskając gaz dało się przez moment odczuć lekkie bujnięcie autem. Tutaj tego nie stwierdziłem, a auto pewnie siedziało przyklejone na drodze.
Na koniec trochę Was „zaskoczę”, bo spalanie deklarowane przez producenta… nie pokrywa się z tym, co dostajemy w rzeczywistości. Do tego się jednak już przyzwyczailiśmy. W mieście zamiast 7,8l, komputer pokazywał delikatnie ponad 10l. W trasie dwójkę mniej, ale zależnie od wyboru jednostki napędowej można tutaj jeszcze oszczędzić. Gama silnikowa jest szeroka. Do wyboru jest sześć pozycji, w których znajduje się zarówno 1,4-litrowy benzyniak 150KM, 2-litrowy diesel 120KM, czy testowany model, który jest najmocniejszą opcją.
Audi A4 Avant to niepozorny elegancki samochód dla kogoś, kto nie chce epatować luksusem, ale jedynie poczuć go dla siebie. Nie przykuje ciekawskich spojrzeń na ulicy, ale na pewno gwarantuje komfort i praktyczność podróży. Zadowoleni będą ci, którzy lubią dbałość o szczegóły. Nieco rozczarują się natomiast ci, szukający dynamicznych reakcji na wciśnięcie gazu. Dla wielu kwestią nie do przejścia może być natomiast cena. Podstawa za blisko 190 tys., a bogata wersja z dodatkami za ponad 300 tys. zł to naprawdę dużo. Nadzieją pozostaje fakt, że Audi rezygnuje z modelu kupowania aut za gotówkę i od jakiegoś czasu stara się przyzwyczaić kierowców do nowych opcji finansowania, które działają trochę na zasadzie wynajmu auta i opłaty abonamentowej.