
Paru chłopaków, czyli facetów w wieku ok. 40-lat, skrzyknęło się. Kupili projektor, zbudowali prowizoryczny ekran. I w czasie meczów Euro 2016 na plac przed blokiem schodzą nawet... babcie z wnukami.
REKLAMA
– Mieszkam, tam w wieżowcu u góry na rogu – Maria Sobotkowska, w wieku ok. 60-lat pokazuje na wysoki blok. – Ostatnio chciałam zejść pokibicować z chłopakami, ale miałam włączoną pralkę.
Za blokiem przy ul. Płockiej 42 na warszawskim Młynowie jest stary asfaltowy plac.
Na środku pod drzewami stoi wielka foliowa buda, a w niej wisi biały ekran. Kilku mieszkańców zakupiło projektor, kolejni załatwili kablówkę. Zapewniają, że również uzyskali pozwolenie ze Straży Miejskiej na picie piwa. A w czasie meczu polskiej reprezentacji na Euro 2016 na plac wyjeżdżają grille, taborety i wózki dziecięce. Przed ekranem zbierają się kibice w wieku – od kilku miesięcy po setkę.
– Raz było tyle osób, że stali tam pod blokiem – mężczyzna siedzący na ławce przy ekranie pokazuje na przeciwną stronę placu. To jakieś dwadzieścia metrów.
Patrzę na tych chłopaków i jestem szczęśliwa
Na Płockiej kibicuje też syn pani Marii. Jest zawodowym kierowcą, czyli cały tydzień w trasie, ale weekendy...
Patrzę na tych chłopaków i jestem szczęśliwa
Na Płockiej kibicuje też syn pani Marii. Jest zawodowym kierowcą, czyli cały tydzień w trasie, ale weekendy...
– Oczywiście, schodzi na plac do znajomych kibicować. Oni wszyscy tutaj się wychowali. Trzymają się razem. A ja patrzę na tych chłopców z balkonu i jestem szczęśliwa. Cieszą się, gdy kibicują. Krzyczą, kiedy padnie gol. Czasem to i sto osób potrafi tutaj przyjść z sąsiednich osiedli – śmieje się Sobotkowska.
Czy można się przyłączyć?
– Rozpalamy trzy grille i nierzadko przygodni przechodnie najedzą się. Nie raz słyszymy, jak pytają „Panowie, czy możemy się przyłączyć?” – śmieje się pan Marcin, jeden z „chłopaków”.
– Rozpalamy trzy grille i nierzadko przygodni przechodnie najedzą się. Nie raz słyszymy, jak pytają „Panowie, czy możemy się przyłączyć?” – śmieje się pan Marcin, jeden z „chłopaków”.
Mężczyzna wyjmuje telefon i pokazuje zdjęcia swojego półrocznego synka. Chłopiec ubrany jest w barwy narodowe.
– Mój chłopak. Prawdziwy kibic! – mówi z dumą
I dodaje: – Ja się tu urodziłem. Nas łączy to miejsce i kibicowanie. Jeden ze znajomych jest pracownikiem ZUS-u, drugi administracji, kolejny policjantem. W czasie meczu po prostu jest radość.
Dozorczyni była w szoku
Przed blokiem nr 44 kobieta energicznie zamiata wielką miotłą, wzbija przy tym tumany kurzu. Pracuje tutaj na zlecenie administracji.
Przed blokiem nr 44 kobieta energicznie zamiata wielką miotłą, wzbija przy tym tumany kurzu. Pracuje tutaj na zlecenie administracji.
– Po pierwszym meczu bałam się przyjść do pracy, bo spodziewałam się na placu stosów śmieci. Tymczasem przyszłam i było czyściutko. Ani jednej pustej butelki! Trochę niedopałków papierosów, ale żeby było tak zawsze – wzdycha Wiesława Duszyńska, dozorczyni okolicznych bloków.
Oglądający mecz mają pod ręką worki na śmieci. Po spotkaniu następuje gremialne sprzątanie. – Pojawiają się nawet patrole straży miejskiej. Chwilę postoją, popatrzą i idą dalej – zapewnia pan Marcin.
Chciała im porwać ekran
Tadeusz Długołęcki mieszka na Młynowie od 1962 roku. Mieszka w bloku najbliżej ekranu. Opiera kulę o drzwi.
Tadeusz Długołęcki mieszka na Młynowie od 1962 roku. Mieszka w bloku najbliżej ekranu. Opiera kulę o drzwi.
– Oczywiście, że schodzę kibicować. Cieszę się, że ci młodzi ludzie zbierają się w jednym miejscu i jest porządek. Nie szlajają się, nie rozpijają i dbają o porządek. Gorzej zachowuje się towarzystwo z sąsiedniego pubu. Ostatnio wydzierali się do piątej – tłumaczy Długołęcki.
Niedawno wielki foliowy boks, który zacienia ekran i pozwala oglądać mecze, gdy jeszcze nie zapadną ciemności, był zagrożony.
– Wichura strasznie nim szarpała. Myślałem, że zniszczy. Chłopaki zlecieli się z bloków i trzymali podpory. Jakimś cudem udało się ocalić konstrukcję – opowiada Długołęcki.
Powiem brzydko: – Jest zarąbiście!
Przy drzwiach do klatki schodowej, w których stoi pan Tadeusz, zatrzymuje się sąsiadka.
Przy drzwiach do klatki schodowej, w których stoi pan Tadeusz, zatrzymuje się sąsiadka.
– Powiem brzydko. W trakcie meczów tutaj jest zarąbiście! – przekonuje mieszkanka bloku. Jest matką czwórki dzieci, z których najmłodsze ma 5 lat. – To jedyne wieczory, gdy ja nie boję się wyjść z bloku. Pozwalam nawet dzieciom chodzić do późna – przekonuje.
Piszą skargi do administracji
Nie wszystkim jednak podoba się sąsiedzka inicjatywa. – Są takie trzy osoby, którym się to nie podoba. Zawsze się tacy znajdą, którym nic nie odpowiada. Nie rozumiem tego zupełnie. Przecież to radość. Fajna inicjatywa kilku osób – tłumaczy jeden z szefów osiedlowej administracji, który prosi o zachowanie anonimowość.
Nie wszystkim jednak podoba się sąsiedzka inicjatywa. – Są takie trzy osoby, którym się to nie podoba. Zawsze się tacy znajdą, którym nic nie odpowiada. Nie rozumiem tego zupełnie. Przecież to radość. Fajna inicjatywa kilku osób – tłumaczy jeden z szefów osiedlowej administracji, który prosi o zachowanie anonimowość.
Nie da się bez piwa
Przed blokiem nr 42 starszy mężczyzna wyprowadził na spacer malutkiego psa. – Ja tutaj nie chodzę kibicować, bo mi nie wolno pić. A jak oglądać mecz bez piwa – mówi i po chwili wybucha śmiechem.
Przed blokiem nr 42 starszy mężczyzna wyprowadził na spacer malutkiego psa. – Ja tutaj nie chodzę kibicować, bo mi nie wolno pić. A jak oglądać mecz bez piwa – mówi i po chwili wybucha śmiechem.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl
